piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 11 - Najszczęśliwszy człowiek na świecie.

Perspektywa Klauna...
Udałem się otworzyć drzwi chociaż miałem dużą ochotę żeby po grzeszyć trochę z Dianą jednak co się odwlecze to nie uciecze. Oczywiście za drzwiami stał Krystian. Chciałem z nim pogadać, ale nie wiem skąd się wziął Wlazły i Bartman. Ale to nic. Wpuściłem ich do pokoju i rozłożyli karty. Zawsze mieliśmy taki zwyczaj graliśmy albo na kasę albo na to kto komu robi śniadanie na zgrupowaniu. Śmieszne ale prawdziwe. Graliśmy kiedy z łazienki wyszła Diana w spiętych mokrych włosach i szlafroku który odsłaniał jej nogę. Wszyscy się przywitali a Krystian patrzył na nią bardzo przerażony. Była jego kolej ale w ogóle był w innym świecie i nie wiedział co jest grane.
-Krystian teraz Ty – odezwałem się do niego.
-Ah tak – spojrzał po kartach i rzucił byle co.
Nie to co trzeba ale chłopaki już nie kazali mi się odzywać. Po trzech kartach Krystian przegrał bo w ogóle nie wiedział co jest grane. Diana poszła do pokoju obok i czytała jakaś książkę. Krystian w pewnym momencie wstał i poszedł do niej. Nie chciałem w to wnikać ale widziałem że coś jest nie tak.

Perspektywa Diany...
Leżałam czytając książkę kiedy do pokoju wszedł Krystian. Patrzył na mnie ale nie mógł wypowiedzieć nawet słowa. Patrzyłam na niego i nie wiedziałam co się dzieje. Aż się wystraszyłam.
-Krystian wszystko dobrze? - odparłam po chwili.
-Tak tylko – widziałam jak bardzo był zmieszany.
-Ja chciałem – jąkał się – Bo to źle wyszło a mi teraz głupio – nie mógł złożyć zdania.
-Po kolei i spokojnie mów co jest na rzeczy – poprosiłam go o to.
-Chodzi mi o to co powiedziałem o Twojej figurze i o nogach. Przepraszam – zaczął mówić patrząc w podłogę – Ja naprawdę nie wiedziałem że no masz protezę, nie chciałem Cię zranić a teraz tak bardzo mi głupio – mówił jak mały chłopczyk który przeprasza mamę za to że zbił talerz od kompletu.
-Spokojnie no jak mogłeś o tym wiedzieć, a nie czuj się źle bo sprawiłeś mi radość. Skoro nie wiedziałeś, że nie mam nogi a one i tak Ci się podobają to mogę czuć się piękna – zaśmiałam się.
-Naprawdę jeszcze raz przepraszam – powtórzył.
-Przeprosiny przyjęte – powiedziałam radośnie – Idź graj z chłopakami i niczym się nie martw, wszystko jest dobrze.

Wróciłam do czytania a Krystian udał się do chłopaków. Naprawdę byłam zadowolona, że nie widać mojej nogi. Czytałam dosyć długo, ale w końcu usłyszałam jak chłopaki się rozchodzą do swoich pokoi. Nic dziwnego, bo była trzecia w nocy a rano muszą trenować, a barman ma również pracę. Odłożyłam książkę i na balsomowałam się. Wtedy Michał wrócił wykąpany i ucałował mnie w czoło. Długo nie myśląc wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Położyliśmy się i leżeliśmy zadowoleni. W pewnym momencie zrobiło mi się nie dobrze. Sama nie wiem dlaczego. Szybko wstałam i uciekłam do łazienki zamykając drzwi na klucz. Zwymiotowałam a z moich oczu aż pociekły łzy. Usłyszałam że Misiek puka do drzwi.

-Diana otwórz – wrzasnął.
-Nic się nie dzieje połóż się – poprosiłam.
-Otwieraj szybko – poprosił raz jeszcze, ale stanowczo.
-Nie będziesz mnie oglądał w takim stanie, proszę Cię idź spać – mówiłam.
-Otwieraj, bo jak nie to pożałujesz – wrzasnął, był bardzo wkurzony.

