Perspektywa
Diany...
Czytałam
literka po literce i nie mogłam uwierzyć w to co czytam. Czułam
jak coraz bardziej pragnęłam Michała i jeszcze bardziej chciałam
by był teraz obok mnie i mógł mnie objąć. Boże...jak ja bardzo
go kocham pomyślałam sobie w duszy. Jest moim światem i innego nie
chce mieć. Nikt się dla mnie nie liczy tak jak on. Może nie znamy
się długo ale poprzez nasze rozmowy zadłużyłam się w nim i już
nigdy nie zapomnę. Chce by był częścią mnie i byśmy żyli razem
już na zawsze tak samo jak napisał w opowiadaniu. Mam wielką
nadzieje, że przeżyjemy to tak samo jak on sobie to wyobraził. W
tym momencie to jest moje największe marzenie i wiem że je spełnię.
Kiedy
przeczytałam już wszystko, z wielkimi oczami i na szybkim oddechu
udałam się by wziąć zimną kąpiel bo moje ciało było tak
rozpalone. Jeszcze zanim weszłam do wanny zdążyłam napisać mu
SMS-a.
„Kochanie
przeżyjemy to nie raz i jesteś moim aniołem. Kocham cię również
mocno jak Ty mnie.”
Weszłam
do wanny i za nużyłam się w wodzie. Czułam jakie ciarki
przechodzą po moim ciele i zatrzymują się na palcach u stóp. To
było cudowne uczucie. Leżałam tak w wannie i marzyłam o wielkim
szczęściu z Michałem.
Perspektywa
Klauna...
Rano
wstałem i wyszykowałem się na podróż. Długa to ona nie była,
ale do Łodzi był kawałek. Przed 7 rano byłem już na nogach.
Ubrałem luźne ciuchy i kilka rzeczy włożyłem w plecach.
Pożegnałem się jeszcze z moimi towarzyszami domowymi i zszedłem
na dół do auta.
Jechałem
a w głowie cały czas miałem Dianę. Bałem się bo kierując
zapominałem o drodze tylko myślałem o mojej księżniczce cały
czas. Musiałem się ogarnąć i skupić na drodze. Po niecałych
dwóch godzinach byłem na miejscu. Podjechałem pod karczmę cioci i
z budynku od razu wybiegła Milena rzucająca mi się na szyje. Mocno
mnie wyściskała i tak samo ucałowała. Ale zaraz zaraz proszę
sobie nic nie myśleć bo to jest długa historia. Otóż moja Milena
jest lesbijką i moją najlepszą przyjaciółką wiemy o sobie
wszystko i znamy się od lat. Jest w moim wieku, poznaliśmy się w
szkole i od dawna można powiedzieć że jesteśmy takie papuszki
nierozłączki. Od czasów liceum mieszkaliśmy razem i Milena jest
jak córka moich rodziców i tak samo córka mojej kochanej cioci.
Wszedłem
do środka w objęciach Mileny i ze wszystkimi się przywitałem. Na
sam koniec zawitałem do cioci do biura. Jak zawsze siedziała w
stercie papierów i coś tam uzupełniała. Tyle lat zajmuje się
całą karczmą i nikt nie może namówić jej na porządne wakacje.
Raz tylko była ze mną i z mamą w Egipcie ale to lata świetlne
temu. Nie chciałem jej przerywać pracy, stałem chwile i
przyglądałem się jej poczynaniom. Oparłem się o drzwi które
zaskrzypiały i obejrzała się do tyłu. Złapała się za głowę i
podeszła do mnie po czym przytuliła.
-Michaś
co ty tutaj robisz? - zapytała zdziwiona.
-Stoję
ciociu – odparłem jak zawsze wesoło.
-Niemożliwe
że znalazłeś czas dla swojej cioci, tyle cię tutaj u nas nie
było.
