sobota, 26 października 2013

Rozdział 1 - Mam jeszcze coś do zrobienia na tym świecie.

Perspektywa Diany...
Minęło pół roku od tego złego zdarzenia. Jakie miało miejsce, kiedy jechałam z Arkiem. Nie wyszliśmy z tego cało. Właściwie, to ja i moje ciało z tego nie wyszło, a Arek miał tylko kilka zarysowań na twarzy. Ze mną, jednak gorzej, bo niby dużo nie straciłam, ale nogę tak. Nie dało się nic zrobić było już, a za późno. Lewa noga od kolana w dół nadawała się tylko do amputacji była taka zmiażdżona. Myślałam, że sobie nie poradzę z tym co się stało. Z sali szpitalnej wywaliłam wszystkich łącznie z lekarzem. Jednak oni wracali i nie dawali mi się poddawać. Arek z Maćkiem siedzieli przy moim łóżku całe noce i patrzyli się we mnie, a ja w sufit. Po pewnym czasie zrozumiałam, że nic nie zdziałam i do końca życia już taka będę. Gdybym nie miałam już na ziemi nic do zrobienia, to Bóg, by mnie zabrał, ale on zabrał mi nogę. Najwidoczniej jemu była bardziej potrzebna, a ja tutaj mam coś jeszcze do zrobienia. Zaczęłam funkcjonować normalnie, ale rodzice nic o tym zajściu nie wiedzą. Nie kazałam nikomu mówić i tylko wujek mi pomagał. Arek zamieszkał ze mną na stałe i pomaga mi. Znalazł nowe mieszkanie z windą tak bym nie musiała chodzić po schodach i żyję jakoś. Przez sześć miesięcy straciłam wszystko. Zaczynając od znajomych, po wspomnienia i to wszystko, co zdarzyło się przed wypadkiem. Stwierdziłam, że teraz muszę zacząć żyć na nowo jako Diana, ale tylko z jedną nogą i zawsze może być, to jeszcze lepsze życie. Najgorsze jest to, że odczytałam tylko jedną wiadomość tą którą wysłał mi Michał, zanim wsiadłam na motor. Wysłał mi swoje zdjęcie jako szkic. Podobnie wyobrażałam sobie jego twarz. Delikatne kontury buzi i te oczy. Nie kładłam na nie nacisku, ale one były piękne. Wszystko było szare, a one biły pięknym błękitem. Widziałam jego twarz tylko chwilę, bo przyszedł Arek i zabrał mi laptopa, a na drugi dzień przez dziwny przypadek nie było niczego. Nie chciałam już wnikać twierdziłam, że może tak miało być, a teraz zaczynamy wszystko od nowa.

Leżę w salonie i przeglądam codzienną gazetę. Dwa dni temu wróciliśmy z Kołobrzegu. Byłam na rehabilitacji i kuracji. Chłopaki nie chcieli mnie samej puścić i stwierdzili, że będą mi towarzyszyć. Spakowali wszystko, oświadczyli trenerowi, że wrócą za dwa tygodnie i pojechali. Może nie cała drużyna, bo reszta ma też pracę i obowiązki, ale większości się udało. Dzisiaj mają jakiś ważny mecz, czy turniej, ale nie wiem, co jest na rzeczy, bo mój zespół również dzisiaj gra. Dowiedziałam się o tym dopiero kilka dni temu. Jakieś weekendowe mistrzostwa dzisiaj mamy piątek i grają aż do niedzieli. Całe dnie będę musiała siedzieć sama w domu, a to mi się już bardzo nie podoba. Oni mogą grać, a ja nie mogę znaczy się mogę, ale Maciek i Arek mi nie pozwalają. Nie mam nic do gadania, a spokojnie mogłabym grać. Dzisiaj będą toczyć bój z najtrudniejszym zespołem tylko raz je ograłyśmy. Nie przegadam ich i muszę się z tym pogodzić. Już kilka razy po tym jak wyszłam ze szpitala, to grałam, ale nikt o tym nie wie. Nie potrafię bez tego żyć. Wszyscy twierdzą, że mnie rozumieją, ale to nie prawda, bo nie czują tego samego co ja. W ogóle już za mnie zadecydowali, że kończę z siatkówką i najlepiej jakbym siedziała teraz w czterech ścianach i tylko czytała. Też miałam takie myśli, ale na samym początku, a teraz wiem, że mogę dalej tyle samo, a nawet jeszcze więcej niż przed wypadkiem i nie zrezygnuje z niczego tylko dlatego , że nie mam nogi. Arek krząta się teraz po szafkach i czegoś usilnie szuka od kilku minut.