Podeszłam do drzwi i przekręciłam zamek. Michał wszedł do środka i zaczął trzymać mi włosy a ja wymiotowałam dalej. Widziałam w jego oczach strach, co jakiś czas odwracałam się do niego. Po chwili z moich oczu zaczęły spadać niewielkie łzy, ale to z wycieńczenia, przestałam już wymiotować.
-Blanka spokojnie nic się nie stało – przytulił mnie i podał ręcznik.
-Przepraszam po prostu nie mam już siły – odparłam.

Michał długo nie myśląc rozebrał mnie, wziął na ręce i wsadził pod zimny prysznic. Cały czas trzymał mnie w swoich ramionach i patrzył w oczy. Po czym owinął w ręcznik, porządnie wytarł, ubrał świeżą piżamkę i zaniósł do łóżka. Leżałam wygodnie przytulona do niego. Było mi bardzo dobrze.
-Moja mała księżniczka – wyszeptał mi do ucha – Nie wstydź się mnie nigdy, w każdej sytuacji Ci pomogę nie patrząc na wygląd czy Twój stan. Po prostu kocham Cię bardzo mocno – pocałował mnie w czoło.

Kolejne dni leciały coraz szybciej. Nastała sobota, chłopaki grają dzisiaj mecz z wielką Brazylią, oczywiście okaże się, czy ona taka wielka. Do meczu zostało pół godziny. Chłopaki mają zagrać szybki mecz i mogą wracać do domu. Te kilka tygodni z nimi było cudowne ale wszystko co dobre musi się skończyć.
Patrzyłam w górę hali w Bydgoszczy i widziałam same wysokie piłki. Śmiałam się na ten widok i podziwiałam chłopaków. Siatków mi się nigdy nie znudzi.
Sędzia zagwizdał początek meczu. Na samym początku było ciężko, szła piła za piłką najpierw Polska, zaraz Brazylia i punkt za punkt. Jednak po chwili Brazylia uciekła nam na stan 16:10 w pierwszym secie. Przerwa techniczna, trener tłumaczył im co i jak. Kiwnęli głową i wrócili na boisko. Kolejna potężna zagrywka Bruna i jest 17:10 a po tym następnym as serwisowy. Przegrywamy siedmioma punktami czy jest jeszcze nadzieja? Bruno ponownie zaserwował tym razem z małymi kłopotami. Jednak Igła idealnie przyjął Piotrek wystawił a Michał przebił blok po palcach i aut. Piłka dla Polaków. Na zagrywce staje mój Misiek. Jego spojrzenie na piłkę i lekkie uderzenie. Piłka zatańczył na siatce. Miałam ochotę kopnąć go w dupę że psuje w takim momencie zagrywke, ale jakiś cudem piłka spadł na stronę Brazylii i piłka nasza. Kolejna poszła as, bo libero nie zdołał wybronić. Już jest 17:12. Kolejną zagrywkę idealnie przyjechali, wystawili i atak na nas po bloku aut. Teraz to już koniec pomyślałam jednak, sędzia wygwizdał antenka. Punkt dla nas. Kolejne dwa ataki również się udały i mamy 17:15 już lepiej się oddychało ale nie dobrze. Trener Brazylii prosi o czas. Chce nas specjalnie rozbić. Pogadał, wręcz pokrzyczał do swoich chłopaków i ponownie zaczęli grać. Ale Miśka to nie rozproszyło i ponownie mocna zagrywka jest as niesamowite uczucie. Walczymy o swoje i nie poddajemy się a Brazylia słabnie.
Odrobiliśmy przewagę do 17:18 teraz kilka dobrych zagrywek dwa asy Michała Ruciaka i wygrywamy tego seta 25:27 brawo. Jest już 0:1 dla nas.
Następna partia poszła troche gorzej bo Brazylia się podniosła i przegraliśmy seta 25:23 czyli jest 1:1 w setach.
Dalej już szło tylko łatwiej kolejnego seta wygraliśmy 22:25 a ostatniego z dużą przewagą 15:25 Brazylia całkowicie się pogubiła i nie wiedziała co zrobić, na naszą korzyść oczywiście. Tak wróciliśmy z wygraną 1:3 dla nas. Chłopaki byli bardzo zadowoleni chociaż wiedzieli że to nie koniec walki i przed nimi jeszcze wiele starć, ale ja wiem, że poradzą sobie ze wszystkim w końcu to POLSKA i trzeba w nich wierzyć.