-Wiem,
wiem dałem plamę ale sama rozumiesz wiecznie treningi, wyjazdy,
zresztą zaraz tez mamy zgrupowanie więc też na długo nie mogę
zostać – wyjaśniłem.
-To
szkoda ale ważne że przyjechałeś i trochę pobędziemy razem.
-Oczywiście
– przytaknąłem głową.
-Widziałeś
się już z Mileną? - zapytała trzymając mnie za ramie.
-Pewnie
– zaśmiałam się – Ledwo co wjechałem w bramę a ona już
wisiała mi na ramieniu i tuliła.
-Wszyscy
się stęskniliśmy za Tobą, bo trochę cię tutaj nie było.
-Musze
nad tym popracować i nie zaniedbywać tak.
-Wybaczymy
a teraz zapewne chcesz zjeść coś dobrego hmm? - ciocia jak zawsze
pamiętała o wszystkim.
-Przyznaje
się bez bicia przyjechałem tutaj głównie na dobry obiad –
powiedziałem ze śmiechem a ciocia z dzieliła mnie po głowie.
Siedziałem
i jadłem a Milena z ciocią patrzyły we mnie jak w obrazek. Aż nie
raz czułem się nieswojo ale kontynuowałem swoje pyszne pierogi z
jagodami. Sam nie wiedziałam co mam mówi, bo faktycznie długo mnie
tutaj nie było i głupio mi że znowu będę musiał uciekać stąd.
-Dobra
mówcie co wam leży na sercach bo aż pierogi mi nie wchodzą –
zacząłem mówić.
-Doszły
nas słuchy że jest pewna dziewczyna – patrzyły cały czas na
mnie.
-Owszem
moja sąsiadka która również nie raz mnie dokarmia jak chłopaki
mi nic nie ugotują – chciałem zmienić temat – W ogóle mamy
teraz tak mało czasu.
-Michał
przestań – skarciła mnie Mili – Dobrze wiesz o co pytamy.
-Nie
mogę nic powiedzieć bo jeszcze nic nie jest jasne, dlatego proszę
nie pytajcie bo to wszystko jest zakręcone bardziej niż zwykle.
Powiem tylko tyle że też gra w siatkówkę.
-Dobrze
jedz a ja zajmę się dalej papierami – ciocia wróciła do swojego
biura a Milena dalej siedziała naprzeciwko mnie.
-Chociaż
dzisiaj nie będę sama w domu – odparła zadowolona.
-A
no dzisiaj nie, ale już jutro tak, niestety nie mogę na dłużej
zostać.
-Rozumiem
ważne że chociaż tyle – odstawiłem pusty talerz i słodko się
uśmiechnąłem.
-O
której dzisiaj będziesz w domu? - zapytałem.
-Jak
zawsze to tak o 18 ale jak pójdziesz ładnie się uśmiechnąć to
zapewne szybciej.
-Coś
da się zrobić – wystawiłem jej język.
Nie
wiedziałem co mam ze sobą zrobić, chodziłem z miejsca na miejsce
i bardzo mi się nudziło. Milena mogła wyjść dopiero o 16 a do
tego jeszcze trochę czasu było. Ze wszystkimi się przywitałem i
już zajęcia się skończyły. Raczej do pokazania zagrywki i ataku
to nikomu tutaj nie będę potrzebny. Nie chciało mi się już
siedzieć w jednym miejscu. Poszedłem znaleźć Milenę.
-Daj
mi klucze od domu nie będę siedział bezczynnie a ciocia potem
Ciebie przywiezie albo ja podskoczę.
-Weź
z mojej kurtki, a potem spokojnie dam sobie rade i dotrę do domu
jakoś – uśmiechnęła się ładnie.
Ucałowałem
ja w czoło, zabrałem klucze i udałem się w stronę dawnego domu.
To
wszystko było bardzo trudne i skomplikowane minęło tyle lat a ja
dalej pamiętam jakby to było wczoraj. W każdym z nas kryje się
inna historia, każdy z nas ma coś innego w sobie, trochę uraz,
doświadczeń ale też wiele wspomnień.
