piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 4 - Rozkosz.

Perspektywa Klauna...
To było w lato zdecydowaliśmy się że czas już się poznać osobiście i dlatego wspólne marzenie postanowiliśmy zrealizować. Chciałem do ciebie przyjechać, ale Ty mnie zaskoczyłaś i napisałaś ze rozmawiałaś z rodzicami i jakimś cudem pozwolili ci do mnie przyjechać. Wybrałaś, wiec podróż pociągiem, aby siedząc w nim przedłużać sobie to nasze spotkanie, które było już pewniakiem. W nocy i na rano miałaś być w Łodzi ja spać nie mogłem, bo bardzo to przeżywałem i co kwadrans spoglądałem się na zegarek. Nie mogąc doczekać się chwili kiedy po Ciebie wyjadę.

Jednak w końcu nadeszła ta chwila. Wsiadłem w samochód i pojechałem na dworzec po ciebie. Po drodze kupiłem przepiękne kwiatki bo nimi chciałem powitać swoja ukochaną. Czekając na peronie na najważniejszy pociąg w swoim życiu myślałem o tym, czy Ci się spodobam i będę tym jakiego sobie wyobrażałaś. Wspólnie mówiliśmy, że wygląd nie jest najważniejszym, ale ja chciałem ogromnie abyś się nie zawiodła widząc mnie. Tak myśląc usłyszałem w megafonie że pociąg zaraz się pojawi serce zaczęło mocniej mi bić, a na ciele poczułem gęsią skórkę. Przyjechał i zatrzymał się na peronie podróżni zaczęli wychodzić i było już ich coraz mniej,a Ciebie nie widziałem już zwątpiłem w to szczęście którym przez ostatnie godziny żyłem, ale nagle ujrzałem Ciebie. Nigdy nie zapomnę tego widoku jaki zobaczyłem pamiętam nawet co miałaś na sobie niebieskie jeansy, białe adidasy i ciemno niebieski sweterek. Na ramieniu torbę podróżna no i te rozwiane włosy które dopełniały niesamowity obraz twojej osoby. Ty też mnie dojrzałaś i uśmiech rozjaśnił Ci twarz. Skierowaliśmy się w swoją stronę i ruszyliśmy na spotkanie przeznaczenia. Czym byliśmy bliżej siebie szybciej zaczęliśmy iść aż w końcu biegiem puściliśmy się. Tobie torba spadła z ramienia, a ja kwiatki upuściłem, ale to nie było ważne, bo poczułem Cię wreszcie w swoich ramionach. Objęłaś mnie za szyje i tylko usłyszałem ciche słowa jakie wypowiedziałaś „Kocham Cię najdroższy”. Objąłem Cię mocno w pasie i z radości aż uniosłem do góry. Świat zawirował przede mną ze szczęścia jakie mnie w tym momencie ogarnęło, gdy Cię postawiłem przed sobą, odgarnąłem włosy i delikatnie pocałowałem usta były słodkie i lekko wilgotne. Wstydliwy pocałunek, bo pierwszy, ale po chwili był już ten drugi mniej wstydliwy i tak długo oczekiwany. Usta połączyły się na dłużej w namiętnym pocałunku.

Gdy już i to mieliśmy za sobą podniosłem kwiatki i Ci je wręczyłem. Podniosłem twoja torbę a Ty wzięłaś mnie za dłoń i uśmiechnięci poszliśmy na parking, gdzie zostawiłem samochód.

W domu byliśmy po pół godzinie, bo to niedaleko. Po drodze powiedziałem Ci, że nie będziesz miała możliwości poznania mojej mamy, bo jest jeszcze na wyjeździe i dlatego będziemy tylko sami. Powiedziałem również że Milena tez będzie w karczmie nocować, ale na pewno ją poznasz. Uśmiechnęłaś się tylko dając mi do zrozumienia, że tak będzie najlepiej, gdy wjechaliśmy przez bramę na nasze spotkanie wyszły moje potwory. Troszkę się ich przestraszyłaś, ale wiedziałaś z opowieści, że to łagodne pieski i można im zaufać. One tez chyba wyczuły że jesteś ich przyszłą panią i w taki sposób Cię potraktowały.

Gdy weszliśmy do środka zaproponowałem Ci kapięl po podróży, a sam chciałem zrobić Ci jakieś kanapki. Zaprowadziłem do łazienki, wszystko pokazałem, dałem czysty, duży ręcznik i ucałowałem namiętnie, gdy wychodziłem pokazałem Ci szlafrok który możesz założyć na siebie. W kuchni zwinnie się uwinąłem, zrobiłem coś do picia, naszykowałem kanapki i wszystko zaniosłem do salonu. Usiadlem na kanapie i czekałem na ciebie. Wreszcie się pojawiłaś przepięknie wyglądałaś w bialym szlafroku przewiązanym w pasie szerokim paskiem. Uśmiechnięta usiadłaś obok mnie nasze oczy się spotkały i to wystarczyło że się przyciągały ku sobie, objęłaś mnie za szyje i usta odnalazły usta. Ten pocałunek bardziej był namiętny i pokazał jak bardzo tego chcemy. Języki były zwariowane i walczyły ze sobą w potyczce, ale wszystko co piękne chociaż na moment musi się zakończyć tym bardziej jak się wie, że nic nie trzeba przyspieszać, a my nie musieliśmy, bo przed nami były pełne trzy dni które razem mieliśmy spędzić. Później pokazałaś mi jaki z ciebie cudowny pasi brzuszek, bo zjadłaś wszystkie kanapki jakie Ci przyszykowałem, przez godzinę siedzieliśmy przytuleni do siebie i nie mogliśmy się nacieszyć sobą. Musiałaś mnie nawet dwa razy uszczypnąć, bo nie dowierzałem sobie, że to prawda i że rzeczywistości jesteś obok mnie. Gładziłem Cie po twarzy, włosach i co jakiś czas składałem pocałunek na twojej buzi. Również twoje dłonie często unosiłem do ust i na nich tez ustami go składałem. Widocznie nieczęsto byłaś po dłoniach całowana, bo to wyczułem było dla ciebie czymś nowym, ale radosnym. Czułem, że czujesz się przy mnie nie tylko dziewczyna, ale i kobietą.

Gdy nacieszyliśmy się już sobą zaproponowałem Ci przejażdżkę do karczmy. Chciałem przedstawić Cie cioci, bo ona wiedziała, że przyjeżdżasz. Zaprowadziłem Cie do swojego pokoju i przyniosłem też torbę podróżną abyś mogła się przebrać. Troszkę się uśmiechnąłem jak zauważyłem, że krępujesz się zdjąć szlafrok. Podszedłem, wiec do ciebie, pocałowałem i sam rozwiązałem pasek, ale nie rozchylałem go, bo bylem pewny, że jakbym to zrobił to wyprawa do karczmy nie była by już możliwa. Raz jeszcze ucałowałem i powiedziałem, że czekam na dworze po kilku minutach wyszłaś. Prześlicznie wyglądałaś cudowne miałaś nogi.

W drodze do karczmy czułem twoje skrepowanie, ale powiedziałem Ci, że ciocia i Milena bardzo Cię lubią i bardzo im się podobasz. To trochę Cię uspokoiło, ale myślę, że nie do końca jak wyszliśmy z samochodu i wziąłem Cie za dłoń, czułem, że jest wilgotna ze zdenerwowania i stresu. Zawsze wiedziałem, że najlepiej kłóć żelazo póki gorące, dlatego trzymając Cię mocno, wprowadziłem do karczmy. Ciocia była u siebie na gorze i tam Cię zaprowadziłem. Zdziwiłaś się tym powitaniem, bo na twój widok wstała zza biurka podeszła i serdecznie Cię uściskała. Odwzajemniłaś uścisk i wiedziałem, że pierwsze lody zostały przełamane. Po chwili wpadła Milena, ale ona nie ceregielował się. Podeszła wyściskała i wycałowała jak najbliższą osobę. Miałaś w niej od pierwszej chwili kumpelkę i przyjaciółkę.

Jak porozmawiałaś już z ciocią na której zrobiłaś zadziwiające wrażenie wspólnie z Mileną pokazaliśmy Ci całą karczmę, a ja byłem dumny, że mogłem o wszystkim mówić to moja dziewczyna. W karczmie spędziliśmy trochę czasu, a później wspólnie z Mileną pojechaliśmy do Łodzi, aby pokazać Ci kilka ciekawych miejsc. Byliśmy na ulicy piotrkowskiej gdzie spodobała Ci się przejażdżka rykszą. Byliśmy też w manufakturze i w sklepie o którym Ci już pisałem. Pokazaliśmy Ci łódzkie zoo i lunapark a na koniec pojechaliśmy na kręgielnie o której również wiele Ci pisałem. Tam
poznałaś moich znajomych i każdemu bardzo się podobałaś. Wszyscy koledzy zerkali na ciebie i nie mogli oderwać od Ciebie wzroku. Byłaś najładniejszą dziewczyna tego wieczora na kręgielni.

Dzień był pełen wrażeń i do domu wracaliśmy zmęczeni, ale uśmiechnięci i zadowoleni. Milenę podrzuciliśmy do karczmy sami na moment weszliśmy coś zjeść pasi brzuszku, a potem wróciliśmy do mnie. Wiedzieliśmy, że ten wieczór i noc to coś wyjątkowego, ale glośno o tym nie mówiliśmy dla żartu spytałem się Ciebie, czy śpisz ze mną, czy mam Ci pościelić w pokoju gościnnym. Tylko się uśmiechnęłaś i pocałowałaś mnie o więcej nie pytałem.

