wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 7 - Życiowy mur.

Perspektywa Diany...
Siedziałam sobie na kanapie i oglądałam TV. Jak zawsze nic nie było ale w coś trzeba było patrzeć. Usłyszałam dzwonek do drzwi, wzięłam kule bo coś noga mnie lekko pobolewała udałam się do drzwi. Nie patrząc przez wizjer otworzyłam drzwi a za nimi stał Arek. Zlękłam się i to bardzo. Już chciałam je zamknąć ale wsadził nogę pomiędzy nie.

-Gdzie księżniczka ucieka? - zapytał słabym głosem.
-Dlaczego znowu mnie nachodzisz? - mówiłam zła – Ja nie chce cię znać, nie rozumiesz tego? - mówiłam coraz szybciej.
-Ale ja, ale... - mówił niesprawnie bo był bardzo pijany – Chciałem Ci to dać – wyciągnął zza pleców kwiatki.
-Nie chce od Ciebie nic, idź stąd – krzyknęłam.
-Blanka przepraszam – ledwo co uklęknął i powiedział.
Był nieźle pijany w pewnym momencie zrobiło mi się go szkoda, ale postanowiłam nie dać się na litość. Zrobił tyle złego a ja nie będę go teraz żałować, tacy ludzie jak on na to nie zasługują.
-Twój czas się skończył chcesz coś jeszcze? - zapytałam nie patrząc na niego.
Miałam tego wszystkiego dosyć co on wyprawia i dlaczego w ogóle przyszedł.
-Wybacz mi – bełkotał – Diana ja nie chciałem ja kocham tylko Ciebie mieliśmy być do końca razem.
-Właśnie dobrze że to powiedziałeś mieliśmy czas przeszły teraz to już tylko słowa i nie ma nic – mówiłam patrząc mu już w twarz.
-Obiecałem sobie że się Tobą zaopiekuję i tak będzie – tupnął lekko nogą i się zachwiał a ja się zaśmiałam.
-Wybacz ale ja nie chcę cię już znać, możesz być tylko moim kolegą i nie wiem nawet czy to jest możliwe. Ja kocham Michała i uwierz że nie udało Ci się odsunąć mnie od niego. Byłam wściekła i dobrze sobie to wykombinowałeś że usuniesz wszystko z komputera ale miłość jest wieczna. Ty masz swoje dziwki a ja mam mojego Michała. Teraz każdy do swoich zabaweczek i dobranoc – chciałam zamknąć drzwi ale znowu mi przeszkodził.
-Nie ma mowy ja nie odpuszczę i Cię kocham zrozum to – chciał wejść do środka.
-Odejdź ode mnie i wynoś się z mojego domu, nie chce cię znać – odepchnęłam go lekko jednak on dalej napierał.
Czułam że nie mam już siły i z nim nie wygram. Pchnął mnie i upadłam. Zasyczałam z bólu głośno a on zaczął mnie przepraszać i całować po nogach.
-Diana wybacz, ja nie chciałem, daj mi porozmawiać i przeprosić.
-Wynoś się – miałam go dosyć, ale on rzucił się na mnie i zaczął całować.
Szarpałam się mocno ale on nie odpuszczał. Poczułam jak w pewnym momencie uścisk słabnie a po chwili już nie czułam jego ciała. Otworzyłam oczy i ujrzałam Mariusz. Trzymał Arka ale on nie wiedział co się dzieje. Pomógł mi wstać, powiedział że zaraz wróci tylko wyrzuci śmieci. Zabrał Arka z domu a ja powoli się ogarnęłam. Usłyszałam dźwięki telefonu domowego. Odebrałam i usłyszałam wujka Castellaniego.
-Witaj córeczko – często tak do mnie mówił.
-Dobry wieczór wujku – odpowiedziałam wycierając łzy.
-Dlaczego płaczesz? - od razu usłyszał – Coś nie tak? Mów a ja zaraz będę u Ciebie.
-Nie płaczę, tak tylko lekko się wzruszyłam i łzy mi poleciały.
-Nie wierzę ci i wiem dobrze że chyba znowu Arek był u ciebie.
-Nie mówmy o tym, co się stało że dzwonisz? - dopytywałam.
-Chciałem się zapytać co robisz i tak po prostu.
-Oglądałam film no i teraz Mariusz jest u mnie no i w ogóle muszę już kończyć papap – szybko go zbyłam.
-I tak się wszystkiego dowiem papa – rozłączył się i wiem dobrze że mam przerąbane bo tak czy tak ktoś mu doniesie o wszystkim a ja dostanę.