Wjechałem
na posesje i od razu w moją stronę biegły piękne dwa pieski.
Hmm...pieski nie no to złe określenie bo były to dwa duże
bernardyny. Miałem nadzieje że jeszcze mnie pamiętają. Jeden
wabił się Barnii a drugi to Sara. Wysiadłem powoli z auta a one
bacznie mnie obserwowały. Po tym jak się do nich odezwałem od razu
podbiegły i chciały się bawić. Chwile się z nimi powygłupiałem
i wszedłem do domu. Od razu poczułem ten zapach wspomnieć i też
różnych przeżyć. Kurcze mać jakie to jest wszystko dziwne. Już
tyle czasu mnie tutaj nie ma, mam swoje życie w Warszawie, grę w
reprezentacji i jakieś inne zajęcia a jednak tak bardzo ciągnie
mnie tutaj.
Zacznijmy
od początku mam teraz 28 lat można powiedzieć że swoje już
przeżyłem. Znaczy się swoje lata w których można było się
bawić i szaleć.
Można
mówić że dzieciństwo to piękny okres w życiu każdego z nas
jednak chyba nie wszędzie się to sprawdza. Nie powiem może nie
miałem złego dzieciństwa jednak zawsze brakowało mi tego co
najważniejsze miłości rodziców. Wiem że bardzo mnie kochają
jednak zawsze byli daleko ode mnie.
Mówiąc
tak, kiedy miałem 5 lat moi rodzice się rozeszli. Można się
kochać i szaleć za sobą jednak coś zawsze przeszkodzi nam w tej
miłości. Tym razem było to mój dziadek. Który miał swoje
zasady, można powiedzieć że ja je również po nim odziedziczyłem.
Mój tata nie dał się prowadzić i powiedział mamie że albo on
albo dziadek. Wybrała dziadka ale nie podejrzewała że weźmie on
to tak na poważnie. Po kilku dniach spakował walizki i wyjechał do
Kanady gdzie pracował jako architekt. Bardzo mnie to wszystko bolało
bo co mogłem sobie pomyśleć ja jako pięciolatek który można
powiedzieć stracił ojca. Zapewne nic dobrego jednak byłem
przekonany o jednym, właściwie o najważniejszym. Moi rodzice się
kochali i również mnie najmocniej na świecie jednak wybrali taką
a nie inną drogę. Ja zostałem z mamą u dziadków jednak nie na
długo bo mama dostała propozycje pracy we Francji i tam
wyjechaliśmy. To duża zmiana dla chłopaka w takim wieku, wszystko
musiałem przyjąć inaczej i poznać. Dziadkowie byli bardzo dla
mnie ważni. Przyjeżdżałem do nich na wakacje i oni do mnie
również. Mijał rok za rokiem a ja byłem coraz starszy i
mądrzejszy. W dzieciństwie musiałem nauczyć się wszystkiego i
dorosnąć sam. Nie było wokół mnie rodziny ani dzieci. Nie
wiedziałem co to jest zabawa z innymi i rodzinne spotkanie zawsze
czegoś brakowało. Mama była blisko jednak tak bardzo daleko, ale
wiedziałam o jednym znowu o tym samym. Kochała mnie nad życie, a
miłość liczyła się dla mnie najbardziej bo jest najcenniejsza ze
wszystkich rzeczy na świecie.
Pewnego
razu dziadkowie wybrali się do mnie. Miałem wtedy 15 lat cieszyłem
się zawsze gdy do mnie przyjeżdżali tak było też tamtym razem.