Ty jako pierwsza poszłaś się kąpać. Wróciłaś po kilku minutach owinięta w duży ręcznik lekko zawstydzona i skrępowana, aby Cię wyluzować powiedziałem abyś przejrzała moje płyty z muzyką, a ja w tym czasie również wezmę kąpiel. Poszedłem i ja do łazienki myjąc się czułem też poddenerwowanie tylko nie okazywałem tego po sobie, ale w głębi siebie to przeżywałem tak jak i Ty pierwszy raz stawałem na krawędzi przepaści i nie wiedziałem jak to dam rade przetrzymać. Nie chciałbym wpaść w nią szybko, ale długo być na gorze i cieszyć się Tobą.

Gdy wróciłem leżałaś na łóżku w ręczniku i słuchałaś muzyki. Na mój widok się uśmiechnęłaś, bo owinięty również w ręcznik musiałem śmiesznie wyglądać.

Położyłem się obok ciebie czekałaś na to bo od razu się do mnie przytuliłaś. Twoją głowę poczułem na swych piersiach, a dłoń na ramieniu. Byłaś gorąca jak ogień,a po chwili podsunęłaś się trochę wyżej i głowę uniosłaś. Długo wpatrywaliśmy się w swoje oczy ja w twoich przeczytałem, że pragniesz tego ty w
moich chyba to samo, bo nachyliłaś się i złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku. Poprzednie były wspaniale, ale ten był pragnieniem i mówił to początek tego co dziś się wydarzyło. Całując Cię przekręciliśmy się i teraz ty leżałaś na plecach, a ja bylem nad Tobą. Co chwile brakowało nam oddechu, ale jak go zaczerpnęliśmy znów zaciskaliśmy usta na sobie i pocałunek nie miał końca. Jedna rękę miałem pod twoja głową, a drugą gładziłem Twoje ramie i czułem na dłoni delikatność twego ciała. Bardziej namiętnie zaczęłaś mnie całować i język twój był coraz śmielszy być może to spowodowało, że dłoń opuściłem niżej i położyłem na twojej piersi. Drgnęłaś i poczułem mocny uścisk twoich rąk to jeszcze bardziej mnie onieśmieliło nieco wyżej miałaś wsunięty koniec ręcznika za pozostałą część i właśnie go wyjąłem nieco się uniosłem i przełożyłem go pod sobą. Drugą część odłożyłem na bok leżałaś nago i mocno mnie ściskałaś, ale ja dłoń miałem wolną. Położyłem ją ponownie na twojej piersi ręcznika już tam nie było, a jedynie coś co trudno opisać i nawet nie próbuje tego robić. Jędrna, zgrabna okrąglutka pierś ciepła o twardym sutku. Pocałunek się skończył usta Ci drżały, ale uśmiech miałaś na twarzy i nim zachęciłaś mnie do kolejnego kroku, który tak pragnąłem zrobić. Obniżyłem się troszkę i ustami dotknąłem twych przecudnych piersi, nawet nie przypuszczałem, że pocałunki jakie na nich składam mogą być tak podniecające i tyle radości mi dawać ale przekonałem się również, że i Tobie ogromna przyjemność to dawało. Każde dotknięcie ustami sutków powodowało, że westchnęłaś, a z ust wydobywał się głos rozkoszy. Jakby mruknięcie oznaczające kochanie całuj i nie przestawaj. Lizałem sutki i brałem je delikatnie w usta. Właśnie wyczułem, że to najbardziej lubiłaś i aż uniosłaś się leciutko podając mi piersi do kolejnego takiego pocałunku. Wyczułem, że czujesz się wspaniale także po twoich rekach na moich plecach. Każdy pocałunek to przytulenie mnie do siebie i delikatna rysa paznokciem na plecach. W pewnej chwili uniosłaś jedną rękę i dłoń położyłaś na mojej głowie. Palce bawiły się włosami, ale wyczułem, że lekko nieznacznie popychasz moją główkę ku dołu. Też tego chciałem, ale brakowało mi odwagi, a Ty mi ją właśnie dałaś wskazałaś mi kierunek do szczęścia i rozkoszy i nie tylko swojej, ale także i mojej.

Całując ustami twe ciało i leciutko kierowane przez twoją dłoń obniżałem się ku dołu. Na brzuszku malowałem językiem nieznany nawet mi obraz, ale pragnąłem zakończyć go jeszcze niżej. Dreszcze po mnie przechodziły na myśl co zaraz ujrzę i co pod ustami wyczuje. Myślę, że miałaś podobne myśli, bo im niżej usta moje czułaś tym bardziej robiłaś się spięta i nerwowa. Obejmując Cię ręką w okolicy biodra czułem jego falowanie łodzi rybackiej na spokojnym jeszcze morzu i wtedy na policzku poczułem twoje włoski Tak zbliżałem się do celu, twój skarb zamknięty w muszelce był już blisko, usta dotykały wzgórka łonowego, całowały namiętnie to miejsce, a język chciał poznać więcej i obniżał się. Wyczuł coś...włoski jeszcze niżej się zapuściły i dotknął wreszcie skarbu który ukrywałaś przez lata tylko dla mnie i teraz postanowiłaś mi go dać tylko mi i w całości. Usłyszałem też cichy szept radości jaki wydobył się z twoich ust. Ja także bylem bardzo ale to bardzo podniecony niemalże do granic wytrzymałości. Całowałem zachłannie to cudne miejsce, które właśnie w myślach nazwałem brama do skarbu jednocześnie gładziłem dłonią twoje uda i czułem, że z całej siły je zaciskasz bojąc się dać mi wszystko, ale wiedziałem i miałem pewność, że w pewnym momencie brama się otworzy a usta twoje powiedzą „masz mnie całą, bo jestem stworzona tylko dla ciebie”. Obniżyłem się jeszcze bardziej  całując uda od kolan po przepięknie rozwiniętych biodra jak u dorosłej już kobiety. Boże jak Ty pięknie wyglądałaś leżąc tak przede mną nago. Troszkę zawstydzona, skrepowana, ale uśmiechnięta i szczęśliwa. Ponownie zacząłem całować wzgórek i lekko napierać na to miejsce. Wyczułem, że uda jakby zwiotczały i nie były już tak zaciśnięte. Postanowiłem wykorzystać tą chwile twojej słabości lub większego podniecenia, a może sama już dałaś mi znak że jesteś gotowa na większa rozkosz i jej pragniesz. Uniosłem się troszkę, włożyłem rękę pod twoje udo i zacząłem je unosić do góry, nóżkę ugięłaś w kolanie i pozwalałaś aby się zginała, gdy była na tyle wysoko że mogłem ją przełożyć przez siebie. Zrobiłem to...ty w tym momencie własną dłonią zakryłaś swój skarb. Leżałem miedzy twoimi rozłożonymi udami i miałem przed sobą muszelkę, którą zakrywałaś dłonią, słyszałem szept i cichutkie słowa „wstydze się, bardzo się wstydzę”, pochyliłem się i delikatnie ucałowałem palce zakrywające dostęp do muszelki. Zadrżałaś cala „Kocham Cię” usłyszałem. Pocałowałem ponownie paluszki ojjj tak chce, chce  jestem twoja po tych stłumionych słowach jakie z trudem usłyszałem paluszki wolno odsłoniły to co dziewczyna ma najcenniejszego dla swojego chłopaka. Muszelka była przecudna, pokryta delikatnymi włoskami i aż prosiła, aby ją pieścić i całować. Nie dało się wytrzymać dotknąłem ją ustami i delikatnie pocałowałem, jęknęłaś z rozkoszy, a przez twe ciało przeszedł dreszcz. Wtedy zauważyłem, że sama podkurczyłaś drugą nóżkę i uniosłaś ją ku górze a po chwili rozłożyłaś na bok i dałaś mi całą siebie bez żadnych tajemnic. Usłyszałem jeszcze twój drżący głos „rób ze mną wszystko, wszystko, wszystko co chcesz jestem gotowa na wiele”. Dłońmi rozszerzyłaś muszelkę i zaprosiłaś do jej poznawania. Nie dało się temu oprzeć tym bardziej że tego tak bardzo pragnąłem. Przywarłem do niej ustami i pocałunków było bez końca. Teraz dopiero przekonałem się co to jest prawdziwe podniecenie i do czego jest się zdolnym. Myślę że ty również to czułaś bo na każdy pocałunek i dotknięcie językiem reagowałaś całym ciałem, prężyłaś się, unosiłaś do góry, drżałaś i nawet zaciskałaś muszelkę . Dociskałaś do niej dłońmi moją głowę to znów lekko odpychałaś tylko po to aby po chwili jeszcze bardziej ją docisnąć. Unosiłaś do góry nogi i stopy opierałaś na
moich plecach, zaciskałaś się  to znów szeroko rozrzucałaś na boki dając mi swobodny dostęp do muszelki, którą całowałem i pieściłem językiem a ty ruchami swego ciała wskazywałaś mi kierunki, gdzie mam dotknąć, gdzie go zagłębić, gdzie mocniej nim poruszać także jękami, szeptami dawałaś do zrozumienia co Cię podnieca i na którym miejscu mam się bardziej skoncentrować. Wyczułem że jak całuje i liże Cię wokół łechtaczki najbardziej to przeżywasz i dlatego na niej się skoncentrowałem, brałem ją w usta i delikatnie ściskałem, ssałem i pociągałem, śliniłem językiem i całą nim pocierałem. Robiła się bardziej nabrzmiała, wyczułem ustami mały języczek którym siusiu robisz on tez był nabrzmiały i ukazał się jak brałem go w usta. Drżałaś i to mówiło mi że podniecają Cię takie momenty. Poznawałem Cię całą i ty mi to ułatwiałaś.

