piątek, 8 sierpnia 2014

EPILOG

EPILOG

Perspektywa Diany...
Jestem hmm....kim ja właściwie jestem? Księżniczką? Rusałką? Wróżką? Albo złą Czarownicą? Tego nie wie nikt, jednak ja jestem pewna, że mam w sobie trochę z Księżniczki, Czarownicy, ale też siatkarki, której wdzięk Królewny pomoże w grze, urok Czarownicy da dobrą grę, a talent siatkarki pozwoli wygrać każdy mecz, ale też umieć walczyć w życiu o swoje i nigdy, ale to nigdy w życiu więcej nie wprowadzać nikogo w błąd. Żeby nie wychodziły różne kosmiczne rzeczy, bo kolejnej takiej sprawy mogę już nie przetrzymać z Michałem. No właśnie moim kochanym Klaunem. Z drugiej strony jak na to patrzeć to gdyby nie te wszystkie rzeczy to nigdy byśmy się nie poznali i nie pokochali. A tak jesteśmy razem i mamy się dobrze. Hmm właściwie to mamy się jeszcze lepiej, bo zaraz będę zakładać ślubną sukienkę i jak to powiedział Misiek będę jego panią życia, już do grobowej deski, więc wycofać się nie mogę, a ja nawet nie chcę tego robić. Nie wiem co będzie dalej w moim życiu, ale jednego jestem pewna będę szczęśliwa i to z moim Klaunem.

Mama pomogła wybrać mi idealną sukienkę, w ogóle nie widać że mam protezę i można naprawdę sądzić, że jestem cudowną księżniczką, a obok mój książę. Tata odwiózł mnie do kościoła, a na miejscu czekała już na nie zgraja siatkarzy którzy podpuszczali czy to z nimi jednak nie chce się żenić, bo wszyscy są tacy cudowni. Powygłupiali się ze mną, a następnie tata wziął mnie pod pachę.
-Córciu jesteś pewna tego wyboru? - zapytał.
-Jak niczego innego, chce być z Michałem i kocham go bardzo mocno – mówiłam.
-Wiem o tym, ale tak tylko sprawdzam, czy aby na pewno – szliśmy środkiem kościoła a wszyscy na nas patrzyli.
Z oddali widziałam już Miśka i naszych świadków, wszyscy wyglądali cudownie.
-Diana ślicznie wyglądasz i pamiętaj że bardzo mocno Cię kocham z mamą, mimo tego, że zawsze byliśmy tak daleko od Ciebie – szeptał w moją stronę – Teraz obiecuje że będziemy bliżej i będziesz mogła liczyć na nasze wsparcie.
-Wiem, dziękuję Ci tato, jednak teraz moim największym wsparciem będzie Michał i uwierz że jeszcze my was będziemy wspierać – podeszliśmy do Michała.
-Synu, dbaj o nią – tata podał moją dłoń Winiarowi.

Michał delikatnie pocałował mnie w policzek i stanęliśmy przed księdzem. Poczułam takie dziwne uczucie, nigdy wcześniej tego nie miałam, jednak wiem że to uczucie szczęścia i tego że teraz będzie już tylko dobrze.
-Spotkaliśmy się dzisiaj tutaj żeby tych dwoje połączyli się więzem małżeńskim, wspierali się w zdrowiu i chorobie, w biedzie i bogactwie, ale co najważniejsze żeby do grobowej deski byli razem i żeby nikt inny nie rozdzielił tego wielkiego uczucia, jakim jest miłość.

Zaczęliśmy mówić przysięgę małżeńską oczywiście raz się pomyliłam, a tyle razy mi mówili żebym tego nie zrobiła. Jednak jakoś nie mogłam zapamiętać tej formułki tylko mi się kręciła. Dla mnie najlepszą formułką są słowa kocham Cię jeśli są wyrażane przez odpowiednią osobę. Po całej ceremonii wyszliśmy przed kościół. Poczułam na głowie ziarenka ryżu i odgłos pieniążków rzucanych w nasza stronę, oczywiście wszystko wyzbieraliśmy i schowaliśmy na szczęście.
Udaliśmy się na salę, gdzie przywitali nas chlebem i solą. Wesele się zaczęło, a Misiek był taki szczęśliwy że cały czas ze mną tańczył. Razem z chłopakami ciągle się wygłupiali, a mój Klaun nie chciał mnie nikomu oddać, jednak Michała tata i tak mnie porwał. Rodzice Miśka bardzo mnie polubili tak samo jak i moich rodziców. Cały czas rozmawiają i planują co będzie w przyszłości a my z Michałem się z nich śmiejemy, bo wiemy że i tak życie nas samo poprowadzi. Kolejnym moim tancerzem był świadek Michała czyli nasz kochany Szampon.
-Oj Diana kto by powiedział że tak to wszystko się potoczy i już macie wesele z Michałem – zaczął.
-Sam widzisz jak to wszystko samo idzie. Tak samo jak wziąłeś się za swoją żonę i też szybko zleciało – odezwałam się.
-No też prawda tylko obyście nas w dzieciach dogonili – spojrzałam na niego dziwnie – No tak będę tatusiem – uśmiechnął się.
-O boże jak cudownie aaa – zapiszczałam aż – Mam nadzieję że również Misiek się postara o szkraba – zaśmialiśmy się obydwoje.

Po kilku tańcach znowu wróciłam w ramiona Michała, jednak nie miałam już siły i usiedliśmy przy stole by napić się czegoś chłodnego.
-Jestem bardzo szczęśliwy – zaczął Misiek.
-Uwierz że ja jeszcze bardziej i kocham Cię mocno – pogłaskałam go po policzku.
-Teraz będzie już tylko lepiej i razem będziemy szli przez życie – zaczął.
-Boże jak ja się cieszę, że weszłam wtedy na tego chata aj aj cudownie teraz będzie a tym bardziej naszym dzieciom – wymruczałam mu do ucha.
-Ooo coś planujesz? - zdziwił się.
-Ja nie wiem – odparłam tajemniczo – Ale Wlazły się już postarał i musimy ich dogonić.
-Nie powiedział mi cwaniak – odparł Misiek – Ale to super będę wujkiem – ucieszył się.
-Widzisz Ty mój Klaunie kochany jak to życie płynie – przytuliłam się do niego i patrzeliśmy jak nasi goście się bawią.
-Aj płynie mimo tego że ciało nie zawsze sprawne to dusza i trzeba walczyć o swoje, a reszta sama nas poprowadzi – mówił siatkarz w moją stronę
-Dalej przez życie- zaśmiałam się.
-Tylko razem – dodał i złączyliśmy się w cudownym pocałunku.