Jednak...nie dotarli to była moja ostatnia uciecha i nadzieja
związana z nimi. Takie czekania na to że przyjadą że już są w
drodze i zaraz będę u mnie. Mocno mnie przytulą znowu pochwalą
jak bardzo urosłem i zmężniałem. Jednak to tylko myśli a zaraza
za nimi idą kolejne. Mogę już tylko o tym myśleć bo dosyć że
do mnie nie dotrą tym razem to już żadnym innym bo innych nie
będzie. Straciłem ich...w czasie drogi obydwoje zgineli w wypadku
samochodowym. To było dla mnie trudne bo bardzo kochałem dziadka a
tym bardziej babcie. Dawali mi tyle miłości co rodzice, jednak było
w nich coś jeszcze takiego. Mama i tata dadzą co innego i oni
również przekazywali mi inne doświadczenia ale też odmienną
formę uczucia. Po tym jak babcia z dziadzią zginęli mama nie
chciała sprzedawać domu i wróciliśmy do Łodzi. Jednak wiedziałam
jak bardzo kocha swoją pracę i zgodziłem się na to by dalej
robiła to co lubi. Ja byłam z ciocią w Łodzi a ona wyjeżdżała
na kilka miesięcy a potem wracała z gotowym materiałem. Było to
trudne ale wiedziałem że warte bo dla dobra mamy zrobię wszystko.
Wiem że ona wobec mnie postąpiła by tak samo.
To
są tylko wspomnienia jednak one zawsze będą w nas i nigdy nie
odejdą. Mimo tego wszystkiego co się stało oni zawsze są w mojej
głowie i wiem też że obok mnie i wiele razy mi w życiu pomagają.
Wszedłem
do swojego pokoju i sam do siebie się uśmiechnąłem. Prawie nic
tutaj się nie zmieniło. Nawet ten sam zapach czuje jakbym wyszedł
stąd wczoraj a po 24h wróciła tak jak zawsze. Jednak już tak
dawno mnie tutaj nie było. Oczywiście na szafce stało lego. Miałem
taki zwyczaj że kupowałem jakiś zestaw ale nigdy go nie składałem
tylko stał do czasu aż mi się nie znudzi. Po czasie kupowałem
następny i tak nagromadziło mi się trochę tego na strychu. Każdy
z nas ma jakieś przyzwyczajenia to było właśnie jedno z moich.
Rozebrałem się i wyłożyłem na swoim łożu. Mógłbym nie
wstawać i leżeć tak całe dnie.
W
głowie miałem tysiące myśli. Oczywiście większość kręciła
się wokół Diany. To wszystko jest takie pokręcone a tak mocno ją
kocham i jestem pewien że to z nią chce spędzić resztę życia.
Wyjąłem telefon i wybrałem numer Zbyszka.
-Witam
Cię kolego – usłyszałem go po chwili.
-Jestem
już na miejscu, dajecie sobie radę sami? - zapytałem przez śmiech.
-Jakoś
tak, tylko Mariusz trochę płacze ale rozumie że musiałeś
wyjechać.
-Dobra,
przestań błaznować i powiedz mi lepiej czy Diana się do Ciebie
nie odzywała?
-Do
mnie to raczej się nie odezwie a coś się stało? - dopytywał.
-Właściwie
to nic, tylko no wyjechałem a nie mówiłem jej o niczym.
-Jeśli
ją zobaczę mam jej wyjaśnić czy co? - chciał pomóc.
-Dzięki,
ale nie trzeba sam do niej zadzwonię i powiem co i jak.
-Jak
chcesz, a jak tam Milena? Może jednak zdecyduje się na mnie jako
męża? - znowu sobie żartował.
-Wątpię
w to dalej woli płeć przeciwną więc nie rób sobie nawet nadziei-
obydwoje się roześmialiśmy.
-Rozumiem,
trudno się mówi poszukam dalej ale mógłbyś ją przywieść do
nas w końcu.
-Też
nad tym myślałem i tak się zastanawiam że jak mi się uda to
teraz ją namówię – wpadłem na pomysł.
-Jestem
też za tym, dobra odpoczywaj sobie a ja pójdę coś zjeść –
oznajmił mi.
-W
porządku, trzymajcie się – odparłem.
