czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 6 - Moje życie.

Perspektywa Diany...
                   Czytałam literka po literce i nie mogłam uwierzyć w to co czytam. Czułam jak coraz bardziej pragnęłam Michała i jeszcze bardziej chciałam by był teraz obok mnie i mógł mnie objąć. Boże...jak ja bardzo go kocham pomyślałam sobie w duszy. Jest moim światem i innego nie chce mieć. Nikt się dla mnie nie liczy tak jak on. Może nie znamy się długo ale poprzez nasze rozmowy zadłużyłam się w nim i już nigdy nie zapomnę. Chce by był częścią mnie i byśmy żyli razem już na zawsze tak samo jak napisał w opowiadaniu. Mam wielką nadzieje, że przeżyjemy to tak samo jak on sobie to wyobraził. W tym momencie to jest moje największe marzenie i wiem że je spełnię.
Kiedy przeczytałam już wszystko, z wielkimi oczami i na szybkim oddechu udałam się by wziąć zimną kąpiel bo moje ciało było tak rozpalone. Jeszcze zanim weszłam do wanny zdążyłam napisać mu SMS-a.

Kochanie przeżyjemy to nie raz i jesteś moim aniołem. Kocham cię również mocno jak Ty mnie.”

Weszłam do wanny i za nużyłam się w wodzie. Czułam jakie ciarki przechodzą po moim ciele i zatrzymują się na palcach u stóp. To było cudowne uczucie. Leżałam tak w wannie i marzyłam o wielkim szczęściu z Michałem.

Perspektywa Klauna...
Rano wstałem i wyszykowałem się na podróż. Długa to ona nie była, ale do Łodzi był kawałek. Przed 7 rano byłem już na nogach. Ubrałem luźne ciuchy i kilka rzeczy włożyłem w plecach. Pożegnałem się jeszcze z moimi towarzyszami domowymi i zszedłem na dół do auta.
Jechałem a w głowie cały czas miałem Dianę. Bałem się bo kierując zapominałem o drodze tylko myślałem o mojej księżniczce cały czas. Musiałem się ogarnąć i skupić na drodze. Po niecałych dwóch godzinach byłem na miejscu. Podjechałem pod karczmę cioci i z budynku od razu wybiegła Milena rzucająca mi się na szyje. Mocno mnie wyściskała i tak samo ucałowała. Ale zaraz zaraz proszę sobie nic nie myśleć bo to jest długa historia. Otóż moja Milena jest lesbijką i moją najlepszą przyjaciółką wiemy o sobie wszystko i znamy się od lat. Jest w moim wieku, poznaliśmy się w szkole i od dawna można powiedzieć że jesteśmy takie papuszki nierozłączki. Od czasów liceum mieszkaliśmy razem i Milena jest jak córka moich rodziców i tak samo córka mojej kochanej cioci.
Wszedłem do środka w objęciach Mileny i ze wszystkimi się przywitałem. Na sam koniec zawitałem do cioci do biura. Jak zawsze siedziała w stercie papierów i coś tam uzupełniała. Tyle lat zajmuje się całą karczmą i nikt nie może namówić jej na porządne wakacje. Raz tylko była ze mną i z mamą w Egipcie ale to lata świetlne temu. Nie chciałem jej przerywać pracy, stałem chwile i przyglądałem się jej poczynaniom. Oparłem się o drzwi które zaskrzypiały i obejrzała się do tyłu. Złapała się za głowę i podeszła do mnie po czym przytuliła.
-Michaś co ty tutaj robisz? - zapytała zdziwiona.
-Stoję ciociu – odparłem jak zawsze wesoło.
-Niemożliwe że znalazłeś czas dla swojej cioci, tyle cię tutaj u nas nie było.
-Wiem, wiem dałem plamę ale sama rozumiesz wiecznie treningi, wyjazdy, zresztą zaraz tez mamy zgrupowanie więc też na długo nie mogę zostać – wyjaśniłem.
-To szkoda ale ważne że przyjechałeś i trochę pobędziemy razem.
-Oczywiście – przytaknąłem głową.
-Widziałeś się już z Mileną? - zapytała trzymając mnie za ramie.
-Pewnie – zaśmiałam się – Ledwo co wjechałem w bramę a ona już wisiała mi na ramieniu i tuliła.
-Wszyscy się stęskniliśmy za Tobą, bo trochę cię tutaj nie było.
-Musze nad tym popracować i nie zaniedbywać tak.
-Wybaczymy a teraz zapewne chcesz zjeść coś dobrego hmm? - ciocia jak zawsze pamiętała o wszystkim.
-Przyznaje się bez bicia przyjechałem tutaj głównie na dobry obiad – powiedziałem ze śmiechem a ciocia z dzieliła mnie po głowie.