-Kochanie nie wiesz może... - zaczął, ale nie skończył.
-Coś nie tak? - dopytywałam.
-A nie już mam - odezwał się, a ja się zaśmiałam.
Kontynuowałam swoje zajęcie, a on stanął nade mną i przyglądał mi się.
-Idę na turniej, a ty dzisiaj zostaniesz w domu – ucałował mnie w czoło.
-Idę z tobą proszę – złapałam go za rękę.
-Kotek miałaś odpoczywać dobrze wiesz, że chodziłaś z nami całe dwa tygodnie, a teraz leżeć.
-Muszę ćwiczyć tą protezę – wskazałam na nogę.
-Jednak nie aż tak proszę cię nie kłóć się ze mną i odpoczywaj. Będę wieczorem – pomachał mi i wyszedł puszczając buziaka.
Świetnie normalnie bosko znowu będę sama jak palec i to tyle czasu. Usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Spojrzałam na telefon i ujrzałam napis „Mama”. Rozmawiałam już z nią tyle razy, a jeszcze nie powiedziałam jej co się stało. Boję się odebrać i usłyszeć, że przyjeżdża z ojcem. Nie chcę tego i na razie muszę się jeszcze bardziej oswoić z tą myślą, że coś się zmieniło, a dopiero później przyzwyczajać do tego rodziców. Co ja będę robić hmm. Wstałam i wzięłam jedną kulę w rękę. Chodzę już nawet bez, ale czuję się bezpieczniej jak się podpieram. Zrobiłam sobie herbaty i siedziałam na parapecie patrząc w dzieci bawiące się na boisku.

Perspektywa Klauna...
Michał Winiarski tak, to ja, ale co z tego? Każdy tak bardzo zachwyca się mną osobą, a ja nie widzę w tym sensu. Jestem zwykłym mężczyzną, który zdobył wszystko, co miał zdobyć w życiu i też stracił. Gram siatkówkę jeszcze tylko, to trzyma mnie przy życiu. Miałem dziewczynę, już prawię miałem żonę, a jednak uciekła. Stwierdziła, że są lepsi ode mnie. Pomachała i tyle ją widziałem. Mój świat stracił, wtedy sens i nie chciałem żyć, nawet siatkówka mi nie pomagała, tylko przyjaciele, którzy nie dawali mi się poddać, a na koniec poznałem ją. Mojego ideała może nie było, to poznanie dosłowne, bo nie widziałem jej. Czat od dzisiaj jest to moje miejsce, gdzie nie ma tylko nienormalnych osób, ale są też anioły, które potrafią wyprowadzić człowieka na prostą. Ja spotkałem właśnie taką Dianę. Nie widzieliśmy się, ale pisaliśmy ze sobą cały czas. Ją fascynowało, że może tak sobie mnie wyobrażać, a mi, to pochlebiało. Pisaliśmy, a kiedy mieliśmy kończyć, to nie mogłem się z nią rozstać.