-Sie
wie, nara – rozłączył się.
Zacząłem
się sam do siebie śmiać i odłożyłem telefon na półkę.
Zabrałem z szafki jakaś starą koszulkę i udałem się pod
prysznic to bardzo było mi potrzebne po podróży i w ogóle byłem
jakiś zmęczony.
Po
kąpieli wybrałem numer Diany jednak nie obierała. Zadzwoniłem
znowu ale dalej nic, zero odezwu. Najwyraźniej jest zajęta, nie
będę jej przeszkadzać. Zrobiłem sobie herbatę i spojrzałem że
Milena właśnie wchodzi na podwórko. Pomachałem jej a ona ładnie
się uśmiechnęła.
Siedzieliśmy
już tak od dwóch godzin i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
Uwielbiałem z nią rozmawiać, mimo tego że była dziewczyną to
bardzo dobrze mnie rozumiała. Jak nikt inny a ja byłem jej bardzo
za to wdzięczny. Wiedziałam że jak ma się przyjaciela to tylko
jednego jednak na całe życie i on zawsze Ci pomoże.
-To
powiadasz że masz już swoją wybrankę? - zaczęła niepewnie.
-A
mam – odparłem zadowolony z siebie – A co cie to tak ciekawi?
-Sądzę
że jako twoja wierna, piękna, idealna przyjaciółka – wymieniała
po kolei – To mam prawo wiedzieć co się dzieje z moim kochanym
przyjacielem.
-A
no tak, mam całkowitą rację i popieram cię w pełni – zaśmiałem
się lekko razem z nią – Tak, więc jest piękna, cudowna i cała
moja – wytknąłem jej język.
-Kurcze
– uderzyła się w swoje kolano – A już miałam nadzieję że ją
Ci zabiorę i to ja będę żyła z nią długo i szczęśliwie
-wytknęła mi język.
-Chciałabyś
by tak było, jednak to za duży skarb by go zabierać. Zresztą jest
coś jeszcze – wstałem i stanęłam przy oknie.
-Coś
nie tak? - podeszła i stanęła przede mnę.
Zawsze
gdy rozmawialiśmy musiała patrzyć mi w oczy, bo mówiła że z
nich najwięcej można wyczytać a tym bardziej u mnie.
-Diana
nie ma jednej nogi – mówiłem patrząc w okno.
-Przecież
powiedziałeś że gra w drużynie – widziałem że Milena jest już
zakręcona przez to wszystko.
-Bo
gra, jest bardzo silna i mimo tego że nie ma tej nogi to gra na
pozycji libero i jest cudowna w tym fachu. Wiele razy sobie
wyobrażałem ją jak cudownie skakałaby do bloku i atakowała z
drugiej linii – czułem jak dobrze mi się o niej mówi – Ta
dziewczyna jest stworzona do sportu i by była przy moim boku.
-To
faktycznie bardzo mocny egzemplarz ale bardzo się cieszę że jesteś
szczęśliwy.
-Tak,
jestem jednak to za wcześnie by mówić o reszcie bo trzeba czasu na
to co wydarzy się dalej.
-Dalej
to tylko dom, dzieci, pieski i dom z wielkim ogrodem – mówiła
śmiejąc się.
-Uwierz
że chciałbym tego bardzo – powiedziałem rozmarzony.
-Będzie
dobrze, a jak tam w drużynie? - dopytywała.
-Jak
zawsze świetnie i mam chyba dla Ciebie małą propozycję –
uśmiechnąłem się tajemniczo.
-Co
masz na myśli panie kolego? - uwielbiałem się z nią tak droczyć.
-A
na przykład to że jedziesz ze mną do Warszawy – zabrałem jej
pusty kubek z herbatą.
-Michaś
chciałabym ale nie mogę zostawić cioci samej z tym wszystkim.
-Wiesz
dobrze, że da sobie radę a ja porwę cię maksymalnie na weekend a
potem wsadzę w pociąg i wrócisz tutaj.
-A
po co ja Ci potrzebna? - dopytywała.
-Zbysiu
się za Tobą stęsknił a do tego chce byś poznała Blankę. W
poniedziałek mamy od razu zgrupowanie i jedziemy potem na mecz.
-No
dobrze ale w niedziele rano zawozisz mnie na dworzec i wracam do
pracy – zastrzegła sobie.
-Jak
pani kierownik sobie życzy – przyłożyłem palec do skroni.
-Idziemy
spać bo już późno – zarządziła jak zawsze.
-Dobrze,
idź się wykąpać a ja jeszcze raz coś zrobię – zabrałem swój
telefon i wyszedłem na taras.
Ponownie
wybrałem numer Diany ale nie odpowiadała. Zaczynałem się już o
nią bać czy Arek znowu jej nie odwiedził ale odganiałem od siebie
te myśli. Dzwoniłem kilka razy ale w ogóle nie odbierała.
Zadzwoniłem do Wlazłego.
-Siema,
Szampon wiem że jest już późno ale mam do Ciebie prośbę –
zacząłem od razu.
-Słucham,
postaram Ci się pomóc kolego – mówił wesoło.
-Pojechałbyś
do Diany sprawdzić czy wszystko z nią dobrze?
-A
dlaczego? Nie sądzisz że jest już za późno na odwiedziny? -
ciągnął dalej.
-Nie
odbiera od rana, boję się że Arek znowu mógł się do niej
wpieprzyć.
-Rozumiem,
jeśli pomoże Ci to w czymś to pojadę.
-Dzięki
stary, zadzwoń jak już będziesz na miejscu i powiedz by odebrała
telefon.
-W
porządku już jadę – rozłączył się.
Być
może niepotrzebnie się denerwuje ale wole być pewny że nic jej
nie jest. Ten Arek powinien zniknąć z jej życia raz na zawsze.
Milena
wykąpał się a ja przebrałem się, umyłam zęby i mogłem iść
spać. Wychodząc z łazienki Mila mnie zatrzymała.
-Co
się dzieje? - zapytała.
-Blanka
nie odbiera ode mnie, boje się po prostu czy wszystko dobrze, bo jej
były ja nachodził.
-Rozumiem,
ale spokojnie na pewno się odezwie i wszystko będzie dobrze.
-Mariusz
ma to sprawdzić, kładę się i dziękuję Ci – ucałowałem ją w
policzek i wszedłem do swojego pokoju.
Leżałem
i czekałam na jakikolwiek odzew ale minęły dwie godziny a tutaj
nic. Oko lekko mi się przymykało jednak w końcu usłyszałem
wibrowanie swojego telefonu. Nacisnąłem zielona słuchawkę i
usłyszałem...
***
Przepraszam was, że tak długo musieliście czekać, ale sama nie wiem, czy mam pisać, czy nie. Widzę mało komentarzy i tak szczerze z ręką na sercu wam powiem, że bardzo tęsknie za Julką i chłopakami. Już mam w głowie kontynuacje ich historii i chyba dlatego ten blog jakoś tak nie chce iść mi do przodu. Jednak jak się powiedziało "A" to muszę powiedzieć "B" i skończyć tego bloga, a dopiero potem wrócić do PERYFERII. Tylko powiem wam tak. Planuje dalej go robić na blog.pl, bo tutaj jakoś mi nie pasuje. Tam zaczęłam blogowanie i tam będę pisać. Nie wiem co o tym sądzicie, dlatego czekam na waszą wypowiedź na ten temat. Z góry dziękuję i pozdrawiam.
Prosze nie koncz tak szybko bo mi się tutaj bardzo podoba:) umiesz pisać i masz bardzo dobra wyobraźnie, Już się boje co usłyszy w telefonie. Kiedy następny ? :) Jeśli będziesz miała ochotę to zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńhttp://jedyniecomogeciobiecac.blogspot.com/