Teraz już wiem, że nic nie jest w stanie mi przeszkodzić i będę żyła dobrze. Przeszłość mnie opuściła zostało parę blizn i wspomnień, ale dzięki nim jestem silniejsza. Zobaczymy co moja przyszłość mi przyniesie może też kiedyś się tego dowiecie. Jak na razie pamiętajcie warto walczyć o miłość mimo wszystko i dać się wytłumaczyć ukochanemu a reszta przyjdzie sama.

KONIEC

***
Jest i koniec hmm powiedzieć coś szczerze? Sądzę że odkąd założyłam tego bloga wszystko się psuje i cały czas jest źle, dlatego chce już go skończyć. Mam nadzieję, że wszystko zacznie się układać historią Julki. Zacznę Ją chociaż jeszcze nie wiem kiedy. Wiem że na początku wakacji już wszystko miało być załatwione, ale niestety nie miałam czasu, dlatego kończę to dopiero teraz. Cała reszta pójdzie sama. Jednak dziękuję tym kilku osobom, które nadal czytają to tutaj. Jak tylko zacznę nowego bloga dodam tutaj link żebyście były nabierząco jak tylko chcecie to jeszcze czytać. Dzięki za te parę miesięcy i do miłego zobaczenia na moim kolejnym blogu. Jak coś to piszcie na to gg 45551514, będę się odzywać i jeśli macie jakieś pytania. Jeszcze raz wielkie dzięki i oby kolejny blog był lepszy dla mnie jak i dla was :)

Rozdział 11 - Najszczęśliwszy człowiek na świecie.

Perspektywa Klauna...
Udałem się otworzyć drzwi chociaż miałem dużą ochotę żeby po grzeszyć trochę z Dianą jednak co się odwlecze to nie uciecze. Oczywiście za drzwiami stał Krystian. Chciałem z nim pogadać, ale nie wiem skąd się wziął Wlazły i Bartman. Ale to nic. Wpuściłem ich do pokoju i rozłożyli karty. Zawsze mieliśmy taki zwyczaj graliśmy albo na kasę albo na to kto komu robi śniadanie na zgrupowaniu. Śmieszne ale prawdziwe. Graliśmy kiedy z łazienki wyszła Diana w spiętych mokrych włosach i szlafroku który odsłaniał jej nogę. Wszyscy się przywitali a Krystian patrzył na nią bardzo przerażony. Była jego kolej ale w ogóle był w innym świecie i nie wiedział co jest grane.
-Krystian teraz Ty – odezwałem się do niego.
-Ah tak – spojrzał po kartach i rzucił byle co.
Nie to co trzeba ale chłopaki już nie kazali mi się odzywać. Po trzech kartach Krystian przegrał bo w ogóle nie wiedział co jest grane. Diana poszła do pokoju obok i czytała jakaś książkę. Krystian w pewnym momencie wstał i poszedł do niej. Nie chciałem w to wnikać ale widziałem że coś jest nie tak.

Perspektywa Diany...
Leżałam czytając książkę kiedy do pokoju wszedł Krystian. Patrzył na mnie ale nie mógł wypowiedzieć nawet słowa. Patrzyłam na niego i nie wiedziałam co się dzieje. Aż się wystraszyłam.
-Krystian wszystko dobrze? - odparłam po chwili.
-Tak tylko – widziałam jak bardzo był zmieszany.
-Ja chciałem – jąkał się – Bo to źle wyszło a mi teraz głupio – nie mógł złożyć zdania.
-Po kolei i spokojnie mów co jest na rzeczy – poprosiłam go o to.
-Chodzi mi o to co powiedziałem o Twojej figurze i o nogach. Przepraszam – zaczął mówić patrząc w podłogę – Ja naprawdę nie wiedziałem że no masz protezę, nie chciałem Cię zranić a teraz tak bardzo mi głupio – mówił jak mały chłopczyk który przeprasza mamę za to że zbił talerz od kompletu.
-Spokojnie no jak mogłeś o tym wiedzieć, a nie czuj się źle bo sprawiłeś mi radość. Skoro nie wiedziałeś, że nie mam nogi a one i tak Ci się podobają to mogę czuć się piękna – zaśmiałam się.
-Naprawdę jeszcze raz przepraszam – powtórzył.
-Przeprosiny przyjęte – powiedziałam radośnie – Idź graj z chłopakami i niczym się nie martw, wszystko jest dobrze.

Wróciłam do czytania a Krystian udał się do chłopaków. Naprawdę byłam zadowolona, że nie widać mojej nogi. Czytałam dosyć długo, ale w końcu usłyszałam jak chłopaki się rozchodzą do swoich pokoi. Nic dziwnego, bo była trzecia w nocy a rano muszą trenować, a barman ma również pracę. Odłożyłam książkę i na balsomowałam się. Wtedy Michał wrócił wykąpany i ucałował mnie w czoło. Długo nie myśląc wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Położyliśmy się i leżeliśmy zadowoleni. W pewnym momencie zrobiło mi się nie dobrze. Sama nie wiem dlaczego. Szybko wstałam i uciekłam do łazienki zamykając drzwi na klucz. Zwymiotowałam a z moich oczu aż pociekły łzy. Usłyszałam że Misiek puka do drzwi.

-Diana otwórz – wrzasnął.
-Nic się nie dzieje połóż się – poprosiłam.
-Otwieraj szybko – poprosił raz jeszcze, ale stanowczo.
-Nie będziesz mnie oglądał w takim stanie, proszę Cię idź spać – mówiłam.
-Otwieraj, bo jak nie to pożałujesz – wrzasnął, był bardzo wkurzony.