Wróciliśmy do Warszawy. Chciałam wrócić do domu i odpocząć, jednak Michał uparł się, że przenosi się do mnie, a na razie musi poznać kąty i muszę go oprowadzić. Nie protestowałam, pożegnaliśmy się z chłopakami i wróciliśmy do domu.
Włożyłam kluczę w zamek, jednak o dziwo dom był otwarty. Przestraszyłam się a Michał stwierdził, że dom musiał być przez ten cały czas otwarty albo rabusie. Wszedł pierwszy i długo nie wychodził. Usłyszałam rozmowy, więc również weszłam do środka. Dochodziły z salonu. Weszłam tam powoli. Ku mojemu zdziwieniu siedziała tam moja mama. Oczy mi prawie wyszły z wrażenia a jej jeszcze bardziej kiedy na mnie spojrzała.
-Diana możesz mi powiedzieć co tutaj robi ten pan? - wskazała na Michała.
-Ten Pan to mój chłopak mamo – odparłam zgryźliwie.
Stałam przed nią i mierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu. Zatrzymała się na mojej nodze a z jej oczy zaczęły lecieć łzy.
-Córciu ale jak dlaczego? - zadawała pytania.
-Właśnie dlatego nie chciałam byś cokolwiek wiedziała, stało się tak było mi pisane a żyje normalnie i nie musisz się niczym martwić.
Nic nie mówiła, patrzyła tylko na mnie z żalem w oczach.
-Blanka ja lepiej pójdę, wy musicie sobie porozmawiać – odparł Michał.
-Proszę zostań – powiedziałam.
-Później przyjdę, wieczorem – ucałował mnie i pożegnał grzecznie z moją mamą.
-Idę zrobić herbatę – odparłam i poszłam zaraz za nim.
Weszłam do kuchni i zauważyłam że moja mama udała się do drzwi. Nie miałam sił już iść za nią. Ta niezapowiedziana wizyta to jakiś szok.

Perspektywa Klauna...
Pożegnałem się z Dianą i chciałem wrócić do domu. Ta cała sytuacja z jej mamą nie była wesoła. Kiedy zobaczyła mnie w tym salonie sądziłem że dostane po twarzy.
Schodziłem po schodach kiedy usłyszałem jak ktoś mnie woła.

-Panie Michale – odwróciłem się na te słowa.
-Tak? - to była mama Diany.
-Chciałam przeprosić za swoje zachowanie po prostu zdziwiłam się tym wszystkim, nie sądziłam że jak wrócę to będzie czekało na mnie tyle wrażeń.
-Nic się nie stało, rozumiem z Dianą trzeba być do tego przyzwyczajonym- uśmiechnąłem się.
-Proszę przyjść dzisiaj wieczorem na kolację – poprosiła.
-Diana tego chce? - dopytywałem.
-Ona jeszcze nic nie wie, wieczorem przyjeżdża też jej ojciec, chcemy zrobić jej kolejną niespodziankę – tłumaczyła – A do tego muszę poznać swojego przyszłego zięcia.
-Dobrze będę – zgodziłem się.
-W takim razie do zobaczenia – odparł radośnie i wróciła do domu.

Wyszedłem przed blok i spojrzałem w okno, Blanka stała w nim i machała w moją stronę.
-Boże jak ja ją mocno kocham – odparłem w stronę chmur.

W tym momencie przyszedł mi do głowy świetny pomysł. Jest idealny czas i pora, ale mam mało czasu.