W pewnym momencie poczułem, że popychasz moją głowę troszkę niżej, wysoko uniosłaś nóżki i mocno je rozszerzyłaś. Nie myślałem co robię i jak ważne było abyś była szczęśliwa i przeżyła to wszystko cudownie. Zadrżałaś i na moment zastygłaś w bezruchu po czym jęknęłaś z wielkiej rozkoszy. Całowałem Cię właśnie w miejscu pomiędzy dwoma dziurkami i wyczułem że sprawia Ci to ogromną radość. Z muszelki zaczęły wolniutko wypływać soczki twojego podniecenia pomiędzy rozwarte pośladki a ja je lizałem. Jejciu jaką Ci to sprawiało radość i jak bardzo tego chciałaś wtedy biodra ci się uniosły i aż wstydzę się powiedzieć...POCALOWALEM CIE TAM....Myślałem, że zabronisz ale ty tego nie zrobiłaś. Jęknęłaś tylko i wyszeptałaś drżącym głosem „Kocham Cię proszę nie przerywaj”. Wiedziałem że nie przerwę sam bardziej Ci jeszcze rozszerzyłem nóżki i językiem zacząłem Cię lizać. Wyczułem że najbardziej podnieca Cię to jak językiem dotykam muszelki, delikatnie go w nią zagłębiam a później wolniutko zjeżdżam nim w dół i dotykam drugiej dziurki jeżdżę nim wokół niej i znów do góry do muszelki. Dostawałaś wówczas dreszczy a ciałem twym aż rzucało nie mówiąc o szeptach, jękach i dłoniach zaciskających się na mojej głowie, gdy językiem dotykałem drugiej dziurki wyczuwałem, że tam dłońmi mnie aż zatrzymujesz i cała się wypinasz tak Cię to musiało podniecać. Powiem ci szczerze że mnie również i bylem szczęśliwy że dałaś mi wszystko, dosłownie wszystko całą siebie i najważniejsze że dałaś z radość i uśmiech. Kocham Cię najdroższa, kocham przeogromnie.

Rozochoceni i oboje bardzo podnieceni już nie kontrolowaliśmy swoich ruchów i swoich poczynań. Chcieliśmy oboje doznać czegoś co jest i nazywa się spontanicznością. Uniosłem się w pewnym momencie ty usiadłaś na łóżku i przywarłaś ustami do
moich. Straszna bitwa języków, a pocałunek niemal szaleńczy, gdy się skończył wiedzieliśmy czego chcemy. Uklękłaś przede mną tyłem i głowę położyłaś na łóżku. Biodra i pośladki wypięłaś w moją stronę na szeroko rozstawionych kolanach. Jezu co za widok i jaki. Na pół leżąco przysunąłem się do ciebie i po chwili cały zacząłem Cię całować pośladki, muszelkę, uda i wszystko czego ustami byłem w stanie dotknąć. Jęczałaś cały czas, a biodrami falowałaś jak okręt na morzu. Wypinałaś je i rozluźniałaś, gdy miedzy nimi Cię lizałem. Zaciskałaś, gdy schodziłem niżej do muszelki to były dla nas cudowne chwile i niezapomniane, ale wszystko ma swój koniec i podniety tez musi być preludium. Coś zaczęło się z Tobą dziać nie potrafiłaś już kontrolować własnego ciała i jęków jakie wydawałaś. Coś nadchodziło, coś wspaniałego. Uniosłaś się i szybko ponownie położyłaś się na plecach. Nogi podciągnęłaś do góry miałaś aż szalone spojrzenie ale i tak dojrzałem w nim uśmiech radość i miłość. Położyłem się jak poprzednio i szybko zacząłem całować i lizać całą muszelkę. Uwagę skupiałem na łechtaczce byłaś coraz bardziej mokra i niesamowicie podniecona. Puściłaś moją głowę i dłońmi zaczęłaś pieścić swoje cudowne piersi. Jęczałaś, drżałaś i kompletnie się nie kontrolowałaś. Ja tez tak reagowałem.

Nagle jakby wszystko zamarło cisza, spokój i bezruch. Czułem że cała zwiotczałaś jakbyś nie była zdolna do niczego ale to była cisza przed burzą. Po kilku sekundach powstał jakby grzmot który ożywił wszystko wokół nas, a Ty kochanie doznałaś tej cudownej rozkoszy której tak bardzo oczekiwałaś, a którą ja tak bardzo pragnąłem Ci dać.

Teraz to już nie były jęki, ale krzyki ciałem twym rzucało, a uda co chwile zaciskałaś na mojej głowie po to aby za chwile je rozluźnić i znów zaciskać. Lizałem Cię bez przerwy i pod ustami czułem jak nerwowo zamykasz muszelkę i rozluźniasz. Cała byłaś mokra a soki wypływające z ciebie to rozkosz podniecenia i pełnego doznania. W końcu wolno zaczęłaś się uspokajać. Ciało miałaś już pod kontrolą. Rozłożyłem ci jeszcze nóżki i polizałem muszelkę na co tylko się uśmiechnęłaś i powiedziałaś „Kocham Cię”. Uniosłem się i po chwili byłaś w
moich ramionach. Tuliłaś się szczęśliwa i zadowolona oczy miałaś rozpromienione i mówiące... tak to było to czego tak pragnęłam.

Ale nagle spojrzałaś się na mnie i powiedziałaś z uśmiechem....”teraz na mnie kolej za rozkosz należy Ci się podwójna rozkosz”.

Ale o tym nie będę pisał, bo twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze i ty się liczysz.

Kocham Cię”

Pisałem to prawie do południa i nie widziałem nawet tak czas płynie. Myślami cały czas byłem z nią. Dałbym wszystko by teraz było już dobrze i ona była koło mnie.

Perspektywa Diany...
Wróciłam do domu, ale Arka i tak nie było. Cieszyłam się nawet z tego powodu, bo na spokojnie chciałam go pakować, jednak uświadomiłam sobie, że mam lepsze zajęcia, a on równie dobrze może zrobić to sam. Otworzyłam walizki i czekałam na jego powrót. Czułam się już prawie wolna, ale jak on już wyjdzie ze swoimi walizkami to będę całkowicie spokojna. Położyłam się i włączyłam laptopa, by zobaczyć co się dzieję w świecie.
Kilka minut po 12 drzwi się otworzyły, a w progu salonu stanął Arek. Spojrzał dziwnie na mnie i jeszcze gorzej na walizki. Ruszył gwałtownie i...
***
Mamy rozdział, który czekał bardzo długo. Mówiłam, że będzie niespodzianka i jest. 
Kolejny będzie jak tylko zobaczę dużą ilość komentarzy. Czekam i pozdrawiam.

Już za kilka dni minie rok odkąd zaczęłam prowadzić bloga i moje pierwsze opowiadanie PERYFERIESIATKARSKIE :)
Ten czas tak szybko zleciał oj oj :) 

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 3 - Mój anioł.

Perspektywa Klauna...
            Patrzyłem na nią, a moje serce biło coraz szybciej i wpłynęła do niego radość, ale też i żal. Nie mogłem od niej oderwać oczu. Nie wiedziałem, czy to tylko głupi zbieg okoliczności, a ja śnie. Słyszałem, że ktoś wypowiada moje imię, ale nie potrafiłem się odezwać. Poczułem jak ktoś mnie szturcha. Przerzuciłem wzrok na tego osobnika i ujrzałem Bartmana. Z wielkim uśmiechem i świecącymi oczami. Od razu było wiadomo, że ma kogoś na oku.
-Też Ci się ta pani spodobała? - kiwnął głową w stronę dziewczyny.
-Tak tylko zerkam – spuściłem wzrok, ale kątem oka patrzyłem na nią.
-Jest śliczna i chyba do niej wystartuje – powiedział zawzięcie.
-Próbuj, próbuj – czułem żal.

Nie byłem pewien czy to ona, ale śniłem o niej tyle razy. Te kontury i głos, który słyszałem jeszcze ostatnimi miesiącami bardzo często. Przez to całe zamieszanie nie spojrzała nawet na nas i dalej nie patrzy. Śmieje się dziwie do tego całego Maćka. Do szatni wszedł chłopak i przyniósł kule. Podał je Arkowi, a ten tylko położył je obok dziewczyny i dalej patrzył w ścianę. Nie wiedziałem co jest grane, co to za kule i co tutaj robią? Siatkarze wyszli z szatni już na boisko. Zostałem tylko ja, Wlazły, Miziator, Maciek i wszedł Bartman. Niby się przebierałam, ale tak naprawdę cały czas patrzyłem na nią. Jej przyjaciele usiedli i spojrzała w moim kierunku. Przeleciała po nas wzrokiem i wróciła do rozmowy z Maćkiem. Jednak po chwili znowu przerzuciła wzrok na nas. Dokładnie na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały, ale ona długo nie wytrzymała i spojrzała się w podłogę. Nie zrezygnowałem i dalej czekałem aż popatrzy. Po chwili ponowie spojrzała mi w twarz. W jej oczach widziałem wielkie przerażenie i radość. Czułem jakby chciała się do mnie odezwać, ale wszyscy na nas patrzą i nam to uniemożliwiają. Nie mogłem uwierzyć, że to ona. Tak nagle ją straciłem, a jeszcze naglej ją odzyskałem. Czy to na pewno ona? Może się mylę i mam złudzenia? Poznaje ją, ten głos i imię. W tyle przypadków w jednym miejscu to nie wierze.
-Michał co z Tobą? - Bartman mnie szturchnął.
-Zostaw mnie – odepchnąłem go.
Nic się nie odezwał tylko wyszedł na sale. Wlazły usiadł obok mnie i patrzył również na nią. Wiedział, że tam zerkam.
-Winiar co się dzieje? - zapytał ciszej.
-To ona Mario to ona – mówiłem jak zaczarowany.
-Kto? - nie wiedział o czym mówię.
-Moja Diana, mój anioł – odwróciłem twarz w jego stronę.
Zrobił wielkie oczy i upewnił się, czy mówię o tej samej dziewczynie co siedzi z nami w tym pomieszczeniu. Chciałem mu coś powiedzieć, ale głośnie wrzaski Miziatora mi w tym przerwały.
-Dziewczyno co Ty wyprawiasz? - uniósł głos w jej kierunku.
-To co do mnie należy – odpowiedziała mu pewnie.
-Nie rozumiesz, że nie możesz? - ukucnął przed nią.
-Właśnie to Ty nie rozumiesz, że mogę wszystko, bo nie jestem niewładna aż tak – odepchnęła go.
-Blanka proszę nie rób tego. Nie chce się kłócić, ale musisz na siebie uważać – odezwał się ten Maciek, z którym przyjechała.
-Maciuć wszystko będzie dobrze – puściła mu buziaka i zdjęła swoje spodnie.
W tym samym czasie wszedł Bartman. Uśmiechnął się na ten widok, ale jak zobaczyliśmy ją w całej okazałości, kiedy Maciek usiadł, to jego uśmiech zniknął. Zmierzyłem ją od góry do dołu i przełknąłem ślinę. To samo zrobił Mariusz, a jej przyjaciele byli niewzruszeni.
Wiele razy wyobrażałem sobie jej ciało, dotyk i wszystko po kolei. Jednak teraz byłem wstrząśnięty. Otóż mój anioł na na lewej nodze miał protezę. Nie rozumiałem tego, ale moja Diana nie miała nogi. Patrzyłem na nią zamglonym wzrokiem, a ona spojrzała na mnie z żalem i zwiesiła głowę. Ubrała swój strój, zmieniła protezę, na sportową i założyła na jedną nogę sportowe żarówiaste buty. I dzielnie wstała z ławki. Nie spojrzała już na mnie tylko wyszła i udała się na salę, a Miziator i Arek wybiegli od razu za nią.
-Misiek powodzenia życzę, ale ta dziewczyna nie jest chyba dla mnie.
-Głupi jesteś Bartman – wkurzyłem się, że tak podszedł do sprawy.
-No co? - zapytał oburzony -Jest za bardzo szalona. Nie ogarnął bym jej dosyć, że siebie nie mogę.
-Właśnie tym się różnimy gdybyś nie wiedział – odparłem i udaliśmy się na sale.
Zaraz mieliśmy grać z trzema drużynami, a dziewczyny już zaczęły. Idąc balkonem nad salą. Zobaczyłem mojego anioła. Z tego co zauważyłem była libero. Nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Dosyć że straciła z jakiegoś powodu nogę, to się nie poddaje tylko idzie i gra. Stanąłem i nie mogłem się na nią napatrzeć. Ktoś mnie szturchnął przez przypadek, bo stałem na środku drogi. Rozmarzony w swoim świecie. Okręciłem się dwa razy i moje oczy dostrzegły Miziatora. Stał i całował się z jakąś dziewczyną koło toalet. Pokręciłem głową bez zrozumienia i zszedłem na dół. Panie zaczęły mecz i dzielnie grały. Gardini chodził i cały czas patrzył na Dianę. Najwidoczniej był to jej wujek. Był bardzo wściekły, bo na wszystkich się darł. Nie podchodziliśmy już do niego i zajęliśmy się rozgrzewką. Przed rozpoczęciem naszego meczu jeszcze raz spojrzałem na nią. Nie widziała mnie, ale ja za to widziałem jak dobrze sobie radziła w tym co robi.
Zaczęliśmy grać nie wiem jakim zespołem, bo było dla mnie to mało istotne. Nic się nie liczyło tylko ona. Rozgrywałem kolejne piłki, by jak najszybciej skończyć grę i móc dalej na nią patrzeć.
Oczywiście wygraliśmy z naszymi przeciwnikami, ale każdy wiedział, że to tylko zabawa i nie zachwycaliśmy się tym nie wiadomo jak. Za chwile mieliśmy rozgrywać mecz ponownie, ale teraz udałem się na górę by móc oglądać poczynania mojego anioła. Po chwili obok mnie pojawił się Bartman. Szturchnął mnie ramieniem i czekał aż się odezwę. Jednak ja milczałem, a on nie odpuszczał i dalej mnie dręczył.
-Chcesz coś konkretnego? - nie wytrzymałem i krzyknąłem.
-Sorry, ale nie wiem na co się pogniewałeś – myślałem, że go zaraz rozwalę.
-Zibi jesteś moim przyjacielem a jesteś głupszy niż ustawa przewiduje.
-Nie jest tak źle – zaczął się śmiać.
-Jest – obróciłem się w jego stronę, ale i tak dalej zerkałem na moją ukochaną – Podobała Ci się ta dziewczyna – skinąłem w jej stronę głową- Jednak jak tylko zobaczyłeś że nie ma nogi to od razu się wycofałeś. Dla mnie takie zachowanie jest bezczelne. Dobrze wiesz, że nie lubię czegoś takiego i będę to karcił.
-Po prostu wiesz jak ze mną jest. Ciężko mi znaleźć tą jedyną.
-Jak ją znajdziesz to zapamiętaj. Nie patrz na to jak wygląda ale jaka jest i jak się zachowuje to jest ważne – spojrzałem jeszcze raz na boisko i z dziwnym spojrzeniem udałem się na dół. Zostawiają Bartmana ze swoimi myślami.
Zagraliśmy jeszcze dwa mecze i było po całym turnieju. Wszyscy tak o tym trąbili od miesiąca, a na szczęście wszystko się udało. Oczywiście nikt nie dał rady nas pokonać, ale to nie było ważne liczyła się dobra zabawa i nasze samopoczucie. Moje nie było najlepsze, ale odkąd zobaczyłem Dianę to chodzę jak w skowronka. Ja nie jestem pewien że to ona, ale ten głos i wygląd. Wszystko jakby mi mówiło, że to właśnie osoba na którą tyle czekałem, ale jest mały problem, bo od pewnego czasu to ja każdą dziewczynę bym wziął za nią. Jednak żadna nie jest tak wyjątkowa i odpowiednia. Nie mam pojęcia co mam zrobić, ale jak mam jakiś ślad to na pewno tego tak nie zostawię tylko zrobię wszystko, by dojść prawdy, czy to ona.
Przebraliśmy się z chłopakami po uroczystym zakończeniu i wszyscy byli zaproszeni na imprezę do dużego klubu. Był wynajęty tylko dla zawodników i trenerów. Oczywiście przyszła część męska jak i damska. Pojechaliśmy do domu, by się w miarę uszykować. Razem z chłopakami cieszyliśmy się bardzo z tego wszystkiego. Nie chodziło tylko o wygraną, ale o ludzi których mogliśmy poznać. Po ceremonii wymieniliśmy się koszulkami właśnie z tą drużyną od mojej rzekomej Diany. Oczywiście z Miziatorem i Maćkiem też. Nie znaliśmy ich w ogóle no bo skąd, ale w szatni jakoś nam wszystkim zaczęła się kleić gadka. Bartman razem z Maćkiem podłapali wspólny temat, a potem to już się włączyli wszyscy po kolei. Na koniec jak każdy chciał się udać szykować na imprezę stwierdzili, że dokończymy rozmowę właśnie tam. Zbytnio się jej nie przysłuchiwałam tylko cały czas patrzyłem na nią. Jej twarz, ruchy, śmiech i wieczny uśmiech na twarzy. Cały czas żartowała z chłopakami i nie liczyło się dla niej to że nie ma nogi. Po prostu czerpała wszystko co najlepsze w życiu. Nie spojrzała na mnie ani razu, ale to nic, bo chociaż mogłem swobodnie się jej przypatrzeć. Przebrała się bez skrępowania jako jedyna z dziewczyn w naszej szatni i czekała na Maćka, który jak zauważyłem cały czas też na nią zerkał.
W domu nie wiedziałem co mam ubrać. Chłopaki już dawno byli gotowi, a ja biegałem w bokserkach po domu i szukałem chyba samego siebie.
-Misiek czego szukasz? - zapytał Wlazły patrząc na mnie jak na idiotę.
-Właśnie nie wiem co mam ubrać.
-Ostatnio pożyczałem od Ciebie koszulę, jest już wyprana i wisi u Ciebie w szafie. Do tego twoje idealne spodnie na które lecą wszystkie laski, butki i jedziemy – skwitował mnie.
-Jesteś wielki przyjacielu – krzyknąłem i wbiegłem do swojego pokoju.
-Mario Ty jesteś jego drugą mamą – zaśmiał się Kubiak.
-Nie drugą a pierwszą – podkreślił Wlazły.
-Słyszę to wszystko przyjaciele – odezwałem się.
-No i bardzo dobrze, zadzwonimy do twojej mamy i powiemy że sobie zupełnie nie radzisz i żeby tu przyjechała – mówił Bartman.
-Mi się ten plan podoba będziemy mieli chociaż pyszne obiadki – dodał uśmiechnięty Kubi.
-Nawet nie próbujcie, bo obiadki będą, ale na laski będziemy mieli szlaban – zacząłem ubierać buty – Zresztą ja właśnie jadę do kobiety która powinna się mną zająć już dawno, ale mama to to nie jest- zacząłem tajemniczo.
-Oj Winiar oby Ci się udało, bo łatwe to nie będzie na pewno – Bartman poklepał mnie po placach i zeszliśmy na dół do mojego auta.

Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Odstawiłem auto i udaliśmy się do klubu. To miejsce było nad niewielkim jeziorem i widok zza niego był piękny i miał swój urok. Dużo osób czekało przed i rozmawiało. Próbowałem dostrzec Diany, ale nie widziałem jej nigdzie. Zauważyłem tylko Miziatora, ale nie był z nią, a z jakąś blondynką i nieźle się już bawili. Bartman również pytał o Maćka, ale nikt nie wiedział gdzie jest. Usiedliśmy przy stoliku duża część osób bawiła się na parkiecie. Oczywiście były to zawodniczki z zawodnikami. Na moje nie szczęście stoliki były duże i w naszym gronie siedzieli głównie chłopaki z szatni, ale w towarzystwie Miziatora i jego koleżanki. Niby nic złego nie robili, ale ona wiecznie się do niego kleiła i macała, a jemu to bardzo pochlebiało. Siedzieliśmy i gadaliśmy o wszystkim. Arkowi(Miziatorowi) cały czas dzwonił telefon ale odrzucał połączenia i wracał do szeptania dziewczynie czegoś na ucho. Nie minęło pięć minut, a ona mu coś powiedziała. Oczy mu się zaświeciły i bez większych wyjaśnień wspólnie udali się do toalety. Pokręciłem z niedowierzaniem głową, a Wlazły tylko kiwnął głową żebym dał sobie spokój i kazał spojrzeć w stronę drzwi. Zerknąłem, a moje serce od razu zaczęło szybciej bić. Weszła ona kobieta mojego życia w towarzystwie Maćka. Pomagał jej przecisnąć się przez tłum i wszyscy podchodzili i gratulowali jej meczu. Bo po tak długiej przerwie i jeszcze bez nogi weszła na boisko i zagrała bardzo dobry mecz. Szli w kierunku naszego stolika. Usiedli naprzeciwko mnie i zrobiła jeden ruch. Spojrzała się w pewnym momencie na mnie, a ja ten kontakt wzrokowy utrzymałem. Patrzyła na mnie i jej twarz nic nie wyrażała, ale w pewnym momencie jakby sobie coś przypomniała. Jej oczy zrobiły się duże i chciała coś powiedzieć. Jednak Maciek ją zajął, a ja zwinnie wstałem i podszedłem do baru. Zamówiłem sobie setkę ale uświadomiłem sobie, że nie mogę wypić, bo mam auto, a u chłopaki już dawno zaczęli pić, więc nie będzie miał kto wrócić. Wziąłem wodę gazowaną z lodem i przechyliłem naraz, by obudzić swoje ciało. Odwróciłem się do przodu aby spojrzeć w stronę Diany, ale jej ciało uciekało mi z każdą sekundą. Szła w stronę toalet z dziwnym wyrazem twarzy. Na początku obróciłem się z powrotem do baru, ale potem uświadomiłem sobie, że tam jest Arek z tą laską. Ruszyłem w tamtą stronę, musiałem przecisnąć się przez parkiet i ogromny tłum ludzi. Zanim to zrobiłem chwila minęła. Kiedy dotarłem do toalet Diana wyszła stamtąd tak szybko jak tylko noga jej na to pozwalała. Nie widziała mnie bo stałem w jednym końcu korytarza, a ona skierowała się do wyjścia awaryjnego i była od razu na powietrzu. Chciałem iść za nią, ale wszedłem do środka. Na początku nikogo nie zauważyłem, ale jak chciałem wejść do jednej z kabin to przy ścianie ujrzałem ich dwoje. Arek w najlepsze całował dziewczynę i pozbywał się jej ciuchów. Specjalnie uderzyłem w drzwi, by mnie usłyszeli. Próbowali doprowadzić się do porządku, ale słabo im wyszło.
-Zajęte nie widać? - krzyknął zły Arek.
-Nie, ja tutaj widzę tylko jednego skurwysyna który zdradza swoją dziewczynę. Weź się człowieku ogarnij.
-Zajmij się swoimi sprawami i wyjdź – polecił mi i dalej zaczęli się całować.
-Szczęścia wam życzę – wyszeptałem i wyszedłem.
Udałem się w tą samą stronę gdzie weszła Diana. Owiało mnie lekkie powietrze, bo nie było już za ciepło i zacząłem się rozglądać. Na horyzoncie dostrzegłem drobną posturę. Przy jeziorku był mały mostek a na nim stała Diana. Podszedłem do tego mostu i zrobiłem mały krok na niego. Dziewczyna była w połowie i jak tylko byłem blisko niej to się miarowo poruszyła po czym odwróciła. Spojrzała z niedowierzaniem i widziałem, że płakała. Zatrzymałem się kawałek za nią tak że mogłem dokładnie opisać jej plecy. Czekałem czy coś powie, byłem bardzo ciekaw czy w ogóle wie kto ja jestem. Zacząłem się rozglądać dookoła widok był piękny, a w tle było słychać delikatne łaknie dziewczyny. Udawałem że nie patrze na nią, ale jednym okiem cały czas zerkałem na jej osobę. W pewnym momencie obróciła się do mnie i patrzyła na moją twarz. Po chwili usłyszałem jakby cichy głos. Wydawało mi się, że coś powiedziała. Przysunąłem się bliżej do niej i poczuła to.
-Diana...- zacząłem bardzo niepewnie.
-Michał...- wypowiedziała moje imię i ukucnęła.
Patrzyłem na nią z góry i słyszałem jak bardzo płacze. Nie powstrzymywała tego tylko płakała, a jej wielkie łzy spadały na jasną bluzkę. Ukucnąłem przed nią i uniosłem jej pod brudek. Nie patrzyła mi w oczy tylko cały czas patrzyła gdzieś za mnie. Chwyciłem ją pod nogi, ręce położyłem na swojej szyi i uniosłem do góry. Zszedłem z mostu i usiadłem z nią na murku. Siedziała na moich kolanach i cały czas ryczała jak bóbr. Nie wiedziałem co zrobić i jak temu zapobiedz. Chwyciłem jej twarz w dłonie i już wtedy patrzył mi głęboko w oczy. Teraz jestem pewny, że to są te moje jedyne oczy bez których nie będę mógł żyć już nigdy.
-Aniele czekałem na Ciebie tyle czasu i w końcu Cię mam.
-Boże – wyłkała – Ja dalej nie mogę w to uwierzyć, że to wszystko się tak stało. Życie jest okropne.
-Daj spokój ten idiota nie był ciebie wart. Nie znam go, ale od piątku los dużo mi o nim powiedział.
-Ale ja nie płacze z jego powodu – wyjaśniła mi – Już dawno wiedziałam, że on mnie oszukuje i wszyscy mi to mówili, a ja bałam się zostawić. Jednak po tym co zobaczyłem czuję do niego taką nienawiść, że nie miałbym siły płakać.
-To dlaczego jesteś cała w histerii? - nie mogłem pojąć.
-Dlatego, że nie mogę uwierzyć w to, że przez tyle czasu pisałam z Michałem Winiarskim i nie byłam tego świadoma, a do tego... - widziałem jak bardzo jest niepewna – Ja Cię Kocham – wyszeptała szeptem.
-Czekałem, szukałem, wariowałem, próbowałem zrozumieć z jakiego powodu odeszłaś i czemu los mi Cię zabrał – wymieniałem.
-Michał wypadek, jedna rozmowa i koniec normalnego życia – dotknęła swojej protezy.
-Jeden koniec ma zawsze drugi początek i mój zaczyna się właśnie teraz- przytuliłem się do niej.
-Ja Ciebie oszukałam – odparł i zeszła z moich kolan.
-Już dawno tego nie pamiętam i to wypadek przy pracy. Mnie nie interesuje ile masz lat, a to jaka jesteś. A jesteś cudowna – położyłem swoje ręce na jej brzuchu.
-Michał ja nie mogę niszczyć Ci życia, jesteś sportowcem masz opinie i jesteś młody – mówiła właściwie krzyczała.
-Diana cicho – położyłem palca na jej ustach.
-Michał nie – odsunęła rękę – Ja nie mogę utrudniać Ci życia, ja sama sobie z tym radzę, ale nie chce być problem dla Ciebie.
-Nie będziesz żadnym problemem, nie liczy się to jak wyglądasz, ale to jaka jesteś mówię Ci to po raz kolejny.
-Michał ja nie mogę – znowu zaczęła łkać – Nigdy nie za tańczę z tobą tak jak trzeba w sukience, nie będę kobietą która dobrze będzie przy tobie wyglądać.
-Powiedz tak jeszcze raz a się obrażę, bo nie lubię słuchać głupot.
-Boje się, boje się, bo wiem, że źle z tobą postąpiłam, ale zrobiłam to dla Twojego dobra. Nie chciałam byś się nade mną litował.
-Daj spokój już dziewczyno – chwyciłem ją za ramiona i obróciłem ją do siebie przodem
-Ja cię Kocham tak samo jak ty mnie, więc te wszystkie twoje argumenty są mało ważne i nieistotne.
-Michał jakie to wszystko jest trudne – położyła dłoń na moim policzku i przejechała po nim swą delikatną rączką.
-Ja już Cię samej nie zostawię – na te słowa ucałowała mnie delikatnie.
-Co ja teraz zrobię? - zapytała sama siebie – Nie chce z nim mieszkać, nie chce go znać, nawet nie interesuje go to gdzie teraz jestem.
-Powiem po raz drugi i ostatni – zacząłem się śmiać – Nie zostawię Cię i będziesz mieszkać ze mną.
-Michał nie chce być twoim problemem już teraz. Zawieź mnie do domu, a spotkamy się kiedy indziej. Ja dzisiaj już nie chce funkcjonować.
-Nie zostawię Cię samej – odparłem pewnie.
-Arek nie wróci dzisiaj do domu. Mogę się założyć, a jutro każe mu się spakować i zniknąć z mojego życia.
-Boje się o Ciebie księżniczko – pocałowałem ją.
-Zawieź mnie do domu – wyszeptała i wtuliła we mnie.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do auta. Kazałem chwile poczekać i wróciłem do klubu bo jej rzeczy. Wytłumaczyłem Maćkowi co i jak, ale nie chciał mnie słuchać. Jednak Wlazły pomógł i kazał mi jechać, a on miał się nim zająć. Pożegnałem się z nimi i wróciłem do auta. Diana leżała wygodnie w fotelu z lekko przymkniętymi oczami. Nie mogłem jej zostawić w takim stanie. Zabrałem ją do siebie i po drodze zasnęła na dobre. Nie poczuła nawet jak dotarliśmy do domu. Na rękach zaniosłem ją do siebie i położyłem do łóżka. Jeszcze kilka godzin temu nie powiedziałbym że ona będzie koło mnie, a co dopiero w moim łóżku. Leżała a ja patrzyłem w nią i częściowo jej nogę. To niby nic, bo u niej tego właściwie nie widać. Jest tak samo piękna jak była i to się nigdy nie zmieni.
Wykąpałem się i położyłem obok mojego anioła teraz już wiedziałem że zawsze będę koło niej zasypiać i się budzić.

Perspektywa Diany...
            Otworzyłam oczy i wtuliłam głowę w pościel jak zawsze miałam zwyczaj. Jednak nie poczułam swojego charakterystycznego zapachu, ale męskie perfumy, które były cudowne. Szybko usiadłam i rozejrzałam się dookoła. Z mojej lewej strony leżał on mmm mój idealny. Kocham go i mam go koło siebie wreszcie. Zegarek wskazywał 8 rano, a ja całą noc spała z protezą. Źle to wyszło, ale Michał najwidoczniej tego nie przewidział. Wzięłam zeszyt który leżał na szafce i długopis.

Kochany muszę wracać do siebie. Dziękuję, że się mną zaopiekowałeś wczoraj. Chyba faktycznie nie byłabym w stanie sobie sama poradzić. Mój numer wpisuje Ci w komórkę. Pod nazwą...sam znajdziesz jak kochasz. Załatwię wszystko z Arkiem i się odezwę albo sam to zrobisz. Już twoja wola. Dziękuję i przepraszam za kłopot. Diana”

Wyszłam z pokoju po cichu i w progu natknęłam się na uśmiechniętego Mariusza.
-Nie zadam dużo pytań, ale dwa na pewno – zaczął wesoło.
-Tak, więc słucham uważnie – dołączyłam się do niego.
-Uciekasz od mojego przyjaciela? - zapytał z krzywą miną.
-Nie uciekam ale muszę wracać do siebie żeby ułożyć sobie życie.
-W porządku – przytaknął – Odwieść Cię do domu? - zaproponował.
-Chyba skorzystam – powiedziałam niepewnie.

Mariusz zabrał swoje rzeczy i udaliśmy się jego autem w stronę mojego domu. Po to bym mogła raz na zawsze skończyć z Arkiem i być z Michałem już na dobre i złe.

Perspektywa Klauna...
            Przebudziłem się i chciałem przytulić się mojego anioła, ale poczułem pod dłonią tylko kartkę. Przeczytałem ją i chwyciłem telefon. Znalazłem numer pod nazwą „Siatkarka”. Uśmiechnąłem się do siebie i odpaliłem laptopa. Wyobrażałem sobie jak by wyglądało nasze pierwsze spotkanie, ale po co je sobie wyobrażać jak mogę to przelać na kartkę. W tym momencie pragnąłem jej, jej ciała i wszystkiego co z nią związane. Pisanie pochłonęło mnie na dobre...
***
Mamy kolejny rozdział, mam nadzieje, że będzie się podobać, bo Diana spotkała Miśka. Będą szczęśliwi? Tego dowiecie się z czasem, ale jak wspominałam miało być tylko szczęście, jednak zawsze jakieś małe zamiany mogą zajść. Czekam na wasze opinie. Tak jak już wspomniałam ostatnio. Kolejny rozdział będzie małą niespodzianka. Otóż wyniknie mała zmiana, mam nadzieje, że się spodoba i częściej będę mogła tak robić, ale jak chcecie się dowiedzieć, co to takiego czekam na wasze komentarze i pozdrawiam :)

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 2 - Szybsze bicie serca.

Perspektywa Diany...
Turniej na dzisiaj już się dawno skończył, bo rozmawiałam z Maćkiem, a Arka jak nie było tak nie ma. Nie rozumiem już jego postępowania. Na początku wspierał mnie bardzo, a teraz z dnia na dzień jest coraz gorzej. Tak jakbym ja była jego problemem od którego chciałby uciec gdzieś daleko za wszelką cenę. Siedzę w salonie i znowu patrzę się w tej głupi telewizor. Nie wiem co mam już ze sobą robić. Przeczytałam już tyle książek, że nie wiem, czy jeszcze jakąkolwiek chce mi się zaczynać. Przyzwyczaiłam się do takiego stanu jaki jest i niby nic się nie zmieniło, ale jednak doskwiera mi to. Poruszam się bez kul, ale z nimi czuję się bezpieczniej. Jak na razie są moją jedyną podporą w tym wszystkim no i oczywiście jest jeszcze Maciek, ale on też nie zawsze może być ze mną. Idą do kuchni usłyszałam dźwięk dzwonka. Dobrze, że już szłam w tamtym kierunku, bo jakbym siedziałam to nie podniosłabym się. Spojrzałam przez judasza i ujrzałam swojego najdroższego wujka. Otworzyłam drzwi, a on jak zawsze zmierzył mnie wzrokiem i cwaniacko się uśmiechnął.
-Witam Cię kochana – puścił mi buziaka i wszedł do środka.
-Też się cieszę że przyszedłeś, a w jakim celu? - może byłam niemiła, ale no sorry przychodzi na pewno po to by mnie opieprzyć.
-Nie widzieliśmy się odkąd wróciłaś z Kołobrzegu.
-Czyli minęło tylko kilka dni, a jak tam turniej?
-Dobrze, ale nasi przegrali z takim rywalem nie mieli nawet szans zresztą nikt by nie miał – nie potrafił odpowiedzieć krótko na temat siatkówki tylko musiał od razu rozwinąć swą myśl na litanie.
Jednak nie dziwie mu się, bo siatkówka to większa część jego życia i facet naprawdę się na tym zna.
-Rozmawiałeś dzisiaj z Arkiem? - zapytałam.
-Wymieniliśmy tylko kilka zdań, bo jak wiesza sam też musiałem zająć się drużyną.
-Przecież ty masz reprezentacje – nie rozumiałam go chciał mi już coś odpowiedzieć, ale przerwałam – Dobra mniejsza o to, a chcesz herbaty.
-Nie odmówię – skinął głową i udaliśmy się do kuchni.
-A gdzie jest tak w ogóle Arek? - odezwał się Gardi pijąc herbatę.
-Nie mam zielonego pojęcia i nie obchodzi mnie to już chyba – powiedziałam smętnie.
-Coś wam się nie układa chyba za dobrze – zawsze wiedział co jest na rzeczy.
-Nie że nie układa, ale coś zaczynamy się rozchodzić tak jakbym byłam jego największym problemem.
-Nie mów tak – skarcił mnie.
-Ale tak jest. Jak on gdzieś wychodzi, a ja chce też to kategorycznie mi zabrania no ja tak nie chcę.
-Jednak to dla twojego dobra dobrze wiesz. że masz... - nie dałam mu skończyć, bo wiedziałam co powie.
-Tak wiem nie mam nogi, ale to nie znaczy, że nie mogę już żyć normalnie tak jak cała reszta.
-Ja nie mówię, że masz nie żyć, ale musisz go też zrozumieć. Masz wieczne humorki i nie raz załamki, a on to wytrzymuje i bardzo Cię kocha.
-Ja go również – nie byłam pewna tych słów – Jednak coś jest nie tak i nie chcę być dla niego ciężarem w ogóle dla nikogo.
-Diana proszę... - znowu chciał coś powiedzieć, ale nie dane było mu dokończyć, jednak tym razem przerwał mu Arek który wszedł do kuchni.
Stanął obok mnie i głęboko spojrzał mi się w oczy. Uniosłam głowę i również w nie spojrzałam. Podobno w ukochanego oczach można spotkać coś ciepłego, ale ja w jego nie mogłam tego dostrzec. Tylko patrzyłam w jego soczewki jak paletę kolorów.
-Kochanie nie wiem dlaczego masz o mnie takie zdanie – położył dłoń na moim policzku.
-Bo tak to czuję, a wiesz, że jestem osobą szczerą i wolę powiedzieć co mi leży na sercu.
-To ja was zostawię i do jutra Arek – Andrea się z nami pożegnał i wyszedł.
Arek złapał moją twarz w dłonie i dalej patrzył mi w oczy. Odwróciłam twarz po chwili i wróciłam do swojej herbaty. Byłam przekonana, że on odejdzie, ale nie odpuścił mi. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył mnie na łóżku i ułożył swoją głowę na moim brzuchu.
-Co robimy tak w ogóle? - zapytałam się.
-Ja leże ze swoją ukochaną dziewczyną, którą Kocham bardzo, bardzo. Ona mnie nie docenia chyba trochę i jak jej gdzieś nie zabieram to robię to dla jej własnego dobra. Nie wiem, czy mnie zrozumie.
-Zrozumie, bo znam ją i jest bardzo wyrozumiała dla wszystkich.
-Za to ją właśnie kocham i mam nadzieję, że będzie taka do końca życia.
-Musisz się bardzo, bardzo starać i możesz jej teraz zrobić herbaty – zaśmiałam się pod nosem.
-Już się robi – ucałował mnie w czoło i pognał do kuchni.
Leżałam i patrzyłam się w jasny sufit. Nie wiem co dalej, ale byłam na niego wściekła i dalej jestem. Jednak on działa na mnie tak, że powie jedno słowa i jestem pod jego dyktando. Próbuje się temu sprzeciwiać, ale nie zawsze mi wychodzi. Hmm powiedział, że chce bym była do końca życia taka wyrozumiała, a tak naprawdę to żebym do końca życia była taka głupia i ufała ludziom. Jutro tak czy tak pójdę na ten mecz i nie interesuje mnie, czy ktoś mnie tam zabierze. Jak nie to sama się tam dostanę i powiem więcej. Ja zagram jutro z dziewczynami. Nikt mi nie powiedział, że nie będę mogła grać. Na pozycji libero nie ma w tym żadnych przeciwwskazań. Pokaże wszystkim, że jestem dzielna i nie zmienię swojego życia tylko wszystko będzie tak jak dawniej, a nawet jeszcze lepiej.

Perspektywa Klauna...
Wróciłem do domu i od razu wszedłem do swojego pokoju. Nie pamiętam nawet o podstawowych czynnościach takimi jak jedzenie i picie. Nie jadam prawie w ogóle, bo nie czuję głodu, a odbija się to na mojej masie. Na razie nie mieliśmy jakiś większych badań, a jak się ważymy to zawsze zdołam się wykręcić, jednak jak przyjdzie na to czas to nie będzie już tak zabawnie. A pici hmm pić owszem, ale nie wodę. Mój organizm przyjmuje tylko procenty. Napije się i wtedy najłatwiej mi się o niej myśli. Czuję jakby siedziała koło mnie i patrzył mi w twarz. Pragnę tego uczucia, jej dotyku, oddechu i tego jak funkcjonuje w moim otoczeniu. Tylko to są jak na razie marzenia które mogą nigdy się nie spełnić.
Leże i przypominam sobie jej wyraz twarzy. Jest taki idealny i mógł należeć do mnie. Nie wiem czemu mnie oszukałam, ale to nie ważne, bo mi to i tak nie robi różnicy. Po prostu ja się zakochałem i nic tego nie zmieni. Gdybym tylko mógł żyć blisko niej.
Usłyszałem pukanie do drzwi. Obróciłem się w stronę drzwi i ujrzałem Mariusza. Stał oparty o ramę drzwi i patrzył na mnie z politowaniem.
-Stary ona Ci zmiażdżyła psychikę – odezwał się.
-Właśnie dlatego to jest dowód, że jest kimś wyjątkowy, bo nikt wcześniej na mnie tak nie działał.
-Zapomnij o niej i daj sobie wreszcie spokój. Zacznij żyć tak jak dawniej Michał! - wykrzyczał prawie te ostatnie słowa.
-Mariusz ona ona... - nie wiedziałem jak to ubrać w słowa – To jest ta jedyna, wyjątkowa nie chce innej.
-Tak to gdzie ona teraz jest? Poznałeś jakąś gówniarę która cię oszukała, zobaczyła, że jesteś siatkarzem i może się przy Tobie wybić, okłamała Cię jeszcze w międzyczasie, a na koniec uciekła. Gdzie ty w tym wszystkim widzisz sens?
Te słowa mnie wkurwiły. Nie rozumiałam dlaczego mój najlepszy kumpel gada takie głupoty. Chyba pierwszy raz od wielu lat nie rozumie mnie, a ja też nie potrafię mu tego wyjaśnić.
-Powiedziałeś wszystko co chciałeś – wstałem i zamknąłem mu drzwi przed nosem.
-Winiar – krzyknął i otworzył je ponownie.
-Mariusz to nie było śmieszne, a żałosne. Nie rozumiesz, że ja ją kocham- zacząłem mówić głośniej – Nie rozumiesz mnie i nie wiem dlaczego tak się dzieję, a do tego obrażasz ją w ogóle nie wiedząc o niej niczego. Proszę Cię zastanów się nad sobą – patrzyłem mu cały czas w twarz.
-Ja tylko stwierdzam fakty, a prawda Cię boli.
-Wyjdź – stojąc tyłem do niego odparłem.
-Próbuje Ci pomóc, a ty mi to uniemożliwiasz.
-Jak chcesz mi pomóc to po prostu wyjdź i mnie zostaw – warknąłem i się odwróciłem.
Za Wlazłym stała reszta chłopaków. Tak samo jak on patrzyli na mnie i mieli żal w oczach.
-Sensacja? - zapytałem z ironią.
-Ogarnij się bo nikt nie chcę Ci zaszkodzić, a ty się do nas plujesz – zwrócił mi uwagę Kubiak.
-Weźcie mi dajcie spokój – chwyciłem swoją kurtkę i wybiegłem z domu.

Nie wiedziałem, gdzie iść albo do kogo. Teraz najchętniej odnalazłbym ją i trzymał w swoich ramionach. Uwielbiam mieć marzenia, bo jeszcze one trzymają mnie przy życiu. Dają odrobinę wiary, że ją spotkam i będę mógł to zrobić. Nikt mi w tym nie przeszkodzi.
Chodziłem po mieście z słuchawkami w uszach i przypatrywałem się wszystkiemu. Było już dosyć późno i o tej godzinie nikt normalny nie chodzi, ale to też daje dużo do zrozumienia.
Towarzystwo nie było za dobre, więc wolałem wrócić do domu, a nie szukać guza. Wszedłem jeszcze do sklepu po jedną butelkę wódki. W domu chłopaki mi wszystko pochowali żebym nie pił, bo to nie jest już śmieszne.
Wszedłem do domu i usiadłem w kuchni przy stole. Wszyscy już spali, więc miałem odrobinę spokoju. Postawiłem butelkę i kieliszek naprzeciwko mnie. Patrzyłem na nią i nie wiedziałem co mam zrobić. Wypić i zapomnieć, czy nie ruszać i się zadręczać. Odpowiedź była gotowa, ale czy dobra? Tego nikt nie wie dlatego w życiu cały czas trzeba ryzykować. Wlałem cieczy do kieliszka i przechyliłem go, ale prosto do wazonu który stał obok. Nie mogłem już nawet przełknąć alkoholu teraz tylko ona poprawiła mi by humor, jednak nigdy nie przyjdzie, bo to by było za piękne, a życie nie jest piękne, więc trzeba czekać dalej.
Wlewałem wódkę do kieliszka i przelewałem do wazonu. Nie mogłem się skusić nawet na jednego. Usłyszałem jakieś szmery za sobą i po chwili obok mnie usiadł Bartman. Miał lekko zaspaną minę i patrzył na mnie jak na idiotę.
-Jest trochę późno więc nie będę dochodził co robisz, ale podejrzewam, że nie jest Ci łatwo.
-Nareszcie chociaż ty jeden to zrozumiałeś – poklepałem go po plecach,a on zabrał butelkę i poszedł z nią do swojego pokoju. Po chwili wrócił i spojrzał na mnie pytająco.
-To znowu chodzi o nią? - dopytywał.
-Jak zawsze od pół roku przecież ja nie potrafię o niej zapomnieć.
-Czemu jej nie szukasz jakoś?
-Bo nie mam pojęcia gdzie ona jest i jak się nazywa. Pisaliśmy i byliśmy zachwyceni wszystkim, ale nie tym by mówić o sobie gdzie mieszkamy i skąd jest nasz rodzina. Nie mam żadnego punktu zaczepienia.
-A czat i gg? Tam pisaliście w ogóle się tam nie pojawia? - dążył dalej.
-Właśnie chodzi o to, że nigdy jej tam nie mam, bo mam to włączone 24h na dobę. Nie gniewaj się na Mariusza, ale wszyscy się martwimy, a tylko on zdobył się na to by powiedzieć co sądzi o twoim zachowaniu.
-Nie gniewam się, bo jest moim przyjacielem tak samo jak i ty i reszta chłopaków, ale nie wiem dlaczego nie chcę mnie zrozumieć. Dla mnie to nie jest proste.
Siedzieliśmy w ciszy i każdy z nas patrzył w jakiś inny punkt w pomieszczeniu.
-Co byś zrobił jakbyś ją teraz spotkał? - nie wiem w jakim celu było to pytanie.
-Na pewno bardzo mocno przytulił i powiedział, że jest osobą bez której nie mogę żyć.
-Tylko tyle? - spojrzał znowu na mnie jak na idiotę.
-Sam nie wiem co bym zrobił – wzruszyłem ramionami.
-To ty chcesz ją zobaczyć i jak już będziecie rozmawiać to powiesz „hej Diana jak tam życie?” - zakpił ze mnie – Weź się lepiej nad tym zastanów, a ja idę spać, bo rano mamy turniej.
Spojrzałem jak Bartman odchodzi i przytaknąłem mu w myślach. Miał rację, co ja zrobię jak ją spotkam. To się wydaje proste, a w rzeczywistości nie jest.
Udałem się pod prysznic, a potem prosto do swojego łóżka, by móc się położyć i znowu śnić o moim Aniele.