Wstawiłam wodę na herbatę i po chwili wrócił Mariusz. Usiadł przy stole i o nic nie pytał. Postawiłam dwa kubki na stole i usiadłam naprzeciwko niego.
-Oj ale u Ciebie w życiu się dzieje – westchnął.
-Oj dzieje się dzieje – potwierdziłam – A tak w ogóle co ty tutaj robisz? - dopytywałam.
-Winiar coś przeczuwał i poprosił bym sprawdził czy wszystko dobrze. Dlaczego nie odbierasz od niego telefonu? - zapytał.
-Nie dzwonił – odpowiedziałam pewnie.
-Właśnie dzwonił i to wiele razy weź lepiej sprawdź telefon – polecił mi.
Wzięłam telefon i chciałam go odblokować, jednak nie dało się bo się rozładował.
-Upss – zajęczałam – Rozładował się a on na pewno tak się martwił.
-Bardzo martwił i dzwonił tak wiele razy – Mariusz popijał herbatę.
-A dlaczego sam nie przyjechał tylko posłał Ciebie? - zapytałam.
-Winiar jest w Łodzi, jutro wraca i wpadne jutro po ciebie – powiedział.
-Rozumiem i chętnie się wybiorę bo bardzo się stęskniłam.
-Będę tak pod wieczór bo zanim oni dojadą i w ogóle – tłumaczył się.
-Spokojnie rozumiem – przytaknęłam
-Dobrze, sprawdziłem wszystko nie było aż tak źle ale następnym razem uważaj bo może nie być tak kolorowo i jak przyjdzie trzeźwy to będzie miał więcej siły i będzie bum – uprzedził mnie.
-Wiem, wiem będę się pilnować – obiecałam.
-Jednak wiesz że muszę o wszystkim powiedzieć Michałowi a on bardzo nie będzie zadowolony.
-Proszę nie mów, bo będzie się tylko niepotrzebnie denerwował. Niech to zostanie pomiędzy nami proszę? - błagałam.
-Diana przykro mi ale muszę wszystko powiedzieć to jest mój kumpel i chce Ci też dupę ratować bo to nie jesteś śmieszne.
-Dobrze, rób jak masz robić ja się jakoś wytłumaczę – odparłam.
Pożegnałam się z Mariuszem, obiecałam że grzecznie się położę i zamknę drzwi. Szybki prysznic, zamknięte drzwi i wszystko gotowe. Podłączyłam jeszcze telefon u wygodnie położyłam się do łóżka. Napisałam SMS-a że wszystko dobrze i przepraszam że nie odbierałam a o reszcie by gadał z Mariuszem. Przyłożyłam głowę do poduszki i spokojnie zasnęłam.

Perspektywa Klauna...
Usłyszałem Mariusza który najwyraźniej jechał do domu bo było słychać szum aut.
-Mów – odparłem szybko.
-Niby jest dobrze, nie odbierała bo miała rozładowany telefon ale Arek i tak u niej był. Jednak był tak pijany że nie był w stanie nic zrobić. Przyniósł jakieś kwiaty i szarpał się z nią, ale wywaliłem go i kazałem jej się zamknąć. Dzisiaj to już nie wróci ale nie wiadomo co będzie dalej.
-Kurcze mać – uderzyłem w łóżku zły – Czułem normalnie że coś jest nie tak.
-Najważniejsze że nic się nie stało i jest teraz bezpiecznie.
-Wiem o tym – przytaknąłem lekko zamyślony – Jak tylko wrócę to zabieram ją do siebie albo idę do niej. Za bardzo się o nią boje.
-Rozumiem Cię bardzo dobrze, ale to już jutro a teraz wracam do domu spać.
-Dzięki Ci Mario naprawdę wiszę ci przysługę – odparłem – Będziemy jutro tak pod wieczór.
-Dobrze, to do jutra, na razie – pożegnaliśmy się.
Położyłem się na spokojnie i wreszcie mogłem zasnąć. Odczytałem też SMS-a od Diany i prawie byłem spokojny. Zamknąłem oczy i usnąłem.