Siedziałem i jadłem a Milena z ciocią patrzyły we mnie jak w obrazek. Aż nie raz czułem się nieswojo ale kontynuowałem swoje pyszne pierogi z jagodami. Sam nie wiedziałam co mam mówi, bo faktycznie długo mnie tutaj nie było i głupio mi że znowu będę musiał uciekać stąd.
-Dobra mówcie co wam leży na sercach bo aż pierogi mi nie wchodzą – zacząłem mówić.
-Doszły nas słuchy że jest pewna dziewczyna – patrzyły cały czas na mnie.
-Owszem moja sąsiadka która również nie raz mnie dokarmia jak chłopaki mi nic nie ugotują – chciałem zmienić temat – W ogóle mamy teraz tak mało czasu.
-Michał przestań – skarciła mnie Mili – Dobrze wiesz o co pytamy.
-Nie mogę nic powiedzieć bo jeszcze nic nie jest jasne, dlatego proszę nie pytajcie bo to wszystko jest zakręcone bardziej niż zwykle. Powiem tylko tyle że też gra w siatkówkę.
-Dobrze jedz a ja zajmę się dalej papierami – ciocia wróciła do swojego biura a Milena dalej siedziała naprzeciwko mnie.
-Chociaż dzisiaj nie będę sama w domu – odparła zadowolona.
-A no dzisiaj nie, ale już jutro tak, niestety nie mogę na dłużej zostać.
-Rozumiem ważne że chociaż tyle – odstawiłem pusty talerz i słodko się uśmiechnąłem.
-O której dzisiaj będziesz w domu? - zapytałem.
-Jak zawsze to tak o 18 ale jak pójdziesz ładnie się uśmiechnąć to zapewne szybciej.
-Coś da się zrobić – wystawiłem jej język.

Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, chodziłem z miejsca na miejsce i bardzo mi się nudziło. Milena mogła wyjść dopiero o 16 a do tego jeszcze trochę czasu było. Ze wszystkimi się przywitałem i już zajęcia się skończyły. Raczej do pokazania zagrywki i ataku to nikomu tutaj nie będę potrzebny. Nie chciało mi się już siedzieć w jednym miejscu. Poszedłem znaleźć Milenę.
-Daj mi klucze od domu nie będę siedział bezczynnie a ciocia potem Ciebie przywiezie albo ja podskoczę.
-Weź z mojej kurtki, a potem spokojnie dam sobie rade i dotrę do domu jakoś – uśmiechnęła się ładnie.
Ucałowałem ja w czoło, zabrałem klucze i udałem się w stronę dawnego domu.
To wszystko było bardzo trudne i skomplikowane minęło tyle lat a ja dalej pamiętam jakby to było wczoraj. W każdym z nas kryje się inna historia, każdy z nas ma coś innego w sobie, trochę uraz, doświadczeń ale też wiele wspomnień.
Wjechałem na posesje i od razu w moją stronę biegły piękne dwa pieski. Hmm...pieski nie no to złe określenie bo były to dwa duże bernardyny. Miałem nadzieje że jeszcze mnie pamiętają. Jeden wabił się Barnii a drugi to Sara. Wysiadłem powoli z auta a one bacznie mnie obserwowały. Po tym jak się do nich odezwałem od razu podbiegły i chciały się bawić. Chwile się z nimi powygłupiałem i wszedłem do domu. Od razu poczułem ten zapach wspomnieć i też różnych przeżyć. Kurcze mać jakie to jest wszystko dziwne. Już tyle czasu mnie tutaj nie ma, mam swoje życie w Warszawie, grę w reprezentacji i jakieś inne zajęcia a jednak tak bardzo ciągnie mnie tutaj.
Zacznijmy od początku mam teraz 28 lat można powiedzieć że swoje już przeżyłem. Znaczy się swoje lata w których można było się bawić i szaleć.
Można mówić że dzieciństwo to piękny okres w życiu każdego z nas jednak chyba nie wszędzie się to sprawdza. Nie powiem może nie miałem złego dzieciństwa jednak zawsze brakowało mi tego co najważniejsze miłości rodziców. Wiem że bardzo mnie kochają jednak zawsze byli daleko ode mnie.
Mówiąc tak, kiedy miałem 5 lat moi rodzice się rozeszli. Można się kochać i szaleć za sobą jednak coś zawsze przeszkodzi nam w tej miłości. Tym razem było to mój dziadek. Który miał swoje zasady, można powiedzieć że ja je również po nim odziedziczyłem. Mój tata nie dał się prowadzić i powiedział mamie że albo on albo dziadek. Wybrała dziadka ale nie podejrzewała że weźmie on to tak na poważnie. Po kilku dniach spakował walizki i wyjechał do Kanady gdzie pracował jako architekt. Bardzo mnie to wszystko bolało bo co mogłem sobie pomyśleć ja jako pięciolatek który można powiedzieć stracił ojca. Zapewne nic dobrego jednak byłem przekonany o jednym, właściwie o najważniejszym. Moi rodzice się kochali i również mnie najmocniej na świecie jednak wybrali taką a nie inną drogę. Ja zostałem z mamą u dziadków jednak nie na długo bo mama dostała propozycje pracy we Francji i tam wyjechaliśmy. To duża zmiana dla chłopaka w takim wieku, wszystko musiałem przyjąć inaczej i poznać. Dziadkowie byli bardzo dla mnie ważni. Przyjeżdżałem do nich na wakacje i oni do mnie również. Mijał rok za rokiem a ja byłem coraz starszy i mądrzejszy. W dzieciństwie musiałem nauczyć się wszystkiego i dorosnąć sam. Nie było wokół mnie rodziny ani dzieci. Nie wiedziałem co to jest zabawa z innymi i rodzinne spotkanie zawsze czegoś brakowało. Mama była blisko jednak tak bardzo daleko, ale wiedziałam o jednym znowu o tym samym. Kochała mnie nad życie, a miłość liczyła się dla mnie najbardziej bo jest najcenniejsza ze wszystkich rzeczy na świecie.
Pewnego razu dziadkowie wybrali się do mnie. Miałem wtedy 15 lat cieszyłem się zawsze gdy do mnie przyjeżdżali tak było też tamtym razem. Jednak...nie dotarli to była moja ostatnia uciecha i nadzieja związana z nimi. Takie czekania na to że przyjadą że już są w drodze i zaraz będę u mnie. Mocno mnie przytulą znowu pochwalą jak bardzo urosłem i zmężniałem. Jednak to tylko myśli a zaraza za nimi idą kolejne. Mogę już tylko o tym myśleć bo dosyć że do mnie nie dotrą tym razem to już żadnym innym bo innych nie będzie. Straciłem ich...w czasie drogi obydwoje zgineli w wypadku samochodowym. To było dla mnie trudne bo bardzo kochałem dziadka a tym bardziej babcie. Dawali mi tyle miłości co rodzice, jednak było w nich coś jeszcze takiego. Mama i tata dadzą co innego i oni również przekazywali mi inne doświadczenia ale też odmienną formę uczucia. Po tym jak babcia z dziadzią zginęli mama nie chciała sprzedawać domu i wróciliśmy do Łodzi. Jednak wiedziałam jak bardzo kocha swoją pracę i zgodziłem się na to by dalej robiła to co lubi. Ja byłam z ciocią w Łodzi a ona wyjeżdżała na kilka miesięcy a potem wracała z gotowym materiałem. Było to trudne ale wiedziałem że warte bo dla dobra mamy zrobię wszystko. Wiem że ona wobec mnie postąpiła by tak samo.
To są tylko wspomnienia jednak one zawsze będą w nas i nigdy nie odejdą. Mimo tego wszystkiego co się stało oni zawsze są w mojej głowie i wiem też że obok mnie i wiele razy mi w życiu pomagają.
Wszedłem do swojego pokoju i sam do siebie się uśmiechnąłem. Prawie nic tutaj się nie zmieniło. Nawet ten sam zapach czuje jakbym wyszedł stąd wczoraj a po 24h wróciła tak jak zawsze. Jednak już tak dawno mnie tutaj nie było. Oczywiście na szafce stało lego. Miałem taki zwyczaj że kupowałem jakiś zestaw ale nigdy go nie składałem tylko stał do czasu aż mi się nie znudzi. Po czasie kupowałem następny i tak nagromadziło mi się trochę tego na strychu. Każdy z nas ma jakieś przyzwyczajenia to było właśnie jedno z moich. Rozebrałem się i wyłożyłem na swoim łożu. Mógłbym nie wstawać i leżeć tak całe dnie.
W głowie miałem tysiące myśli. Oczywiście większość kręciła się wokół Diany. To wszystko jest takie pokręcone a tak mocno ją kocham i jestem pewien że to z nią chce spędzić resztę życia. Wyjąłem telefon i wybrałem numer Zbyszka.
-Witam Cię kolego – usłyszałem go po chwili.
-Jestem już na miejscu, dajecie sobie radę sami? - zapytałem przez śmiech.
-Jakoś tak, tylko Mariusz trochę płacze ale rozumie że musiałeś wyjechać.
-Dobra, przestań błaznować i powiedz mi lepiej czy Diana się do Ciebie nie odzywała?
-Do mnie to raczej się nie odezwie a coś się stało? - dopytywał.
-Właściwie to nic, tylko no wyjechałem a nie mówiłem jej o niczym.
-Jeśli ją zobaczę mam jej wyjaśnić czy co? - chciał pomóc.
-Dzięki, ale nie trzeba sam do niej zadzwonię i powiem co i jak.
-Jak chcesz, a jak tam Milena? Może jednak zdecyduje się na mnie jako męża? - znowu sobie żartował.
-Wątpię w to dalej woli płeć przeciwną więc nie rób sobie nawet nadziei- obydwoje się roześmialiśmy.
-Rozumiem, trudno się mówi poszukam dalej ale mógłbyś ją przywieść do nas w końcu.
-Też nad tym myślałem i tak się zastanawiam że jak mi się uda to teraz ją namówię – wpadłem na pomysł.
-Jestem też za tym, dobra odpoczywaj sobie a ja pójdę coś zjeść – oznajmił mi.
-W porządku, trzymajcie się – odparłem.
-Sie wie, nara – rozłączył się.

Zacząłem się sam do siebie śmiać i odłożyłem telefon na półkę. Zabrałem z szafki jakaś starą koszulkę i udałem się pod prysznic to bardzo było mi potrzebne po podróży i w ogóle byłem jakiś zmęczony.
Po kąpieli wybrałem numer Diany jednak nie obierała. Zadzwoniłem znowu ale dalej nic, zero odezwu. Najwyraźniej jest zajęta, nie będę jej przeszkadzać. Zrobiłem sobie herbatę i spojrzałem że Milena właśnie wchodzi na podwórko. Pomachałem jej a ona ładnie się uśmiechnęła.

Siedzieliśmy już tak od dwóch godzin i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Uwielbiałem z nią rozmawiać, mimo tego że była dziewczyną to bardzo dobrze mnie rozumiała. Jak nikt inny a ja byłem jej bardzo za to wdzięczny. Wiedziałam że jak ma się przyjaciela to tylko jednego jednak na całe życie i on zawsze Ci pomoże.

-To powiadasz że masz już swoją wybrankę? - zaczęła niepewnie.
-A mam – odparłem zadowolony z siebie – A co cie to tak ciekawi?
-Sądzę że jako twoja wierna, piękna, idealna przyjaciółka – wymieniała po kolei – To mam prawo wiedzieć co się dzieje z moim kochanym przyjacielem.
-A no tak, mam całkowitą rację i popieram cię w pełni – zaśmiałem się lekko razem z nią – Tak, więc jest piękna, cudowna i cała moja – wytknąłem jej język.
-Kurcze – uderzyła się w swoje kolano – A już miałam nadzieję że ją Ci zabiorę i to ja będę żyła z nią długo i szczęśliwie -wytknęła mi język.
-Chciałabyś by tak było, jednak to za duży skarb by go zabierać. Zresztą jest coś jeszcze – wstałem i stanęłam przy oknie.
-Coś nie tak? - podeszła i stanęła przede mnę.
Zawsze gdy rozmawialiśmy musiała patrzyć mi w oczy, bo mówiła że z nich najwięcej można wyczytać a tym bardziej u mnie.
-Diana nie ma jednej nogi – mówiłem patrząc w okno.
-Przecież powiedziałeś że gra w drużynie – widziałem że Milena jest już zakręcona przez to wszystko.
-Bo gra, jest bardzo silna i mimo tego że nie ma tej nogi to gra na pozycji libero i jest cudowna w tym fachu. Wiele razy sobie wyobrażałem ją jak cudownie skakałaby do bloku i atakowała z drugiej linii – czułem jak dobrze mi się o niej mówi – Ta dziewczyna jest stworzona do sportu i by była przy moim boku.
-To faktycznie bardzo mocny egzemplarz ale bardzo się cieszę że jesteś szczęśliwy.
-Tak, jestem jednak to za wcześnie by mówić o reszcie bo trzeba czasu na to co wydarzy się dalej.
-Dalej to tylko dom, dzieci, pieski i dom z wielkim ogrodem – mówiła śmiejąc się.
-Uwierz że chciałbym tego bardzo – powiedziałem rozmarzony.
-Będzie dobrze, a jak tam w drużynie? - dopytywała.
-Jak zawsze świetnie i mam chyba dla Ciebie małą propozycję – uśmiechnąłem się tajemniczo.
-Co masz na myśli panie kolego? - uwielbiałem się z nią tak droczyć.
-A na przykład to że jedziesz ze mną do Warszawy – zabrałem jej pusty kubek z herbatą.
-Michaś chciałabym ale nie mogę zostawić cioci samej z tym wszystkim.
-Wiesz dobrze, że da sobie radę a ja porwę cię maksymalnie na weekend a potem wsadzę w pociąg i wrócisz tutaj.
-A po co ja Ci potrzebna? - dopytywała.
-Zbysiu się za Tobą stęsknił a do tego chce byś poznała Blankę. W poniedziałek mamy od razu zgrupowanie i jedziemy potem na mecz.
-No dobrze ale w niedziele rano zawozisz mnie na dworzec i wracam do pracy – zastrzegła sobie.
-Jak pani kierownik sobie życzy – przyłożyłem palec do skroni.
-Idziemy spać bo już późno – zarządziła jak zawsze.
-Dobrze, idź się wykąpać a ja jeszcze raz coś zrobię – zabrałem swój telefon i wyszedłem na taras.
Ponownie wybrałem numer Diany ale nie odpowiadała. Zaczynałem się już o nią bać czy Arek znowu jej nie odwiedził ale odganiałem od siebie te myśli. Dzwoniłem kilka razy ale w ogóle nie odbierała. Zadzwoniłem do Wlazłego.
-Siema, Szampon wiem że jest już późno ale mam do Ciebie prośbę – zacząłem od razu.
-Słucham, postaram Ci się pomóc kolego – mówił wesoło.
-Pojechałbyś do Diany sprawdzić czy wszystko z nią dobrze?
-A dlaczego? Nie sądzisz że jest już za późno na odwiedziny? - ciągnął dalej.
-Nie odbiera od rana, boję się że Arek znowu mógł się do niej wpieprzyć.
-Rozumiem, jeśli pomoże Ci to w czymś to pojadę.
-Dzięki stary, zadzwoń jak już będziesz na miejscu i powiedz by odebrała telefon.
-W porządku już jadę – rozłączył się.
Być może niepotrzebnie się denerwuje ale wole być pewny że nic jej nie jest. Ten Arek powinien zniknąć z jej życia raz na zawsze.
Milena wykąpał się a ja przebrałem się, umyłam zęby i mogłem iść spać. Wychodząc z łazienki Mila mnie zatrzymała.
-Co się dzieje? - zapytała.
-Blanka nie odbiera ode mnie, boje się po prostu czy wszystko dobrze, bo jej były ja nachodził.
-Rozumiem, ale spokojnie na pewno się odezwie i wszystko będzie dobrze.
-Mariusz ma to sprawdzić, kładę się i dziękuję Ci – ucałowałem ją w policzek i wszedłem do swojego pokoju.
Leżałem i czekałam na jakikolwiek odzew ale minęły dwie godziny a tutaj nic. Oko lekko mi się przymykało jednak w końcu usłyszałem wibrowanie swojego telefonu. Nacisnąłem zielona słuchawkę i usłyszałem...
                                                    ***
Przepraszam was, że tak długo musieliście czekać, ale sama nie wiem, czy mam pisać, czy nie. Widzę mało komentarzy i tak szczerze z ręką na sercu wam powiem, że bardzo tęsknie za Julką i chłopakami. Już mam w głowie kontynuacje ich historii i chyba dlatego ten blog jakoś tak nie chce iść mi do przodu. Jednak jak się powiedziało "A" to muszę powiedzieć "B" i skończyć tego bloga, a dopiero potem wrócić do PERYFERII. Tylko powiem wam tak. Planuje dalej go robić na blog.pl, bo tutaj jakoś mi nie pasuje. Tam zaczęłam blogowanie i tam będę pisać. Nie wiem co o tym sądzicie, dlatego czekam na waszą wypowiedź na ten temat. Z góry dziękuję i pozdrawiam.