Perspektywa Diany...
Stoję na około jest bardzo ciemno i widzę tylko bardzo niski murek obok mnie, a on idzie w moją stronę. Mój ideał podąża wielkimi krokami w moim kierunku. Również ruszam do niego, ale idąc coraz szybciej i tak stoję w miejscu. On idzie, a też nie zmienia swojej pozycji. Próbujemy się dotknąć kiedy ciemność się rozświetla i widzę. Głowę Arka który patrzy mi się głęboko w oczy i wodzi dłonią po ramionach.
-Masz bardzo twardy sen – odparł.
-Nie wiemy tego od dzisiaj dlaczego mnie obudziłeś? - zapytałam z wyrzutem – Miałam taki piękny sen.
-Zapewne był o mnie – zawsze lubi sobie pochlebiać – Obudziłem, bo chcę się pożegnać idę na turniej.
-Zabierz mnie no proszęęęęę – zajęczałam.
-Wiesz, że nie mam nawet mowy, bo Gardini się wścieknie.
-Podejrzewam, że bardziej wściekłbyś się ty niż on – spojrzałam na niego z niechęcią i założyłam swoją protezę.
Pomógł mi wstać, bo łóżko było niskie i zawsze ciężko mi z tym było, ale jak już stałam to odsunęłam się od niego.
-Nie mów tak proszę Cię – poniósł swoją torbę.
-A jak mam mówić? - krzyknęłam – Taka jest prawda i już mnie nie interesuje co robisz. Idź i możesz sobie wracać kiedy chcesz albo w ogóle.
Zabrałam swoje rzeczy i udałam się do łazienki. W połowie drogi przytulił mnie do siebie i ucałował delikatnie.
-Muszę iść, bo Maciek na mnie czeka, ale dzisiaj wrócę – wystawił mi język i wyszedł.
Wzięłam szybki prysznic i zaczęłam robić sobie śniadanie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i w progu zauważyłam Maćka. Stał z wielkim uśmiechem na twarzy i mierzył moje długie nogi, bo byłam w króciutkich spodenkach.
-Arek już zszedł do Ciebie nie ma go w domu – uprzedziłam jego pytanie.
-Przecież dzisiaj się z nim nie umawiałem tylko przyszedłem po Ciebie.
-Ale jak to? - nic już z tego nie rozumiałam.
Powiedział mi, że Maciek na niego czeka i musi wyjść. Znowu mnie oszukał.
-Dobra wejdź ja tylko zjem i możemy iść – wpuściłam go do środka.
Jadłam kanapki, a Maciek mi podjadał. Oczywiście cały czas się śmialiśmy przy nim inaczej nie umiem. Sprawia mi tyle przyjemności i pozytywnej energii, że nie da się tego opisać. Może właśnie dlatego kocham go jak brata.
-Dobra możemy iść – ubrałam się, wzięłam swoje rzeczy i byłam gotowa.
-To idziemy – otworzył mi drzwi i udaliśmy się na halę.
Już nie mogłam się doczekać, by zobaczyć jak grają moje dziewczyny no i oczywiście chłopcy. Tęskniłam za tym bardzo i mam również nadzieję, że uda mi się zagrać chociaż przez chwilę. Poruszam się już bez kul więc nie widzę w tym problemu, ale Arek i wujek widzą ogromny. Wsiadłam do auta Maćka i przypomniałam mi się sytuacja z Arkiem. Dlaczego mnie okłamał jakby nie mógł powiedzieć mi prawdy gdzie idzie i co robi. Mój kochany braciszek odpalił silnik i udaliśmy się w stronę hali.

Perspektywa Klauna...
Dotarliśmy z chłopakami do szatni, a tam byli już siatkarze, których wczoraj mieliśmy okazje trochę poznać. Pan Miziator siedział na ławce i zacieszał. Chłopaki rzucali do niego jakieś uwagi o dziewczynach a on śmiał się dumny z siebie. Usiadłem na ławce, a on zmierzył mnie wzrokiem. Od razu poczułem, że się nie polubimy. Siatkarze coś do mnie mówili, ale nie słuchałem ich w ogóle tylko myślałem o tym głosie co wczoraj usłyszałem w słuchawce u nich.

-Arek, a czemu właściwie nie przyprowadzisz Diany? - usłyszałem imię które uwielbiam w rozmowie chłopaków.
-Musi odpoczywać w domu i nie chcę jej przemęczać.
-Jak to nie chcesz przecież ona jest na dole i rozmawia z dziewczynami.
-Jesteś pewien? - Miziator zapytał przestraszony.
-Na pewno ją widziałem, bo jeszcze się ze mną witała.
Twarz tego całego Arka wyrażała jednocześnie ból i zarazem strach. W pewnym momencie drzwi się otworzyły i wszedł ten cały maciek z dziewczyną na rękach. Miziator pobladł i stanął jak wryty. Nie miałem jak przyjrzeć się jak dziewczynie, bo od razu usadził ją na nogach tego palanta.
-Witaj kochanie – ucałowała go w policzek – Czy Ci się to podoba czy nie to ja tu dzisiaj będę – powiedziała lekko z ironią.
-Prosiłem Cię miałaś odpoczywać i się nie przemęczać.
-Jak siedzę w domu to się przemęczam, więc proszę Cię przestań mi prawić kazania.
Zdjął ją sobie z kolan i usadził na ławce. Chłopaki wszyscy śmiali się pod nosem.
-Który ją tutaj przyprowadził? - zwrócił się w stronę siatkarzy zły.
-Zostaw ich – stanęła w ich obronie – Są chociaż w porządku wobec mnie.
-Bardzo w porządku łamiąc moje zasady – zaśmiał się.
-Twoje durne zasady pod którymi ja nie będę żyła i zrozum to wreszcie. Powiem Ci nawet więcej ja dzisiaj zagram.
-Nie zrobisz tego – w tym momencie go zagięła.
-To się patrz – ze swojej torby wyjęła ciuchy i jednego buta.
-Diana... - zaczął Miziator, ale wpadł jakiś chłopak i krzyknął że Gardini idzie.
-No to teraz już mamy przerąbane – powiedział do siebie Arek.
-Jak się boisz to wyjdź, a mną nikt nie będzie decydował. Poza tym jak minęła droga z Maćkiem? Bardzo dobry z niego kierowca. Prawda? - nic jej na to nie odpowiedział tylko się odwrócił i patrzył w ścianę.

Perspektywa Diany...
Wszyscy zaczęli udawać, że coś robią, by tylko nie stanąć oko w oko z moim wujkiem. Czekałam cierpliwie aż wejdzie i rozglądnęłam się po szatni. Moi chłopcy nie byli tutaj sami, ale też jeszcze jakaś drużyna się przebierała. Spojrzałam na ich stroje i orzełka na bluzce to aż mnie zamurowało. Jak ja mogłam nie wiedzieć, że reprezentacja przyjeżdża. Niezauważalnie kiwnęłam głową do Maćka w ich kierunku, a ten tylko wzruszył ramionami. Siedział i patrzył wściekły na Arka, który był bardzo zdenerwowany. Drzwi się otworzyły i do środka wszedł Andrea.
-Zadam jedno pytanie jak Diana tutaj się znalazła? - zwrócił się do chłopaków.
-Co za różnica jestem to jestem i mam zamiar dzisiaj zagrać.
-Blanka daj spokój przecież wiesz, że Ci nie wolno – mówił błagalnie.
-Właśnie nikt mi tego nie zakazał. Na rehabilitacji powiedziano mi że na swojej pozycji mogę grać normalnie.
-Ale ja Ci mówię, że nie możesz – odparł groźnie do mnie wujek a zaraz za nim Arek.
-Nie macie prawa mną dyrygować. Nie dam sobą pomiatać – krzyknęłam.
-Odwiozę Cię do domu – zaproponował Arek.
-Chyba śnisz zresztą nie wiem czym bo miałeś jechać z Maćkiem, a dziwnym trafem tego nie zrobiłeś, więc weź się nawet nie udzielaj.
-Diana przemyśl to wszystko – wujek dalej dążył.
-Już wiem wszystko zagram, wygram i wtedy spokojnie będę żyła.
-Pożałujesz – wskazał palcem na mnie Arek.
-Żałuje tego co zrobiłam z tobą tamtego dnia. Teraz mogłabym normalnie funkcjonować.
-Dalej Cię to boli? – zapytał z wyrzutem.
-Tak, bo moje całe życie się zmieniło, ale będzie teraz już tylko lepiej.
-Bawcie się dobrze, a z Tobą sobie porozmawiam po meczu – odezwał się Gardini i wyszedł.
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam się przebierać nie patrząc na nikogo i na nic.

Perspektywa Klauna...

Ta cała akcja z tą dziewczyną była dziwna. Staraliśmy się z chłopakami nie słuchać, ale tak krzyczeli, że nie dało się tego nie słyszeć. W końcu wszyscy usiedli i mogliśmy zauważyć panią kierownik tego całego zamieszania. Spojrzałem a moje serce od razu szybciej zabiło...

***
Jest kolejny rozdział, ale nie wstawiam go tak jak zawsze z radością, bo twierdze, że chyba wam się nie podoba to co pisze. Zaczęłam zabawę z komentarzami, ale nie którzy chyba jeszcze nie znają zasad tej gry. Jednak mówi się trudno. Wy nie będziecie dodawać opinii to ja nie będę wiedziała co robię źle albo co muszę poprawić. Jest to dla mnie ważne i doceniam wszelką krytykę. Kiedy będą komentarze pojawi się następny rozdział i wkrótce będę miała też dla was mały dodatek. Jest już gotowy, ale dalej wszystko zależy od was. Pozdrawiam i czekam na wasze opinie :)