Perspektywa Diany...
Krzątałam się po kuchni, a mama stała w drzwiach, obserwowała mnie kątem oka. Czułam na sobie jej wzrok. W pewnym momencie zaczęło mnie już to krępować.
-Dlaczego przyjechałaś tak bez zapowiedzi? - zapytałam lekko zdenerwowana.
-Chciałam żebyś miała niespodziankę – usiadła przy stole w kuchni.
-Cudowna niespodzianka – powiedziałam zgryźliwie – Nie widzimy się praktycznie w ogóle, a tu ni z tego ni z owego stajesz mi w drzwiach i masz jeszcze pretensje do Michała, nie znoszę jak wtrącasz się w moje życie.
-Zrozum że się o Ciebie martwię jesteś taka mała – mówiła jak do niemowlaka.
-Nie – krzyknęłam i się odwróciłam – Może i jestem młoda, ale nie mała. Tyle lat nie mieszkam z Tobą i mogłabyś się przyzwyczaić do tego, że dorosłam, chcę mieć swój dom, rodzinę i kochającego męża, żeby wszyscy byli blisko siebie, a nie tak jak ja i Ty z ojcem.
-Wiesz dobrze jak to wszystko wyszło praca, ojca kariera – mówiła.
-No właśnie – zaśmiałam się ironicznie – Wszystko ważne a ja byłam jak książka którą się przestawia z kąta w kąt – wycierałam talerz który mi spadł i narobił bałaganu.
Mama od razu podbiegła i chciała pomóc mi pozbierać.
-Proszę Cię zostaw, ja nie jestem kaleką idealnie sobie ze wszystkim radzę. Usiądź przy stole i mnie posłuchaj – powiedziałam to takim tonem, że nawet nie zaprotestowała.
Zebrałam całe szkoła, a mama nawet słowem się nie odezwała. Stanęłam nad nią jak matka która ochrzania ją bo wróciła za późno do domu.
-Mam dwadzieścia parę lat, mam dom, swoje pieniądze, nie jestem na Twoim utrzymaniu. Mimo tego że przysyłasz mi pieniądze to ich nie wydaje tylko wszystkie są schowane. Chce żyć na własny rachunek. Mam cudownego chłopaka, który bardzo mnie wspiera. Mimo tego że nie mam tej jednej pieprzonej nogi to czuje się cudownie i nie jestem ograniczona bo robię wszystko to co zawsze, a nawet więcej. Planuje być z Michałem do końca życia i czy Ci się to podoba czy nie. Tak więc proszę Cię nie wtrącaj się w to co ja robię, jedynie że masz jakieś ale to możesz już wyjść- spojrzałam na nią po swojej przemowie.
-Dianuś dziecko – stanęła obok mnie i przytuliła się do mnie – Nie bój się nie będę się wtrącać, obiecuje i zaufam Ci, ale pamiętam, że zawsze, kiedy będziesz potrzebowała pomocy to zawsze możesz się zwrócić do mnie i do ojca.
-Dobrze – przytaknęłam – Na dzisiaj mam nadzieję że koniec niespodzianek? - zapytałam.
-Na tą godzinę nie zaplanowałam nic – zaśmiała się mama – Chodź pojedziemy do sklepu i zrobimy dzisiaj jakąś dobrą kolację.

Udałam się z mamą do sklepu. Ja w gotowaniu to nie jestem jakiś mistrz, ale mama często lubi bawić się w kuchni tylko tyle że zawsze nie ma na to czasu, bo ciągle jest coś do zrobienia. Kupiliśmy wszystko co potrzebne i udaliśmy się do auta. Mama po drodze wjechała kupić jeszcze jakieś dobre wino i whisky, mimo tego że była kobietą to lubiła sobie wypić coś mocniejszego.
W domu zaczęliśmy wszystko przygotowywać, ja zrobiłam sałatkę włoską a mama rybę na słodko i ryż z jakimś dziwnym sosem. Nie wtrącałam się w garnki tylko siedziałam i przyglądałam się. Mama już wszystko zrobiła, a ja miałam przygotować stół. Rodzicielka podała mi nakrycie dla czterech osób, dziwnie się na nią spojrzałam i wiedziałam, że mogą być małe kłopoty, ale nic nie mówiłam. Wzięłam wszystko nakryłam i poszłam się przebrać bo byłam cała umazana od kolacji.
-Diana? - zawołała mama.
-Co się stało? - odpowiedziałam.
-Możesz ubrać coś ładnego na dzisiaj, chce żeby był dobry klimat – poprosiła.
-Dobrze, jeśli prosisz coś mogę założyć – w pokoju przekopałam całą szafę i znalazłam idealna śliczną tunikę.
Wyszłam z pokoju i chciałam iść do łazienki, jednak ktoś zadzwonił do drzwi. Skręciłam do korytarza otworzyć od razu. Kiedy uchyliłam drzwi nie dowierzałam swoim oczom.