Perspektywa Diany...
Cały dzień siedziałam w domu i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Michał jakoś się nie odzywał, być może jest bardzo zajęty, więc nie chciałam mu w niczym przeszkadzać. Leżałam i nie chciało mi się nic robić. Spojrzałam przez okno i zauważyłam dzieciaki bawiące się w piaskownicy a obok nich byli rodzice. Piekli razem kiełbaski i wesoło się śmiali. Patrzyłam na to dłuższą chwilkę i aż sama do siebie zaczęłam się śmiać. Nie raz bardzo chciałabym wrócić do czasów dzieciństwa by mieć rodziców przy sobie. Teraz tak naprawdę nie wiedzą co się ze mną dzieje. Mama jest nieświadoma że jej córka jest na dobrą sprawę kaleką. Dziwne to dla mnie gdyż no grałam i mówiono o tym, jednak widać jak się tym wszystkim interesuje. Jednak ja się bardzo cieszę z tego powodu bo mam jedno marudzenie mniej.
Ubrałam dres, wzięłam telefon, słuchawki, kule bo coś ciężko mi się chodziło i wyszłam na dwór. Pogoda nie była zła, wręcz przeciwnie świeciło słoneczko ale był wiatr. Ubrałam swoje okulary i udałam się w stronę parku. Szłam i patrzyłam na bawiące się dzieci. Każde miało w sobie tyle radości i energii. Miałam wielką ochotę zagrać w siatkę jednak na halę był kawałek i podejrzewam że ktoś inny ma teraz trening. Usiadłam na jednej z ławek i oparłam się wygonie wystawiając głowę na słońce. Mój spokój trwał może jakieś 15 minut bo poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu. Zdjęłam okulary i ujrzałam Bartmana. Nie mam pojęcia co on tutaj robi, ale zaraz na pewno się dowiem.

-Witam panią - odparł wesoło.
-Ja również witam, a dlaczego zakłócasz mój spokój? - zapytałam.
-A tak sobie przechodziłem i patrze znajoma twarz – odparł weosło i usiadł obok mnie.
-A no troszkę znajoma, co tam powiesz? - zaczęłam rozmowę.
-Wszystko po staremu za kilka dni mamy zgrupowanie, dzisiaj wraca Michał i no chyba dobrze – wymieniał.
-Bardzo dobrze – dopowiedziałam.
-Będziesz dzisiaj u nas? - zapytał zadziornie.
-Tego to nie wiem, ale Mariusz wspomniał że chyba po mnie przyjedzie.
-Rozumiem to bardzo się cieszę – widziałam na jego twarzy wielką radość ale też coś jeszcze.
-Zbyszek wszystko w porządku? - próbowałam się czegoś dowiedzieć.
-Oczywiście, w jak najlepszym a dlaczego pytasz? - udał chyba głupka i ominął ten temat.
-A tak tylko się pytam, muszę wracać do domu – odparłam i wstałam z ławki.
-Dobrze, odprowadzić cię? - zaproponował.
-Nie no masz swoje sprawy a ja się spokojnie powoli przejdę.
-Noga dokucza? - wskazał na kule.
-Jak zawsze, ale teraz coś częściej jednak to nic takiego. Norma mego życia i boleć ona będzie zawsze no ale od tego się nie umiera – zaczęliśmy się śmiać.
-To uważaj na siebie i jak coś to do zobaczenia – pożegnaliśmy się i każde z nas poszło w swoja stronę.

Perspektywa Klauna...
Mielna rano pojechała jeszcze do karczmy a ja ogarnąłem lekko w domu bo zrobiłem mały bałagan i pozbierałem swoje rzeczy. Na dobrą sprawę dużo tego nie było jednak ja jestem mistrzem co do robienia bałaganu i nawet z kilku rzeczy wyjdzie jeden wielki miszmasz. Zamknąłem dokładnie dom i pojechałem po Milenę. Mieliśmy od raz jechać do Warszawy. Pożegnałem się z ciocią, oczywiście wyściskała mnie jak zawsze, wycałowała i kazała wpadać częściej. Milena również to samo przebrnęła i siedzieliśmy po chwili już w aucie.

-Będziesz dzisiaj widział się z Dianą? - zapytała Milena.
-Sam nie wiem, nie umawiałem się z nią, jednak coś czuje że nie wytrzymam bez niej dłużej.
-Rozumiem, a jakieś plany na dzisiaj już masz? - dopytywała.
-Tak – przytaknął głową – Porządnie się jeszcze wyspać bo jestem bardzo zmęczony i sam nie wiem dlaczego a potem to już mogę latać po całej Warszawie – zaśmiał się.
-Ja chyba zrobię to samo, ale to na pewno ta pogoda i takie ciśnienie że organizm dostaje po dupie – powiedział.
-Mam nadzieje że jak najszybciej będę miała okazję poznać tę twoją wybrankę.
-Okaże się co i jak. Może uda mi się ją ściągnąć dzisiaj na noc.

Jechaliśmy i cały czas rozmawialiśmy. Kilka kilometrów przed Warszawą wjechaliśmy na orlen bo Milena chciała coś do picia. Ona poszła a ja wybrałem numer Blanki. Czekałem aż odbierze jednak to się nie stało. Usłyszałem tylko sekretarkę i ponownie wróciło do mnie uczucie obawy. Nie znoszę jak ktoś nie odbiera ode mnie telefonu a tym bardziej jak to Diana. Martwię się okropnie a on zamiast odebrać to bóg wie co się z nią dzieje.
Odłożyłem telefon i po chwili przyszła Milena. Podała mi herbatę i patrzyła mi na twarz. Cały czas myślałem o moim Aniele i tempo patrzyłem w dal, ale tak naprawdę nic takiego tam nie było.

-Michał co się takiego wydarzyło? - zapytała patrząc na moją twarz.
-Nic się nie wydarzyło tylko no ona znowu nie odbiera – powiedziałem zrezygnowany.
-Ale Michał ona tylko nie odbiera telefonu a nie przeczytałeś jej nekrologu – widziałem że lekko się zdrażniła.
-Nawet tak nie żartuj – skarciłem ją.
-Wiem wiem to jest złe porównanie – przytaknęła mi – Jednak no jak dalej będziesz aż tak każdą rzecz wyolbrzymiał to będziesz musiał mieć ją cały czas przy sobie bo inaczej oszalejesz a ona będzie twoją niewolnicą i bardzo jej się to nie spodoba.
-Ja wiem o tym bardzo dobrze, ale no chodzi mi o tego jej byłego. To jakiś psychol no zresztą nie chce by ktokolwiek się koło niej kręcił. Ona jest tylko moja.
-Wiemy o tym wszyscy bardzo dobrze, ale przestań już się zachowywać jak jej ojciec bo każdego by szlak trafił.
-Dobrze jakoś się opanuje ale nie ręczę za siebie jeśli jej się coś stanie – zapiąłem pasy i odpaliłem silnik.

Aż do samej Warszawy nie zamieniliśmy ani słowa. Jechałem i byłem skupiony na drodze a reszta mnie i tak szukała gdzieś Diany. Ja tą dziewczynę normalnie chyba uduszę jak już się znajdzie przy mnie. Podjechałem pod blok a Milena cały czas mnie obserwowała.
-Teraz nie będziesz się do mnie odzywał bo powiedziałam Ci prawdę? - krzyknęła.
-Nikt tego nie powiedział po prostu myślę sobie o tym wszystkim.
-Michał jako twoja przyjaciółka musiałam ci to powiedzieć bo zachowujesz się jak wariat i sorry ale powinieneś się bardzo ogarnąć – wzięła swoją torbę i poszła na górę.
Zamknąłem bagażnik i stałem oparty o auto. Myślałem nad tym wszystkim co robię i naprawdę jestem wariat ale to nie moja wina że aż tak bardzo się martwię. Zabrałem swoją walizkę i wszedłem na górę.
Chłopaki skakali już wokół Mileny a ja rzuciłem krótkie cześć i poszedłem do siebie.
Rozebrałem się z ciuchów, brudne rzuciłem do pralki i wszedłem pod prysznic. Wszystkie głupie myśli zmyłem z siebie i położyłem się do łóżka. Marzyłem by lekko się przespać. Zadzwoniłem jeszcze do Diany ale dalej nie odbierała. Leżałem i po chwili przyszła Milena widać że też była wykąpana i marzyła o śnie. Położyła się obok mnie w topiku i bokserkach po czym po chwili zasnęła. Bardzo się cieszę że mam taką przyjaciółkę, bo wiem, że ona zawsze mi pomoże i nie odrzuci nigdy.
Obróciłem się na drugi bok i po chwili również zasnąłem ze zmęczenia.

Perspektywa Diany...
W domu zrobiłam wszystko i lekko z grubsza ogarnęłam po sobie. Leżałam i czytałam kolejną książkę. Czekałam na telefon od chłopaków. Jestem przekonana, że Mariusz zaraz zadzwoni i będzie kazał mi się ubierać.
Nie minęło 15 minut a usłyszałam dzwonek swego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, ale to była mama, a nie Mariusz.

-Halo – odebrałam i wzięłam kulę idąc do kuchni.
-Witam Cię córeczko moja droga – powiedziała słodko.
-Cześć mamo, coś się stało, że dzwonisz? - dopytywałam.
-A to już nie można się stęsknić za Tobą? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Nie no można, ale tak sobie pytam – usiadłam w kuchni przy oknie i patrzyłam na miasto.
-Tak, więc stęskniłam się, ale mam też propozycje dla Ciebie – mówiła powoli z lekką tajemniczością – Może wpadłabyś na kilka dni do mnie? Nie widziałyśmy się już kilka lat a wiesz dobrze, że ja pracy zostawić nie mogę.
-Tak wiem o tym – zagięła mnie tym pytaniem no przecież ja nie mogę jechać w takim stanie – Mamuś dziękuję Ci za zaproszenie jednak mam drużynę, naukę i jeszcze parę innych rzeczy. Nie miałabym jak a na dwa dni to się nie opłaca jechać.
-Nie no rozumiem wiem że łatwo się mówi ale mi na pewno by tak samo trudno było się wyrwać.
-Rozumiem Cię mamo, ale no zawsze ty możesz się do mnie wybrać – mówiłam wszystko by tylko odwlec spotkanie.
-Pomyśle nad wszystkim i odezwij się czasem bo tęsknie za Tobą mocno- powiedziała.
-Ja również bardzo mocno tęsknie i pracuj sobie a ja nie będę ci przeszkadzać.
-Dobrze, trzymaj się córcia i do usłyszenia – rozłączyła się.

Tak właśnie wygląda rozmowa z moją mamą jest o wszystkim i tak naprawdę o niczym sensownym. Nie umiemy rozmawiać i taka jest prawda a jak na razie nie mam jak jechać do niej. Jakby się dowiedziała że nie mam nogi i tak dalej to nie miałabym życia. Niech będzie tak jak jest i nie psujmy tego.
Nie minęło kilka minut a telefon znowu zaczął dzwonić, jednak tym razem było to już Mariusz. Nie dał mi nic powiedzieć tylko kazał się ubrać i powiedział, że będzie za 15 minut pod moimi drzwiami i mam czekać. Grzecznie się posłuchałam i tak było. Po kilku minutach Mario stał zadowolony w drzwiach z wielkim uśmiechem.

-Przyjechałem po księżniczkę mojego kolegi – oznajmił mi.
-A gdzie ten twój kolega? - zapytałam zamykając drzwi.
-Zmęczony jest po jeździe i się położył. Powiedział, że się prześpi i pojedzie do Ciebie, ale stwierdziliśmy z chłopakami, że pomożemy mu i dostarczymy cię na czas od razu.
-Jak to z chłopakami? - weszliśmy do windy.
-Normalnie reszta jest w samochodzie na dole i czekają na nas. Kubi ma zrobić jakąś pyszną kolację, więc się przygotuj – poruszył charakterystycznie brwiami.
Zaśmiałam się i zeszliśmy na dół. Chłopaki siedzieli w aucie i w najlepsze się śmiali. Nawet nie wiem kiedy droga nam zleciała i byliśmy pod domem siatkarzy. Oni zabierali zakupy z auta a ja weszłam do środka. Trochę pamiętałam co gdzie i jak jednak byłam tutaj tylko raz. Dlatego pokoju Michała nie zapamiętałam. Dopiero jak chłopcy weszli do pokazali gdzie mam się skierować. Powoli uchyliłam drzwi i spojrzałam że Misiek ślicznie śpi. Jednak kiedy otworzyłam je szerzej ujrzałam...Mój świat się zawalił jak słaby mur...
                                                          ***
Witam, jakoś tak zatęskniłam za wami. Stwierdziłam, że mam duże braki, zaległości i wgl się opuściłam. W tamtym roku wszystko jakoś szło łatwiej. Dlatego właśnie jak najszybciej chcę skończyć tego bloga i wrócić do mojej Julki i chłopaków. Mam już na to pomysł, ale no na razie skupmy się na Klaunie. Powiem tak, by był kolejny rozdział to chciałabym zobaczyć przynajmniej 11 komentarzy, które pokażą mi, czy to jest dobre, czy też złe. 
A jakieś spekulacje, co Diana zauważyła, gdy otworzyła szerzej drzwi? Czekam na odpowiedzi w komentarzach.