Podeszłam do drzwi i przekręciłam zamek. Michał wszedł do środka i zaczął trzymać mi włosy a ja wymiotowałam dalej. Widziałam w jego oczach strach, co jakiś czas odwracałam się do niego. Po chwili z moich oczu zaczęły spadać niewielkie łzy, ale to z wycieńczenia, przestałam już wymiotować.
-Blanka spokojnie nic się nie stało – przytulił mnie i podał ręcznik.
-Przepraszam po prostu nie mam już siły – odparłam.

Michał długo nie myśląc rozebrał mnie, wziął na ręce i wsadził pod zimny prysznic. Cały czas trzymał mnie w swoich ramionach i patrzył w oczy. Po czym owinął w ręcznik, porządnie wytarł, ubrał świeżą piżamkę i zaniósł do łóżka. Leżałam wygodnie przytulona do niego. Było mi bardzo dobrze.
-Moja mała księżniczka – wyszeptał mi do ucha – Nie wstydź się mnie nigdy, w każdej sytuacji Ci pomogę nie patrząc na wygląd czy Twój stan. Po prostu kocham Cię bardzo mocno – pocałował mnie w czoło.

Kolejne dni leciały coraz szybciej. Nastała sobota, chłopaki grają dzisiaj mecz z wielką Brazylią, oczywiście okaże się, czy ona taka wielka. Do meczu zostało pół godziny. Chłopaki mają zagrać szybki mecz i mogą wracać do domu. Te kilka tygodni z nimi było cudowne ale wszystko co dobre musi się skończyć.
Patrzyłam w górę hali w Bydgoszczy i widziałam same wysokie piłki. Śmiałam się na ten widok i podziwiałam chłopaków. Siatków mi się nigdy nie znudzi.
Sędzia zagwizdał początek meczu. Na samym początku było ciężko, szła piła za piłką najpierw Polska, zaraz Brazylia i punkt za punkt. Jednak po chwili Brazylia uciekła nam na stan 16:10 w pierwszym secie. Przerwa techniczna, trener tłumaczył im co i jak. Kiwnęli głową i wrócili na boisko. Kolejna potężna zagrywka Bruna i jest 17:10 a po tym następnym as serwisowy. Przegrywamy siedmioma punktami czy jest jeszcze nadzieja? Bruno ponownie zaserwował tym razem z małymi kłopotami. Jednak Igła idealnie przyjął Piotrek wystawił a Michał przebił blok po palcach i aut. Piłka dla Polaków. Na zagrywce staje mój Misiek. Jego spojrzenie na piłkę i lekkie uderzenie. Piłka zatańczył na siatce. Miałam ochotę kopnąć go w dupę że psuje w takim momencie zagrywke, ale jakiś cudem piłka spadł na stronę Brazylii i piłka nasza. Kolejna poszła as, bo libero nie zdołał wybronić. Już jest 17:12. Kolejną zagrywkę idealnie przyjechali, wystawili i atak na nas po bloku aut. Teraz to już koniec pomyślałam jednak, sędzia wygwizdał antenka. Punkt dla nas. Kolejne dwa ataki również się udały i mamy 17:15 już lepiej się oddychało ale nie dobrze. Trener Brazylii prosi o czas. Chce nas specjalnie rozbić. Pogadał, wręcz pokrzyczał do swoich chłopaków i ponownie zaczęli grać. Ale Miśka to nie rozproszyło i ponownie mocna zagrywka jest as niesamowite uczucie. Walczymy o swoje i nie poddajemy się a Brazylia słabnie.
Odrobiliśmy przewagę do 17:18 teraz kilka dobrych zagrywek dwa asy Michała Ruciaka i wygrywamy tego seta 25:27 brawo. Jest już 0:1 dla nas.
Następna partia poszła troche gorzej bo Brazylia się podniosła i przegraliśmy seta 25:23 czyli jest 1:1 w setach.
Dalej już szło tylko łatwiej kolejnego seta wygraliśmy 22:25 a ostatniego z dużą przewagą 15:25 Brazylia całkowicie się pogubiła i nie wiedziała co zrobić, na naszą korzyść oczywiście. Tak wróciliśmy z wygraną 1:3 dla nas. Chłopaki byli bardzo zadowoleni chociaż wiedzieli że to nie koniec walki i przed nimi jeszcze wiele starć, ale ja wiem, że poradzą sobie ze wszystkim w końcu to POLSKA i trzeba w nich wierzyć.

Wróciliśmy do Warszawy. Chciałam wrócić do domu i odpocząć, jednak Michał uparł się, że przenosi się do mnie, a na razie musi poznać kąty i muszę go oprowadzić. Nie protestowałam, pożegnaliśmy się z chłopakami i wróciliśmy do domu.
Włożyłam kluczę w zamek, jednak o dziwo dom był otwarty. Przestraszyłam się a Michał stwierdził, że dom musiał być przez ten cały czas otwarty albo rabusie. Wszedł pierwszy i długo nie wychodził. Usłyszałam rozmowy, więc również weszłam do środka. Dochodziły z salonu. Weszłam tam powoli. Ku mojemu zdziwieniu siedziała tam moja mama. Oczy mi prawie wyszły z wrażenia a jej jeszcze bardziej kiedy na mnie spojrzała.
-Diana możesz mi powiedzieć co tutaj robi ten pan? - wskazała na Michała.
-Ten Pan to mój chłopak mamo – odparłam zgryźliwie.
Stałam przed nią i mierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu. Zatrzymała się na mojej nodze a z jej oczy zaczęły lecieć łzy.
-Córciu ale jak dlaczego? - zadawała pytania.
-Właśnie dlatego nie chciałam byś cokolwiek wiedziała, stało się tak było mi pisane a żyje normalnie i nie musisz się niczym martwić.
Nic nie mówiła, patrzyła tylko na mnie z żalem w oczach.
-Blanka ja lepiej pójdę, wy musicie sobie porozmawiać – odparł Michał.
-Proszę zostań – powiedziałam.
-Później przyjdę, wieczorem – ucałował mnie i pożegnał grzecznie z moją mamą.
-Idę zrobić herbatę – odparłam i poszłam zaraz za nim.
Weszłam do kuchni i zauważyłam że moja mama udała się do drzwi. Nie miałam sił już iść za nią. Ta niezapowiedziana wizyta to jakiś szok.

Perspektywa Klauna...
Pożegnałem się z Dianą i chciałem wrócić do domu. Ta cała sytuacja z jej mamą nie była wesoła. Kiedy zobaczyła mnie w tym salonie sądziłem że dostane po twarzy.
Schodziłem po schodach kiedy usłyszałem jak ktoś mnie woła.

-Panie Michale – odwróciłem się na te słowa.
-Tak? - to była mama Diany.
-Chciałam przeprosić za swoje zachowanie po prostu zdziwiłam się tym wszystkim, nie sądziłam że jak wrócę to będzie czekało na mnie tyle wrażeń.
-Nic się nie stało, rozumiem z Dianą trzeba być do tego przyzwyczajonym- uśmiechnąłem się.
-Proszę przyjść dzisiaj wieczorem na kolację – poprosiła.
-Diana tego chce? - dopytywałem.
-Ona jeszcze nic nie wie, wieczorem przyjeżdża też jej ojciec, chcemy zrobić jej kolejną niespodziankę – tłumaczyła – A do tego muszę poznać swojego przyszłego zięcia.
-Dobrze będę – zgodziłem się.
-W takim razie do zobaczenia – odparł radośnie i wróciła do domu.

Wyszedłem przed blok i spojrzałem w okno, Blanka stała w nim i machała w moją stronę.
-Boże jak ja ją mocno kocham – odparłem w stronę chmur.

W tym momencie przyszedł mi do głowy świetny pomysł. Jest idealny czas i pora, ale mam mało czasu.

Perspektywa Diany...
Krzątałam się po kuchni, a mama stała w drzwiach, obserwowała mnie kątem oka. Czułam na sobie jej wzrok. W pewnym momencie zaczęło mnie już to krępować.
-Dlaczego przyjechałaś tak bez zapowiedzi? - zapytałam lekko zdenerwowana.
-Chciałam żebyś miała niespodziankę – usiadła przy stole w kuchni.
-Cudowna niespodzianka – powiedziałam zgryźliwie – Nie widzimy się praktycznie w ogóle, a tu ni z tego ni z owego stajesz mi w drzwiach i masz jeszcze pretensje do Michała, nie znoszę jak wtrącasz się w moje życie.
-Zrozum że się o Ciebie martwię jesteś taka mała – mówiła jak do niemowlaka.
-Nie – krzyknęłam i się odwróciłam – Może i jestem młoda, ale nie mała. Tyle lat nie mieszkam z Tobą i mogłabyś się przyzwyczaić do tego, że dorosłam, chcę mieć swój dom, rodzinę i kochającego męża, żeby wszyscy byli blisko siebie, a nie tak jak ja i Ty z ojcem.
-Wiesz dobrze jak to wszystko wyszło praca, ojca kariera – mówiła.
-No właśnie – zaśmiałam się ironicznie – Wszystko ważne a ja byłam jak książka którą się przestawia z kąta w kąt – wycierałam talerz który mi spadł i narobił bałaganu.
Mama od razu podbiegła i chciała pomóc mi pozbierać.
-Proszę Cię zostaw, ja nie jestem kaleką idealnie sobie ze wszystkim radzę. Usiądź przy stole i mnie posłuchaj – powiedziałam to takim tonem, że nawet nie zaprotestowała.
Zebrałam całe szkoła, a mama nawet słowem się nie odezwała. Stanęłam nad nią jak matka która ochrzania ją bo wróciła za późno do domu.
-Mam dwadzieścia parę lat, mam dom, swoje pieniądze, nie jestem na Twoim utrzymaniu. Mimo tego że przysyłasz mi pieniądze to ich nie wydaje tylko wszystkie są schowane. Chce żyć na własny rachunek. Mam cudownego chłopaka, który bardzo mnie wspiera. Mimo tego że nie mam tej jednej pieprzonej nogi to czuje się cudownie i nie jestem ograniczona bo robię wszystko to co zawsze, a nawet więcej. Planuje być z Michałem do końca życia i czy Ci się to podoba czy nie. Tak więc proszę Cię nie wtrącaj się w to co ja robię, jedynie że masz jakieś ale to możesz już wyjść- spojrzałam na nią po swojej przemowie.
-Dianuś dziecko – stanęła obok mnie i przytuliła się do mnie – Nie bój się nie będę się wtrącać, obiecuje i zaufam Ci, ale pamiętam, że zawsze, kiedy będziesz potrzebowała pomocy to zawsze możesz się zwrócić do mnie i do ojca.
-Dobrze – przytaknęłam – Na dzisiaj mam nadzieję że koniec niespodzianek? - zapytałam.
-Na tą godzinę nie zaplanowałam nic – zaśmiała się mama – Chodź pojedziemy do sklepu i zrobimy dzisiaj jakąś dobrą kolację.

Udałam się z mamą do sklepu. Ja w gotowaniu to nie jestem jakiś mistrz, ale mama często lubi bawić się w kuchni tylko tyle że zawsze nie ma na to czasu, bo ciągle jest coś do zrobienia. Kupiliśmy wszystko co potrzebne i udaliśmy się do auta. Mama po drodze wjechała kupić jeszcze jakieś dobre wino i whisky, mimo tego że była kobietą to lubiła sobie wypić coś mocniejszego.
W domu zaczęliśmy wszystko przygotowywać, ja zrobiłam sałatkę włoską a mama rybę na słodko i ryż z jakimś dziwnym sosem. Nie wtrącałam się w garnki tylko siedziałam i przyglądałam się. Mama już wszystko zrobiła, a ja miałam przygotować stół. Rodzicielka podała mi nakrycie dla czterech osób, dziwnie się na nią spojrzałam i wiedziałam, że mogą być małe kłopoty, ale nic nie mówiłam. Wzięłam wszystko nakryłam i poszłam się przebrać bo byłam cała umazana od kolacji.
-Diana? - zawołała mama.
-Co się stało? - odpowiedziałam.
-Możesz ubrać coś ładnego na dzisiaj, chce żeby był dobry klimat – poprosiła.
-Dobrze, jeśli prosisz coś mogę założyć – w pokoju przekopałam całą szafę i znalazłam idealna śliczną tunikę.
Wyszłam z pokoju i chciałam iść do łazienki, jednak ktoś zadzwonił do drzwi. Skręciłam do korytarza otworzyć od razu. Kiedy uchyliłam drzwi nie dowierzałam swoim oczom.

Perspektywa Michała...
Gotowy siedziałam u Julki pod blokiem, w czarnych dżinsach, niebieskiej koszuli i z kwiatkami w ręku. Sam nie wiedziałam czy dobrze robię, ale to jedyny moment i druga taka okazja może się już więcej nie powtórzyć. Wysiadłem z auta i udałem się na górę po schodach. Zaraz a mną szedł pewien pan. Krzątał się niemiłosiernie w jednej ręce trzymał kwiaty i torebeczkę a w drugą próbowała zawiązać sobie krawat. Uśmiechnąłem się pod nosem i zapukałem do drzwi Diany. O dziwo on również stanął za mną. Ale nie się nie odzywaliśmy. Słyszałem jak ktoś z drugiej strony drzwi szarpie się z zamkiem. W progu stanęła Diana. Wyglądała cudownie a jej mina mówiła wszystko.
-Co wy tutaj robicie? Obaj? - nie mogła uwierzyć.
-Stoimy i może byś nas wpuściła? - odezwał się Diany tata.
-Tak oczywiście – otworzyła szerzej drzwi – Jednak dalej nie rozumiem z jakiej okazji tutaj jesteście.
-Mnie zaprosiła Twoja mama – odezwałem się.
-Mnie również – dodał ojciec Blanki.
-No to wszystko jasne – Diana odwróciła się i spojrzała dziwnym wzrokiem na matkę.
-Proszę, zapraszam na kolację – rodzicielka wprowadziła nas do pokoju.

Jedliśmy wszyscy razem, ale nikt się nie odzywał. Czułem, że atmosfera jest napięta, ale nie chciałem nic zaczynać. Diana cały czas patrzyła na mnie i delikatnie się uśmiechała. Nie wiedziałem kiedy zadziałać i jak się zachować. Kiedy Pani Kasia przyniosła deser postanowiłem się odezwać.

-Miło mi jest poznać rodziców Blanki, nie powiem ale obawiałem się tego spotkania i to bardzo. Pomyślałem, że drugi raz taka okazja może się nie trafić, że będziemy wszyscy razem, ale chciałem zapytać Państwa – zwróciłem się do rodziców Diany – Czy oddalibyście mi rękę Diany – dziewczyna spojrzała na mnie i miała łzy w ochach – Kocham Dianę nad życie i chcę by była blisko mnie.

Czekałem na ich reakcje której bardzo się bałem, bo obydwoje mieli straszne miny jednak Diana chyba jeszcze gorszą. Jej rodzice spojrzeli się na siebie i w końcu uśmiechnęli po czym również na mnie i delikatnie kiwnęli głowami. Długo nie myśląc uklęknąłem przed Blanką i wyciągnąłem pierścionek i spojrzałem na mojego anioła.
-Diana zostaniesz moją żoną? - zapytałem pełen nadziei.
-Jeszcze pytasz? - zapytała jak debila – Kocham Cię Misiek – uwiesiła mi się na szyi.
-Ja Ciebie również bardzo mocno kocham – ucałowałem ją całym sobą.
-No to wygląda na to, że nasza córka wychodzi za mąż – odezwała się Pani Kasia.
-Oj rzeczywiście – potwierdził tata Blanki.

Sam nie wiedziałem, co mam zrobić, ale jednego jestem pewien. W końcu jestem szczęśliwy, czuje to czego nie czułem jeszcze nigdy. Będę nareszcie żył jak książę, bo mam przy swoim boku piękną księżniczkę, która kocha mnie, a ja ją.
-To co droga młodzieży, że tak się wyrażę planować już datę ślubu? - odezwał się tata.
-Oczywiście tylko wszystko trzeba dostosować do gry Michała a co najważniejsze poznać jego rodziców – odezwała się Diana.
-No właśnie kariera sportowa dużo zabiera z życia osobistego -zaczęła Pani Kasia.
-Niech Pani się nie martwi miłości i mnie nigdy jej nie zabraknie. Na każdy mecz i tak jedzie ze mną, bo jej wujek nie pozwoli jej nawet zostawić.
-Oj tak Gardini dobrze o nią dba – potwierdził Pan Zygmunt, tata Diany.
-To wszystko jasne – odezwała się Blanka – Zaczynam szczęśliwe życie- ucałowała mnie w policzek i spojrzała głęboko w oczy.

Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na tym świecie...
***
Hej, notka będzie w kolejnym rozdziele, bo zaraz go również wstawię.

sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 10 - Szczęśliwe zakończenie.

Perspektywa Klauna...
Powoli wszedłem do środka i otworzyłem drzwi od kabiny prysznica. Diana nie wystraszyła się, ale bardzo niepewnie odwróciła się w moim kierunku. Kiedy mnie ujrzała. Jej oczy jeszcze bardziej się powiększyły. Czułem jak bardzo chce uciec ale nie ma jak. Woda moczyła zarówno jej ciało jak i moje. Ona stała goła a ja w ciuchach. Nie powiem zjadałem ją wzrokiem. Tak bardzo pragnąłem jej i tak bardzo tęsknie a ona teraz stoi przede mną jak taki anioł. Spróbowała mnie ominąć ale nie pozwoliłem jej na to. Przysunąłem się do niej i złapałem za dłonie. Nie protestowała, wsunąłem jej dłonie pod moja koszulkę i przyłożyłem do serca które bije bardzo mocno i szybko przy niej.

-Ono jest tylko Twoje i nie przyjmuje odmowy dlatego przestań się gniewać – szeptałem jej do ucha.

Widziałem że jej to nie przekonało jednak zdjąłem z siebie ciuchy tak by ona sama się nie krępowała. Przyjrzała mi się od góry do dołu i przytaknęła z uznaniem głową. Zaśmiałem się i mocno się do niej przytuliłem. Wtuliła się w moje ciało i delikatnie zaczęła całować moje barki. Trwaliśmy tak razem przez chwilę po czym Blanka spojrzała mi w twarz i wyszeptała „Kocham Cię”. Powiedziała to cicho ale z takim uczuciem, że aż moje serce jakby drgnęło charakterystycznie.

-Michał musimy stąd wyjść, bo mi tak niewygodnie – odezwała się.
No faktycznie opierała się o ścianę i o moje jedno kolana bo nie miała protezy.
-Jak sobie księżniczka życzy – odezwałem się zadowolony i porwałem ją w ramiona – Jednak idziemy do mnie.

Nie protestowała, po chwili leżała w moim łóżku i napajała się mym pięknym zapachem perfum. Uwielbiała to robić. Nie pierwszy raz ją na tym złapałem. Tak słodko wtedy wyglądała. Leżałem i cały czas jej się przyglądałem. Ona jest cała moja i nikomu jej nie oddam. Należy tylko do mnie i kocham ją nad życie.

-Diana ja Cię naprawdę bardzo przepraszam – odezwałem się do niej.
-A masz za co? - uniosła na mnie brwi.
-Z ręką na sercu Ci powiem, że Milena to tylko moja przyjaciółka, spała tylko koło mnie a ty wszystko źle zrozumiałaś i błagam cię zaufaj mi bardziej bo inaczej nie dojdziemy do ładu. Jesteś dla mnie wszystkim uwierz i nie chcę Cię zranić dlatego nie myśl ciągle o tym.
-Dobrze, to ja przepraszam że nie dałam sobie nic powiedzieć, ale jak tak Ciebie zobaczyłam z nią w tym łóżku no to wiesz miałam tylko jedna wizję i to wiem źle trafioną.
-Nic się już nie stało, najważniejsze, że teraz jest już dobrze – pocałowałem ją.

Leżeliśmy tak rozebrani, przykryci kołdrą do pasa i śmialiśmy się cały czas całują. Bardzo nam brakowało swojej bliskości. Wiem dobrze jak Diana mnie kocha, ale ja też jestem pewien, że mocno kocham ją.
Zjechałem dłońmi do jej nadgarstków od razu schowała je pod kołdrę.

-Jak zaczynam o tym myśleć to aż gorąco mi się robi – zacząłem.
-Dlatego proszę nie mówmy o tym, bo mi się też robi gorąco. To co złe już za nami i proszę cię bardzo zapomnijmy o tym.
-Jak wolisz, ale wiem, że tak będzie lepiej – pocałowałem ją w czoło.

Leżeliśmy rozmawiając dlaczego w ogóle się tutaj znalazła kiedy w moim pokoju pojawiło się pół reprezentacji. Część jak tylko zobaczyła Dianę obok mnie to od razu wyszła, ale druga część stała i patrzyła na nią z wielkim zachwytem. Przykryłem ją mocniej kołdrą i nie wiedziałem co powiedzieć.
-E no bo my przyszliśmy tutaj i no ten tam było – zaczął bardzo zawstydzony Kubiak.
-Nie chce wiedzieć dlaczego, bo to i tak już nieważne. Poczekajcie my się ogarniemy i zaraz do was przyjdziemy – poprosiłem.
-Też jestem za tym – odezwała się Diana.
-Oki to my wychodzimy – odparł Wlazły i wszyscy wyszli.
Wstałem by się ubrać kiedy stałem już na ziemi drzwi się raz jeszcze otworzyły i stanął w nich Zibi.
-Ale tak a propo to bardzo się cieszymy, że znowu jesteście razem – powiedział co miał powiedzieć i uciekł do reszty.
-Co za wariaci – Diana zaczęła się śmiać.
-Wariacie, ale uwierz że kochani tak samo jak ja. Musisz się ubrać i iść ze mną, bo powiedziałem że do nich razem dołączymy.
-Dobrze, dobrze – wyjęczała – Jednak no kochany to Ty nie jesteś więc no nie obrażaj ich – odezwała się i uciekła w stronę łazienki.

Nie chciałem jej już ganiać bo widziałem, że ma coś problem z tą proteza dzisiaj. Tak więc odpuściłem i dalej się ubierałem. Później i tak ją jeszcze złapie. Ciekaw jestem tylko co wymyśliła zgraja tych moich mamutów za drzwiami. Na pewno coś mało ważnego skoro przyszli wszyscy a nie tylko jeden przedstawiciel.
Diana wyszła z łazienki już ubrana i przytuliła się do mnie mocno.
-Co pani sobie życzy? - zapytałem obrażony.
-A nic tak sobie chciałam mojego chłopaka przytulić którego kocham nad życie – wymruczała.
-Kocham Cię mocno Blanka i obiecaj że nie uciekniesz mi już nigdy – trzymałem jej twarz w dłoniach.
-Obiecuje, będę przy Tobie cały czas i też mocno cię kocham – wpiłem się w jej usta.

Diana chciała ruszyć w stronę drzwi ale bardzo niewygodnie było jej coś z tą protezą.
-Ja Ciebie naprawdę podziwiam jak ty z tym grasz – odezwałem się.
-Jakoś tak to samo idzie i nie mam z tym problemu ale od wczoraj jakoś mnie to drażni – tłumaczyła.
-Nie ma problemu – wziąłem ją na ręce i wyniosłem na korytarz.
-Misiek proszę cie ja nie jestem piórkiem a Ty nie możesz sobie niczego nadwyrężyć – odparła.
-Daj spokój jestem prawie Pudzian dwa więc luzik – puściłem do niej oczko i zbiegłem po schodach.


Perspektywa Diany...
Zeszłam z Michałem na dół przed budynek. Szedł cały czas z ręką na moich ramionach dumny jak paw. Każdy nam się przyglądał, a oni ładnie się uśmiechał w moją stronę. Przy bramie wjazdowej stała grupka chłopaków. Kiedy siatkarze nasz zauważyli od razu zaczęli gwizdać i wiwatować z radości.
-Wszyscy razem jesteśmy dumni z tego, że poszliście po rozum do głowy- odezwał się Kubiak.
-Dziękuje Ci Michałku – pogłaskałam go po ramieniu i zaczęłam się śmiać.
-Jaki program na dzisiejszy wieczór? - zapytał Winiar.
-Idziemy do karczmy tam gdzie zawsze, ale jest również ognisko – odpowiedział Igła.
-Jesteście wielcy chłopcy za to – odparł uradowany Misiek.

Spojrzałam się po nich i mało wiedziałam o czym mówią, ale Michał mnie przytulił i szliśmy zresztą cała czas się śmiejąc. Rozmawiałam z siatkarzami jednak co jakiś czas zerkałam na Winiara. Na to jak rusza ustami, jak się śmieje, obserwuje i w ogóle każdy jego ruch był dla mnie czymś ważnym. Jakby to powiedzieć on mnie w jakimś stopniu podniecał i pobudzał moje ciało. Niby nic takiego, ale dla mojej duszy coś bardzo ważnego. W końcu musiał to spostrzec, bo kiedy patrzyłam na jego twarz, spojrzał mi głęboko w oczy i ładnie się uśmiechnął.

-Nie patrz tak na mnie, bo jeszcze się zakochasz – zażartował.
-Już na to za późno kocham Cię nad życie – uśmiechnęłam się do niego i wpiłam w jego usta oddając w tym całą siebie.

Po jakiś 15 minutach doszliśmy na miejsce. Powiem szczerze, że widziałam wiele fajnych rzeczy ale ta była chyba najlepsze. Śliczny drewniany domek stał pośród drzew i zieleni, w nim ciepłe koce, kominek, piwo, trudnki mocniejsze, ale również ciepłe kakao. A przed chatkę wielkie ognisko. Przy nim siedział już Anastasi i Gardini i reszta sztabu szkoleniowego i medycznego. Kiedy Michał szedł przytulony do mnie wujek nie mógł się na nas napatrzeć i szeptał coś do lekarza Sowy. Puściłam mu oczko po czym weszłam z chłopakami do chatki. Przy wysokim drewnianym barze stał przystojny barman. Staliśmy z chłopakami i podziwialiśmy stare zdjęcia a on cały czas mi się przyglądał. Nie zwracałam na niego uwagi znaczy się starałam tego nie robić, jednak było to znaczniej trudne niż mi się wydawało. W końcu podeszliśmy do baru i każdy z nas coś zamawiał. Chłopaki wzięli sobie po małym piwie dlatego że przesadzić nie mogą ja za to nie chciałam nic.

-Witamy w Spale znowu – odezwał się barman do mojego Miśka i ładnie do mnie uśmiechnął.
-No przyjechałem ale z trudem – Michał spojrzał na niego z ukosa.
Widziałam jakby twarz barmana miała spotkać się zaraz z jego pięścią. Pomyślałam, że Winiar zauważył jak ten barman lustruje mnie wzrokiem.
-Dlaczego z trudem – chłopak dalej dążył pragnęłam stamtąd wyjść żeby nie skończyło się to bójką.
-Z powodu takiego barmana – odpowiedziała a ja po tych słowach myślałam że się osunę na nogach.
-Barman jak człowiek każdy równy – powiedział kolega za barem.
-Tak tylko ten który stoi przede mną zawsze, ale to zawsze mnie upije i źle to się kończy – zaakcentował ostatnie słowa i przybił piątkę z Michałem.
Nie wiedziałam czy mam śmiać się czy płakać. Oni sobie żartowali a ja mało co nie padłam na zawał. Nie lubię takich akcji, bo nigdy nie wiem czego mam się spodziewać.
-Zawsze ale to zawsze Winiar musi sobie żartować – odparł wesoło barman.
-A no co Krystianku takie moje wesoło życie też Ci to polecam – odparł wesoło i pocałował mnie w czoło.
-Widzę że to wybranka serca? - spojrzał charakterystycznie w moją stronę.
-Tak moja jedyna – Winiar pstryknął mi w nos – Dobra dawaj mi małe piwko i idę do reszty bo zaraz czas nam się skończy wiesz jak to jest.
-Znam to dobrze wiesz, a nocnych akcji już nie będzie? - nie wiem o co on zapytał.
-Pokój mam z Dianą a Wlazły jest obok, więc nie wiem, czy coś się uda, ale jeśli tak to puścimy Ci strzałkę i wbijaj.
-Załatwione – przytaknął i podał mi piwo – A pani czego sobie życzy? - zapytał bardzo oficjalnie.
-Ja mam wszystko – odparłam i skierowałam się w stronę drzwi w objęciach Michała.

Usiedliśmy w kółku koło ogniska i każdy się śmiał. Chłopcy byli tacy normalni, nikt nie był zadufany w sobie, że jest sportowcem najlepszej klasy i tak dalej. Po prostu byli takimi słodkimi chłopaczkami którzy uwielbiają się pobawić i pożartować. Przychodziło im to naprawdę łatwo i z wielkim dobrem. Siedziałam owinięta w koc i trzymałam nogi na nogach Michała. Wujek cały czas zerkał na mnie i kręcił głową z uznaniem, że znowu miał rację co do tego co mówił. Musiałam zdjąć protezę bo tak bardzo niewygodnie było mi siedzieć. Kiedy tylko nie miałam nogi, widziałam w Michała oczach żal, ale nie taki że mi czegoś brakuje czy jestem gorsza. Ale żal współczucia w którym oddał by mi swoją nogę i chciał zrobić wszystko bym tej nogi nigdy nie straciła. Wtedy od razu przytulałam go i szeptałam że wszystko jest dobrze i jestem do tego już przyzwyczajona, pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć i trzeba z nimi żyć.
Po chwili Misiek przełożył mojego nogi na nogi Wlazłego i powiedział bym się do niego przytuliła, bo on musi coś zrobić. Nie protestowałam, Mariusz też, bo wiedział po co to. Misiek wbiegł do chatki a po chwili wyszedł z gitarą. Wszyscy zaczęli bić brawa a ja zaczęłam się śmiać. Misiek puścił mi buziaka i usiadł kawałek ode mnie tak by było mu wygodnie grać.

-To co panowie jaki repertuar dzisiaj? - zapytał zadowolony z siebie.
-Wilki jak zawsze te piosenki mają duszę – odparł Kubiak.
Misiek nic nie odpowiedział tylko patrzył gdzieś przed siebie. Po czym zaczął delikatnie grać i spojrzał w moje oczy.

-Gdybyś powiedziała mi, że kiedyś będą tutaj wszyscy
Nigdy bym nie zwątpił w to co mam
Gdybym dostrzegł cię u mego boku w mojej bitwie wcześniej
Wtedy czułbym, że nie jestem sam
-Przerzuć kartkę, zaryzykuj, bądź dziwakiem -dodał Igła.
-Nie idź ścieżką, własną depcz, otwórz głowę – wtrącił się Wlazły.
-Zanim powiesz, zrozum, bądź. Nigdy nie burz, buduj, twórz – usłyszałam Kubiaka.
-Smakuj, milcz, myśl i czuj – odezwał się nawet Bartman.

-Zrozumiałem - by żyć musisz chwytać dzień- Piter wy nucił delikatnie.
Słuchałam ich i wiedziałam, że muszę również dołączył, kocham tą piosenkę a ich wykonanie było jeszcze lepsze od oryginału.

-Wstań by biec, bo istnieć nie znaczy żyć. Weź się w garść, ten dzień jest twoim dniem. A wierzę, że będzie dla każdego z nas piękno w naszych sercach -patrzyłam w twarz Michała cały czas.

Wszyscy nucili, a ja cały czas się śmiałam. Byłam taka zadowolona jak nigdy. Michał również mnie obserwował i chciał by ta chwila trwała wiecznie. Chłopaki śpiewali dalej, a ja rozglądałam się dookoła. Noc była taka ładna a drzewa tym bardziej dodawały uroku tej chwili. Zrobiło mi się zimno, Mariusz pomógł mi założyć protezę i pokazałam że idę po coś ciepłego. Nie miałam ochoty na grzane piwo, ale na kakao. Chłopak który miał na imię Krystian barman z którym rozmawiał Michał wesoło się do mnie uśmiechnął.

-Czyli jednak czegoś potrzebujesz? - zaczął kiedy mnie zobaczył.
-Troszkę zmarzłam – odpowiedziałam.
-Obstawiam, że taka mała dziewczyna jak Ty nie ma teraz ochoty na piwko, ale na coś z innej półki – mówił tajemniczo.
-Jeśli masz na myśli drinki to również nie i nie jestem mała– dodałam od razu.
-Rozumiem, rozumiem – poniósł ręce w geście obrony za tą małą -Ja myślę o czymś jeszcze innym – poszedł na zaplecze i przyniósł gorące mleko, kakao i kubek który trzyma ciepło.
-Nic z tego nie rozumiem – odezwałam się.
-Spokojnie, o dziewczyny kumpli muszę dbać, kiedy oni sami są zajęci czymś ważniejszym – co za czaruś pomyślałam.

Obserwowałam go zrobił kakao ale dodał do niego chili aż się zlękłam ale było mi to obojętne. Ważne żeby zrobiło mi się cieplej.

-Proszę Cię bardzo – podał mi kubek.
Upiłam łyka i o dziwo to było pyszne. Uśmiechnęłam się w jego stronę i lekko schyliłam.
-Maestro we własnej osobie – zaśmiałam się – A co z kubkiem bo coś czuje że nie jest dodatkiem do tego – zapytałam.
-Jest mój – odpowiedział – Jednak oddasz mi go przy okazji a teraz będziesz miała chociaż ciepłe kakao.
-Dziękuję Ci raz jeszcze – skinęłam głową i poszłam w stronę drzwi.
Jednak idąc usłyszałam jeszcze jak mnie woła, więc się wróciłam.
-Coś nie tak? - zapytałam.
-Mogę coś Ci powiedzieć? Ale nie obraź się ani nic złego sobie nie pomyśl, Michał to mój kolega i mam swoje zasady tylko muszę Ci to powiedzieć – tłumaczył się jednak mu szybko przerwałam.
-Spokojnie jeśli nie wyznasz mi tutaj miłości to nie masz się czego bać, mogę Ci obiecać że zostawię to bez komentarza a Ty powiesz i będzie Ci łatwiej.
-Dobrze – przytaknął – Tak więc chcę Ci powiedzieć że masz śliczną figurę i bardzo zgrabne nogi – odparł na jednym wdechu.
-A dziękuję bardzo – uśmiechnęłam się – W nogi można wprowadzić poprawki ale dziękuję.
-Szczęściarz z Michała – powiedział i pomachał mi.

Lekko się zaczerwieniłam ale też byłam zadowolona, że nie widać tego, że mam protezę albo Krystian źle widzi. Jednak mam nadzieję że chodzi o to pierwsze. Usiadłam obok chłopaków i dalej słuchałam jak sobie żartują. Michał w końcu odłożył gitarę i przyszedł do mnie. Chwycił kubek który miałam w dłoni i napił się.
-Mmm pyszne – wymruczał – Skąd to masz? - zapytał.
-Twój kolega stwierdził, że musi się zaopiekować dziewczyną kolegi kiedy on sam zajmuje się na razie ważniejszymi sprawami – wytłumaczyłam.
-Oj z Krystiana zawsze był czaruś – powiedział ze śmiechem – Ale dobrze, że tak o Ciebie zadbał.

Posiedzieliśmy jeszcze chwile i każdy udał się do ośrodka. Zrobiło się już późno a jutro chłopaki już mają trening więc nie mogli więcej balować.
Weszłam do pokoju i od razu skierowałam się do łazienki. Marzyłam o prysznicu i ciepłym łóżeczku w objęciach Miśka. Kąpałam się i słyszałam jak Michał rozmawia z kimś przez telefon.
-Za 5 minut – odparł i rozłączył się.
Po chwili dało się już słyszeć jak otwiera drzwi do łazienki i mierzy mnie wzrokiem.
-Diana a mówiłem Ci że jesteś moja pięknością? - zapytał i pożerał mnie wzrokiem.
-Mówiłeś, ale to nie znaczy że możesz patrzeć na mnie jak się kąpie.
-Właśnie to znaczy – zamknął drzwi i już wchodził do mnie pod prysznic kiedy ktoś zapukał. 
Zrobił smutne oczka i poszedł otworzyć...
*** 
Jest rozdział, ale co mam powiedzieć to nie wiem. Sami oceńcie ja coś sama nie mogę tego ogarnąć. Pozdrawiam i czekam na komentarze :)