Perspektywa Michała...
Gotowy siedziałam u Julki pod blokiem, w czarnych dżinsach, niebieskiej koszuli i z kwiatkami w ręku. Sam nie wiedziałam czy dobrze robię, ale to jedyny moment i druga taka okazja może się już więcej nie powtórzyć. Wysiadłem z auta i udałem się na górę po schodach. Zaraz a mną szedł pewien pan. Krzątał się niemiłosiernie w jednej ręce trzymał kwiaty i torebeczkę a w drugą próbowała zawiązać sobie krawat. Uśmiechnąłem się pod nosem i zapukałem do drzwi Diany. O dziwo on również stanął za mną. Ale nie się nie odzywaliśmy. Słyszałem jak ktoś z drugiej strony drzwi szarpie się z zamkiem. W progu stanęła Diana. Wyglądała cudownie a jej mina mówiła wszystko.
-Co wy tutaj robicie? Obaj? - nie mogła uwierzyć.
-Stoimy i może byś nas wpuściła? - odezwał się Diany tata.
-Tak oczywiście – otworzyła szerzej drzwi – Jednak dalej nie rozumiem z jakiej okazji tutaj jesteście.
-Mnie zaprosiła Twoja mama – odezwałem się.
-Mnie również – dodał ojciec Blanki.
-No to wszystko jasne – Diana odwróciła się i spojrzała dziwnym wzrokiem na matkę.
-Proszę, zapraszam na kolację – rodzicielka wprowadziła nas do pokoju.

Jedliśmy wszyscy razem, ale nikt się nie odzywał. Czułem, że atmosfera jest napięta, ale nie chciałem nic zaczynać. Diana cały czas patrzyła na mnie i delikatnie się uśmiechała. Nie wiedziałem kiedy zadziałać i jak się zachować. Kiedy Pani Kasia przyniosła deser postanowiłem się odezwać.

-Miło mi jest poznać rodziców Blanki, nie powiem ale obawiałem się tego spotkania i to bardzo. Pomyślałem, że drugi raz taka okazja może się nie trafić, że będziemy wszyscy razem, ale chciałem zapytać Państwa – zwróciłem się do rodziców Diany – Czy oddalibyście mi rękę Diany – dziewczyna spojrzała na mnie i miała łzy w ochach – Kocham Dianę nad życie i chcę by była blisko mnie.

Czekałem na ich reakcje której bardzo się bałem, bo obydwoje mieli straszne miny jednak Diana chyba jeszcze gorszą. Jej rodzice spojrzeli się na siebie i w końcu uśmiechnęli po czym również na mnie i delikatnie kiwnęli głowami. Długo nie myśląc uklęknąłem przed Blanką i wyciągnąłem pierścionek i spojrzałem na mojego anioła.
-Diana zostaniesz moją żoną? - zapytałem pełen nadziei.
-Jeszcze pytasz? - zapytała jak debila – Kocham Cię Misiek – uwiesiła mi się na szyi.
-Ja Ciebie również bardzo mocno kocham – ucałowałem ją całym sobą.
-No to wygląda na to, że nasza córka wychodzi za mąż – odezwała się Pani Kasia.
-Oj rzeczywiście – potwierdził tata Blanki.

Sam nie wiedziałem, co mam zrobić, ale jednego jestem pewien. W końcu jestem szczęśliwy, czuje to czego nie czułem jeszcze nigdy. Będę nareszcie żył jak książę, bo mam przy swoim boku piękną księżniczkę, która kocha mnie, a ja ją.
-To co droga młodzieży, że tak się wyrażę planować już datę ślubu? - odezwał się tata.
-Oczywiście tylko wszystko trzeba dostosować do gry Michała a co najważniejsze poznać jego rodziców – odezwała się Diana.
-No właśnie kariera sportowa dużo zabiera z życia osobistego -zaczęła Pani Kasia.
-Niech Pani się nie martwi miłości i mnie nigdy jej nie zabraknie. Na każdy mecz i tak jedzie ze mną, bo jej wujek nie pozwoli jej nawet zostawić.
-Oj tak Gardini dobrze o nią dba – potwierdził Pan Zygmunt, tata Diany.
-To wszystko jasne – odezwała się Blanka – Zaczynam szczęśliwe życie- ucałowała mnie w policzek i spojrzała głęboko w oczy.

Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na tym świecie...
***
Hej, notka będzie w kolejnym rozdziele, bo zaraz go również wstawię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz