Perspektywa
Diany...
Turniej
na dzisiaj już się dawno skończył, bo rozmawiałam z Maćkiem, a
Arka jak nie było tak nie ma. Nie rozumiem już jego postępowania.
Na początku wspierał mnie bardzo, a teraz z dnia na dzień jest
coraz gorzej. Tak jakbym ja była jego problemem od którego chciałby
uciec gdzieś daleko za wszelką cenę. Siedzę w salonie i znowu
patrzę się w tej głupi telewizor. Nie wiem co mam już ze sobą
robić. Przeczytałam już tyle książek, że nie wiem, czy jeszcze
jakąkolwiek chce mi się zaczynać. Przyzwyczaiłam się do takiego
stanu jaki jest i niby nic się nie zmieniło, ale jednak doskwiera
mi to. Poruszam się bez kul, ale z nimi czuję się bezpieczniej.
Jak na razie są moją jedyną podporą w tym wszystkim no i
oczywiście jest jeszcze Maciek, ale on też nie zawsze może być ze
mną. Idą do kuchni usłyszałam dźwięk dzwonka. Dobrze, że już
szłam w tamtym kierunku, bo jakbym siedziałam to nie podniosłabym
się. Spojrzałam przez judasza i ujrzałam swojego najdroższego
wujka. Otworzyłam drzwi, a on jak zawsze zmierzył mnie wzrokiem i
cwaniacko się uśmiechnął.
-Witam
Cię kochana – puścił mi buziaka i wszedł do środka.
-Też
się cieszę że przyszedłeś, a w jakim celu? - może byłam
niemiła, ale no sorry przychodzi na pewno po to by mnie opieprzyć.
-Nie
widzieliśmy się odkąd wróciłaś z Kołobrzegu.
-Czyli
minęło tylko kilka dni, a jak tam turniej?
-Dobrze,
ale nasi przegrali z takim rywalem nie mieli nawet szans zresztą
nikt by nie miał – nie potrafił odpowiedzieć krótko na temat
siatkówki tylko musiał od razu rozwinąć swą myśl na litanie.
Jednak
nie dziwie mu się, bo siatkówka to większa część jego życia i
facet naprawdę się na tym zna.
-Rozmawiałeś
dzisiaj z Arkiem? - zapytałam.
-Wymieniliśmy
tylko kilka zdań, bo jak wiesza sam też musiałem zająć się
drużyną.
-Przecież
ty masz reprezentacje – nie rozumiałam go chciał mi już coś
odpowiedzieć, ale przerwałam – Dobra mniejsza o to, a chcesz
herbaty.
-Nie
odmówię – skinął głową i udaliśmy się do kuchni.
-A
gdzie jest tak w ogóle Arek? - odezwał się Gardi pijąc herbatę.
-Nie
mam zielonego pojęcia i nie obchodzi mnie to już chyba –
powiedziałam smętnie.
-Coś
wam się nie układa chyba za dobrze – zawsze wiedział co jest na
rzeczy.
-Nie
że nie układa, ale coś zaczynamy się rozchodzić tak jakbym byłam
jego największym problemem.
-Nie
mów tak – skarcił mnie.
-Ale
tak jest. Jak on gdzieś wychodzi, a ja chce też to kategorycznie mi
zabrania no ja tak nie chcę.
-Jednak
to dla twojego dobra dobrze wiesz. że masz... - nie dałam mu
skończyć, bo wiedziałam co powie.
-Tak
wiem nie mam nogi, ale to nie znaczy, że nie mogę już żyć
normalnie tak jak cała reszta.
-Ja
nie mówię, że masz nie żyć, ale musisz go też zrozumieć. Masz
wieczne humorki i nie raz załamki, a on to wytrzymuje i bardzo Cię
kocha.
-Ja
go również – nie byłam pewna tych słów – Jednak coś jest
nie tak i nie chcę być dla niego ciężarem w ogóle dla nikogo.
-Diana
proszę... - znowu chciał coś powiedzieć, ale nie dane było mu
dokończyć, jednak tym razem przerwał mu Arek który wszedł do
kuchni.
Stanął
obok mnie i głęboko spojrzał mi się w oczy. Uniosłam głowę i
również w nie spojrzałam. Podobno w ukochanego oczach można
spotkać coś ciepłego, ale ja w jego nie mogłam tego dostrzec.
Tylko patrzyłam w jego soczewki jak paletę kolorów.
-Kochanie
nie wiem dlaczego masz o mnie takie zdanie – położył dłoń na
moim policzku.
-Bo
tak to czuję, a wiesz, że jestem osobą szczerą i wolę powiedzieć
co mi leży na sercu.
-To
ja was zostawię i do jutra Arek – Andrea się z nami pożegnał i
wyszedł.
Arek
złapał moją twarz w dłonie i dalej patrzył mi w oczy. Odwróciłam
twarz po chwili i wróciłam do swojej herbaty. Byłam przekonana, że
on odejdzie, ale nie odpuścił mi. Wziął mnie na ręce i zaniósł
do sypialni. Położył mnie na łóżku i ułożył swoją głowę
na moim brzuchu.
-Co
robimy tak w ogóle? - zapytałam się.
-Ja
leże ze swoją ukochaną dziewczyną, którą Kocham bardzo, bardzo.
Ona mnie nie docenia chyba trochę i jak jej gdzieś nie zabieram to
robię to dla jej własnego dobra. Nie wiem, czy mnie zrozumie.
-Zrozumie,
bo znam ją i jest bardzo wyrozumiała dla wszystkich.
-Za
to ją właśnie kocham i mam nadzieję, że będzie taka do końca
życia.
-Musisz
się bardzo, bardzo starać i możesz jej teraz zrobić herbaty –
zaśmiałam się pod nosem.
-Już
się robi – ucałował mnie w czoło i pognał do kuchni.
Leżałam
i patrzyłam się w jasny sufit. Nie wiem co dalej, ale byłam na
niego wściekła i dalej jestem. Jednak on działa na mnie tak, że
powie jedno słowa i jestem pod jego dyktando. Próbuje się temu
sprzeciwiać, ale nie zawsze mi wychodzi. Hmm powiedział, że chce
bym była do końca życia taka wyrozumiała, a tak naprawdę to
żebym do końca życia była taka głupia i ufała ludziom. Jutro
tak czy tak pójdę na ten mecz i nie interesuje mnie, czy ktoś mnie
tam zabierze. Jak nie to sama się tam dostanę i powiem więcej. Ja
zagram jutro z dziewczynami. Nikt mi nie powiedział, że nie będę
mogła grać. Na pozycji libero nie ma w tym żadnych przeciwwskazań.
Pokaże wszystkim, że jestem dzielna i nie zmienię swojego życia
tylko wszystko będzie tak jak dawniej, a nawet jeszcze lepiej.
Perspektywa
Klauna...
Wróciłem
do domu i od razu wszedłem do swojego pokoju. Nie pamiętam nawet o
podstawowych czynnościach takimi jak jedzenie i picie. Nie jadam
prawie w ogóle, bo nie czuję głodu, a odbija się to na mojej
masie. Na razie nie mieliśmy jakiś większych badań, a jak się
ważymy to zawsze zdołam się wykręcić, jednak jak przyjdzie na to
czas to nie będzie już tak zabawnie. A pici hmm pić owszem, ale
nie wodę. Mój organizm przyjmuje tylko procenty. Napije się i
wtedy najłatwiej mi się o niej myśli. Czuję jakby siedziała koło
mnie i patrzył mi w twarz. Pragnę tego uczucia, jej dotyku, oddechu
i tego jak funkcjonuje w moim otoczeniu. Tylko to są jak na razie
marzenia które mogą nigdy się nie spełnić.
Leże
i przypominam sobie jej wyraz twarzy. Jest taki idealny i mógł
należeć do mnie. Nie wiem czemu mnie oszukałam, ale to nie ważne,
bo mi to i tak nie robi różnicy. Po prostu ja się zakochałem i
nic tego nie zmieni. Gdybym tylko mógł żyć blisko niej.
Usłyszałem
pukanie do drzwi. Obróciłem się w stronę drzwi i ujrzałem
Mariusza. Stał oparty o ramę drzwi i patrzył na mnie z
politowaniem.
-Stary
ona Ci zmiażdżyła psychikę – odezwał się.
-Właśnie
dlatego to jest dowód, że jest kimś wyjątkowy, bo nikt wcześniej
na mnie tak nie działał.
-Zapomnij
o niej i daj sobie wreszcie spokój. Zacznij żyć tak jak dawniej
Michał! - wykrzyczał prawie te ostatnie słowa.
-Mariusz
ona ona... - nie wiedziałem jak to ubrać w słowa – To jest ta
jedyna, wyjątkowa nie chce innej.
-Tak
to gdzie ona teraz jest? Poznałeś jakąś gówniarę która cię
oszukała, zobaczyła, że jesteś siatkarzem i może się przy Tobie
wybić, okłamała Cię jeszcze w międzyczasie, a na koniec uciekła.
Gdzie ty w tym wszystkim widzisz sens?
Te
słowa mnie wkurwiły. Nie rozumiałam dlaczego mój najlepszy kumpel
gada takie głupoty. Chyba pierwszy raz od wielu lat nie rozumie
mnie, a ja też nie potrafię mu tego wyjaśnić.
-Powiedziałeś
wszystko co chciałeś – wstałem i zamknąłem mu drzwi przed
nosem.
-Winiar
– krzyknął i otworzył je ponownie.
-Mariusz
to nie było śmieszne, a żałosne. Nie rozumiesz, że ja ją
kocham- zacząłem mówić głośniej – Nie rozumiesz mnie i nie
wiem dlaczego tak się dzieję, a do tego obrażasz ją w ogóle nie
wiedząc o niej niczego. Proszę Cię zastanów się nad sobą –
patrzyłem mu cały czas w twarz.
-Ja
tylko stwierdzam fakty, a prawda Cię boli.
-Wyjdź
– stojąc tyłem do niego odparłem.
-Próbuje
Ci pomóc, a ty mi to uniemożliwiasz.
-Jak
chcesz mi pomóc to po prostu wyjdź i mnie zostaw – warknąłem i
się odwróciłem.
Za
Wlazłym stała reszta chłopaków. Tak samo jak on patrzyli na mnie
i mieli żal w oczach.
-Sensacja?
- zapytałem z ironią.
-Ogarnij
się bo nikt nie chcę Ci zaszkodzić, a ty się do nas plujesz –
zwrócił mi uwagę Kubiak.
-Weźcie
mi dajcie spokój – chwyciłem swoją kurtkę i wybiegłem z domu.
Nie
wiedziałem, gdzie iść albo do kogo. Teraz najchętniej odnalazłbym
ją i trzymał w swoich ramionach. Uwielbiam mieć marzenia, bo
jeszcze one trzymają mnie przy życiu. Dają odrobinę wiary, że ją
spotkam i będę mógł to zrobić. Nikt mi w tym nie przeszkodzi.
Chodziłem
po mieście z słuchawkami w uszach i przypatrywałem się
wszystkiemu. Było już dosyć późno i o tej godzinie nikt normalny
nie chodzi, ale to też daje dużo do zrozumienia.
Towarzystwo
nie było za dobre, więc wolałem wrócić do domu, a nie szukać
guza. Wszedłem jeszcze do sklepu po jedną butelkę wódki. W domu
chłopaki mi wszystko pochowali żebym nie pił, bo to nie jest już
śmieszne.
Wszedłem
do domu i usiadłem w kuchni przy stole. Wszyscy już spali, więc
miałem odrobinę spokoju. Postawiłem butelkę i kieliszek
naprzeciwko mnie. Patrzyłem na nią i nie wiedziałem co mam zrobić.
Wypić i zapomnieć, czy nie ruszać i się zadręczać. Odpowiedź
była gotowa, ale czy dobra? Tego nikt nie wie dlatego w życiu cały
czas trzeba ryzykować. Wlałem cieczy do kieliszka i przechyliłem
go, ale prosto do wazonu który stał obok. Nie mogłem już nawet
przełknąć alkoholu teraz tylko ona poprawiła mi by humor, jednak
nigdy nie przyjdzie, bo to by było za piękne, a życie nie jest
piękne, więc trzeba czekać dalej.
Wlewałem
wódkę do kieliszka i przelewałem do wazonu. Nie mogłem się
skusić nawet na jednego. Usłyszałem jakieś szmery za sobą i po
chwili obok mnie usiadł Bartman. Miał lekko zaspaną minę i
patrzył na mnie jak na idiotę.
-Jest
trochę późno więc nie będę dochodził co robisz, ale
podejrzewam, że nie jest Ci łatwo.
-Nareszcie
chociaż ty jeden to zrozumiałeś – poklepałem go po plecach,a on
zabrał butelkę i poszedł z nią do swojego pokoju. Po chwili
wrócił i spojrzał na mnie pytająco.
-To
znowu chodzi o nią? - dopytywał.
-Jak
zawsze od pół roku przecież ja nie potrafię o niej zapomnieć.
-Czemu
jej nie szukasz jakoś?
-Bo
nie mam pojęcia gdzie ona jest i jak się nazywa. Pisaliśmy i
byliśmy zachwyceni wszystkim, ale nie tym by mówić o sobie gdzie
mieszkamy i skąd jest nasz rodzina. Nie mam żadnego punktu
zaczepienia.
-A
czat i gg? Tam pisaliście w ogóle się tam nie pojawia? - dążył
dalej.
-Właśnie
chodzi o to, że nigdy jej tam nie mam, bo mam to włączone 24h na
dobę. Nie gniewaj się na Mariusza, ale wszyscy się martwimy, a
tylko on zdobył się na to by powiedzieć co sądzi o twoim
zachowaniu.
-Nie
gniewam się, bo jest moim przyjacielem tak samo jak i ty i reszta
chłopaków, ale nie wiem dlaczego nie chcę mnie zrozumieć. Dla
mnie to nie jest proste.
Siedzieliśmy
w ciszy i każdy z nas patrzył w jakiś inny punkt w pomieszczeniu.
-Co
byś zrobił jakbyś ją teraz spotkał? - nie wiem w jakim celu było
to pytanie.
-Na
pewno bardzo mocno przytulił i powiedział, że jest osobą bez
której nie mogę żyć.
-Tylko
tyle? - spojrzał znowu na mnie jak na idiotę.
-Sam
nie wiem co bym zrobił – wzruszyłem ramionami.
-To
ty chcesz ją zobaczyć i jak już będziecie rozmawiać to powiesz
„hej Diana jak tam życie?” - zakpił ze mnie – Weź się
lepiej nad tym zastanów, a ja idę spać, bo rano mamy turniej.
Spojrzałem
jak Bartman odchodzi i przytaknąłem mu w myślach. Miał rację, co
ja zrobię jak ją spotkam. To się wydaje proste, a w rzeczywistości
nie jest.
Udałem
się pod prysznic, a potem prosto do swojego łóżka, by móc się
położyć i znowu śnić o moim Aniele.
Perspektywa
Diany...
Stoję
na około jest bardzo ciemno i widzę tylko bardzo niski murek obok
mnie, a on idzie w moją stronę. Mój ideał podąża wielkimi
krokami w moim kierunku. Również ruszam do niego, ale idąc coraz
szybciej i tak stoję w miejscu. On idzie, a też nie zmienia swojej
pozycji. Próbujemy się dotknąć kiedy ciemność się rozświetla
i widzę. Głowę Arka który patrzy mi się głęboko w oczy i wodzi
dłonią po ramionach.
-Masz
bardzo twardy sen – odparł.
-Nie
wiemy tego od dzisiaj dlaczego mnie obudziłeś? - zapytałam z
wyrzutem – Miałam taki piękny sen.
-Zapewne
był o mnie – zawsze lubi sobie pochlebiać – Obudziłem, bo chcę
się pożegnać idę na turniej.
-Zabierz
mnie no proszęęęęę – zajęczałam.
-Wiesz,
że nie mam nawet mowy, bo Gardini się wścieknie.
-Podejrzewam,
że bardziej wściekłbyś się ty niż on – spojrzałam na niego z
niechęcią i założyłam swoją protezę.
Pomógł
mi wstać, bo łóżko było niskie i zawsze ciężko mi z tym było,
ale jak już stałam to odsunęłam się od niego.
-Nie
mów tak proszę Cię – poniósł swoją torbę.
-A
jak mam mówić? - krzyknęłam – Taka jest prawda i już mnie nie
interesuje co robisz. Idź i możesz sobie wracać kiedy chcesz albo
w ogóle.
Zabrałam
swoje rzeczy i udałam się do łazienki. W połowie drogi przytulił
mnie do siebie i ucałował delikatnie.
-Muszę
iść, bo Maciek na mnie czeka, ale dzisiaj wrócę – wystawił mi
język i wyszedł.
Wzięłam
szybki prysznic i zaczęłam robić sobie śniadanie, kiedy
usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i w progu zauważyłam
Maćka. Stał z wielkim uśmiechem na twarzy i mierzył moje długie
nogi, bo byłam w króciutkich spodenkach.
-Arek
już zszedł do Ciebie nie ma go w domu – uprzedziłam jego
pytanie.
-Przecież
dzisiaj się z nim nie umawiałem tylko przyszedłem po Ciebie.
-Ale
jak to? - nic już z tego nie rozumiałam.
Powiedział
mi, że Maciek na niego czeka i musi wyjść. Znowu mnie oszukał.
-Dobra
wejdź ja tylko zjem i możemy iść – wpuściłam go do środka.
Jadłam
kanapki, a Maciek mi podjadał. Oczywiście cały czas się śmialiśmy
przy nim inaczej nie umiem. Sprawia mi tyle przyjemności i
pozytywnej energii, że nie da się tego opisać. Może właśnie
dlatego kocham go jak brata.
-Dobra
możemy iść – ubrałam się, wzięłam swoje rzeczy i byłam
gotowa.
-To
idziemy – otworzył mi drzwi i udaliśmy się na halę.
Już
nie mogłam się doczekać, by zobaczyć jak grają moje dziewczyny
no i oczywiście chłopcy. Tęskniłam za tym bardzo i mam również
nadzieję, że uda mi się zagrać chociaż przez chwilę. Poruszam
się już bez kul więc nie widzę w tym problemu, ale Arek i wujek
widzą ogromny. Wsiadłam do auta Maćka i przypomniałam mi się
sytuacja z Arkiem. Dlaczego mnie okłamał jakby nie mógł
powiedzieć mi prawdy gdzie idzie i co robi. Mój kochany braciszek
odpalił silnik i udaliśmy się w stronę hali.
Perspektywa
Klauna...
Dotarliśmy
z chłopakami do szatni, a tam byli już siatkarze, których wczoraj
mieliśmy okazje trochę poznać. Pan Miziator siedział na ławce i
zacieszał. Chłopaki rzucali do niego jakieś uwagi o dziewczynach a
on śmiał się dumny z siebie. Usiadłem na ławce, a on zmierzył
mnie wzrokiem. Od razu poczułem, że się nie polubimy. Siatkarze
coś do mnie mówili, ale nie słuchałem ich w ogóle tylko myślałem
o tym głosie co wczoraj usłyszałem w słuchawce u nich.
-Arek,
a czemu właściwie nie przyprowadzisz Diany? - usłyszałem imię
które uwielbiam w rozmowie chłopaków.
-Musi
odpoczywać w domu i nie chcę jej przemęczać.
-Jak
to nie chcesz przecież ona jest na dole i rozmawia z dziewczynami.
-Jesteś
pewien? - Miziator zapytał przestraszony.
-Na
pewno ją widziałem, bo jeszcze się ze mną witała.
Twarz
tego całego Arka wyrażała jednocześnie ból i zarazem strach. W
pewnym momencie drzwi się otworzyły i wszedł ten cały maciek z
dziewczyną na rękach. Miziator pobladł i stanął jak wryty. Nie
miałem jak przyjrzeć się jak dziewczynie, bo od razu usadził ją
na nogach tego palanta.
-Witaj
kochanie – ucałowała go w policzek – Czy Ci się to podoba czy
nie to ja tu dzisiaj będę – powiedziała lekko z ironią.
-Prosiłem
Cię miałaś odpoczywać i się nie przemęczać.
-Jak
siedzę w domu to się przemęczam, więc proszę Cię przestań mi
prawić kazania.
Zdjął
ją sobie z kolan i usadził na ławce. Chłopaki wszyscy śmiali się
pod nosem.
-Który
ją tutaj przyprowadził? - zwrócił się w stronę siatkarzy zły.
-Zostaw
ich – stanęła w ich obronie – Są chociaż w porządku wobec
mnie.
-Bardzo
w porządku łamiąc moje zasady – zaśmiał się.
-Twoje
durne zasady pod którymi ja nie będę żyła i zrozum to wreszcie.
Powiem Ci nawet więcej ja dzisiaj zagram.
-Nie
zrobisz tego – w tym momencie go zagięła.
-To
się patrz – ze swojej torby wyjęła ciuchy i jednego buta.
-Diana...
- zaczął Miziator, ale wpadł jakiś chłopak i krzyknął że
Gardini idzie.
-No
to teraz już mamy przerąbane – powiedział do siebie Arek.
-Jak
się boisz to wyjdź, a mną nikt nie będzie decydował. Poza tym
jak minęła droga z Maćkiem? Bardzo dobry z niego kierowca. Prawda?
- nic jej na to nie odpowiedział tylko się odwrócił i patrzył w
ścianę.
Perspektywa
Diany...
Wszyscy
zaczęli udawać, że coś robią, by tylko nie stanąć oko w oko z
moim wujkiem. Czekałam cierpliwie aż wejdzie i rozglądnęłam się
po szatni. Moi chłopcy nie byli tutaj sami, ale też jeszcze jakaś
drużyna się przebierała. Spojrzałam na ich stroje i orzełka na
bluzce to aż mnie zamurowało. Jak ja mogłam nie wiedzieć, że
reprezentacja przyjeżdża. Niezauważalnie kiwnęłam głową do
Maćka w ich kierunku, a ten tylko wzruszył ramionami. Siedział i
patrzył wściekły na Arka, który był bardzo zdenerwowany. Drzwi
się otworzyły i do środka wszedł Andrea.
-Zadam
jedno pytanie jak Diana tutaj się znalazła? - zwrócił się do
chłopaków.
-Co
za różnica jestem to jestem i mam zamiar dzisiaj zagrać.
-Blanka
daj spokój przecież wiesz, że Ci nie wolno – mówił błagalnie.
-Właśnie
nikt mi tego nie zakazał. Na rehabilitacji powiedziano mi że na
swojej pozycji mogę grać normalnie.
-Ale
ja Ci mówię, że nie możesz – odparł groźnie do mnie wujek a
zaraz za nim Arek.
-Nie
macie prawa mną dyrygować. Nie dam sobą pomiatać – krzyknęłam.
-Odwiozę
Cię do domu – zaproponował Arek.
-Chyba
śnisz zresztą nie wiem czym bo miałeś jechać z Maćkiem, a
dziwnym trafem tego nie zrobiłeś, więc weź się nawet nie
udzielaj.
-Diana
przemyśl to wszystko – wujek dalej dążył.
-Już
wiem wszystko zagram, wygram i wtedy spokojnie będę żyła.
-Pożałujesz
– wskazał palcem na mnie Arek.
-Żałuje
tego co zrobiłam z tobą tamtego dnia. Teraz mogłabym normalnie
funkcjonować.
-Dalej
Cię to boli? – zapytał z wyrzutem.
-Tak,
bo moje całe życie się zmieniło, ale będzie teraz już tylko
lepiej.
-Bawcie
się dobrze, a z Tobą sobie porozmawiam po meczu – odezwał się
Gardini i wyszedł.
Wzruszyłam
ramionami i zaczęłam się przebierać nie patrząc na nikogo i na
nic.
Perspektywa
Klauna...
Ta
cała akcja z tą dziewczyną była dziwna. Staraliśmy się z
chłopakami nie słuchać, ale tak krzyczeli, że nie dało się tego
nie słyszeć. W końcu wszyscy usiedli i mogliśmy zauważyć panią
kierownik tego całego zamieszania. Spojrzałem a moje serce od razu
szybciej zabiło...
***
Jest kolejny rozdział, ale nie wstawiam go tak jak zawsze z radością, bo twierdze, że chyba wam się nie podoba to co pisze. Zaczęłam zabawę z komentarzami, ale nie którzy chyba jeszcze nie znają zasad tej gry. Jednak mówi się trudno. Wy nie będziecie dodawać opinii to ja nie będę wiedziała co robię źle albo co muszę poprawić. Jest to dla mnie ważne i doceniam wszelką krytykę. Kiedy będą komentarze pojawi się następny rozdział i wkrótce będę miała też dla was mały dodatek. Jest już gotowy, ale dalej wszystko zależy od was. Pozdrawiam i czekam na wasze opinie :)
Super rozdział, a do tego długi!! ;) Czyli takie jakie uwielbiam ^^ Ehh, dlaczego w takim momencie,hm!??! No jak tak można!? Od początku czekałam tylko na to co, się stanie jak Michał i Diana się spotkają i widzę, że muszę nadal czekać.. Także, PISZ JUŻ SZYBKO! <3
OdpowiedzUsuńPzdr :3
+ W wolnych chwilach zapraszam do mnie - http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/ = Jakbyś już czytała, to proszę o jakiś komentarz, to straszna motywacja! :D Thx:**
Postaram się szybko coś dodać i z pisaniem trochę pod górę, ale dam radę. Wszystko zależy od was :)
UsuńTen rozdział jest naprawdę świetny! Jak z resztą wszystkie. Wiem, że to jest trochę dziwne, ale jak go czytam to przypomina mi się twarz Julki, jej mieszkanie z peryferii siatkarskich! :D Za bardzo utkwiło mi to w pamięci, mam nadzieje, że wrócisz kiedyś do tamtego opowiadania. Lecz, skupmy się teraz na tym rozdziale. Jak zobaczyłam, że jest drugi rozdział to tak się ucieszyłam! Ja już nie mogłam się doczekać! Nie rozumiem, tego, że wchodzi tu tyle ludzi i nie mogą chociaż krótkiego komentarza zostawić! Ej, bez Was nie będziemy mogli tego czytać! :) Dziewczyna się stara pisać, układa sobie to w głowię, przez dłuższy czas, a my musimy jej pomóc, po przez komentarz. Im więcej komentarzy, tym więcej rozdziałów, więcej uśmiechniętych twarzy i radość autorki! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńDziewczyno wielbię Cię, bo chyba tylko ty i jeszcze kilka osób mnie tak rozumie. Na prawdę staram się i piszę, a mała opinia nikomu nie zaszkodzi.
UsuńOdkąd zaczęłam pisać tego bloga to cały czas ktoś wraca do Peryferii, ale ja się wam nie dziwie, bo mi to opowiadanie również utkwiło i dalej siedzi w głowie. Ja wiem że mogłabym pisać dalej, bo mam nawet kilka pomysłów, ale nie chciałam tego ciągnąć, bo zrobiła by się z tego moda na sukces. Jednak tak jak mówisz kontynuować będę na pewno. Bo 1 listopada minął rok odkąd pisze, nawet nie wiem kiedy tak szybko to zleciało, ale dla mnie był to cudowny czas i opowiadanie :)
Świetny ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Diana pozna Michała. Tylko raz widziała szkic jego twarzy i to przez chwilę... Wydaje mi się, że to on jest tym ideałem z jej snu :)
Jak ja nie cierpię tego Arka!!! Maciek mógłby jej powiedzieć, jaki on naprawdę jest...
Mam nadzieję, że wyjdzie na boisko, świetnie zagra i że wygrają. A Michał dowie się o niej czegoś więcej i nie pozwoli, żeby zniknęła z jego życia :]
Ale to tylko moja wyobraźnia, czekam co dla nas wymyśliłaś ;)
Pozdrawiam ;*
To Twoja wyobraźnia i ją bardzo szanuje, bo o takie komentarze mi chodzi. Nie raz dużo z nich czerpie i dają mi kolejne wątki. Pamiętam Cię z peryferii Niezapominajko :* Jak dobrze kojarzę to twoje przewidywania się sprawdziły, a tym razem...czas pokaże :)
UsuńJejku *.* Jak miło, że mnie pamiętasz :]
UsuńJak to się mówi, poczekamy, zobaczymy ;)
Tymczasem czekam na kolejny ;*
świetny =D
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na następny
Ciesze się, że się podoba :)
Usuńświetny =D
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na następny
Super blog :) Bardzo mi się podoba :))
OdpowiedzUsuńZapraszam na 12 :)
pisz, pisz dalej! :) czytam i będę czytać :) świetnie piszesz!!
OdpowiedzUsuńpisz, pisz dalej! bo jest świetne :)
OdpowiedzUsuń