Pewnego dnia napisała mi, że jest młodsza niż mówiła. Po prostu mnie oszukała. Na pierwsze wrażenie byłem wściekły, ale po kilku godzinach stwierdziłem, że to nic złego. Wiek się nie liczy tylko to, co się czuję, a ja prosto mówiąc się w niej zakochałem. Jest w niej coś, co mnie uraczyło i chcę z nią iść przez życie. Wysłała mi swoje zdjęcie jest mym marzeniem. Napisałem jej, że nie widzę problemu i dalej możemy pisać. Również dołączając swoją swój szkic twarzy. Jednak nie odpisała i w ogóle nie mam z nią kontaktu. Nie wiem, co się dzieję, ale co dziennie sprawdzam, czy nie napisała. Jednak na darmo, bo nie ma jej w ogóle. Telefon nie odpowiada, a wszystkie konta są niedostępne. Znowu powrócił do mnie ten stan umysłu co wtedy , gdy straciłem swoją przyszłą żonę. Nie liczy się już nic, a kobiecie nigdy więcej nie zaufam. Jedynie, że ona pojawi się w moim życiu.
Dzisiaj w Warszawie mamy jakieś rozgrywki towarzyskie z zespołami z uczelni. Będzie, to trwało cały weekend, czyli cały weekend wszyscy będę truli mi głowę.
Idę obok Mariusza i Zbyszka. Obydwoje jak zawsze wymieniają pomiędzy sobą spojrzenia, bo nie wiedzą co zrobić żebym zmienił swoje zachowanie. Nie interesuje mnie, to w tym momencie. Patrzę w podłogę i idę szurając nogami do szatni. Wchodzimy po długich schodach, bo pomieszczenia są nad halą. Było dużo zespołów i musieliśmy dzieli szatnie z chłopakami z jedną drużyną. Mi, to nie przeszkadzało w ogóle mi mało rzeczy teraz przeszkadza, bo wszystko jest mi obojętne. To spotkanie towarzyskie, więc i tak mało dla nas ważne. Teraz najchętniej dalej siedział bym z butelką wódki na stole i zapijał smutki. Nie potrafię, inaczej, odkąd jej nie ma. Tęsknie i ubolewam jednocześnie, a te uczucia zmieszane tworzą jeden wielki bałagan w sercu i głowie.
Wchodzę do szatni i siadam na ławce. Zawodnicy z zespołu z uczelni patrzą się na nas i mierzą wzrokiem. Tak jesteśmy reprezentacją Polski, ale nic więcej. Jesteśmy też zwykłymi ludźmi, którzy mają rozwalone życie jak każdy inny człowiek. Chłopaki zaczęli o czymś rozmawiać, a ja, po prostu siedziałem i patrzyłem w ścianę, nie widziałem sensu w niczym. Wszyscy się przebierali, a ja nie mogłem się ruszyć. Bartman z Kubiakiem jak zawsze się wygłupiali bym, chociaż trochę zwrócił na nich uwagę, ale marnie, im wychodziło. W końcu dali sobie spokój i usiedli. Do sali wszedł Gardinii i zmierzył mnie wzrokiem, a potem wszystkich. Jednak ominął reprezentantów i podszedł do młodzików. Tak pozwalam sobie nazywać zawodników początkujących grup. Podszedł do wysokiego blondyna i spojrzał na niego tym swoim wzrokiem.
-Chcesz mi coś powiedzieć? - zabrzmiał lekko groźnie.
-Ja nic nie wiem – uniósł ręce w geście obrony – Nie spałem z nią.
-Co? - krzyknął na całą salę tak, że aż ja spojrzałem w ich stronę.
-Człowieku mówię o twojej imprezie, a nie o spaniu – skarcił go – Co wy robiliście w tym Kołobrzegu? – wydawało mi się jakby chciał go uderzyć.
-No ten – próbował się tłumaczyć – Adam mnie woła, to ja do niego pójdę – skłamał i wymknął się.
-Wiecie coś więcej? - zwrócił się do pozostałych osób.
Wszyscy pokręcili przecząco głowami.
-Kłamiecie mnie, ale to już wasza sprawa – wzruszył ramionami – Chcę rozmawiać z Arkiem jak tylko tutaj przyjdzie – krzyknął i wyszedł nie zwracając na nas uwagi.
Miałem dosyć krzyków, zamieszania i tego całego bałaganu. Wstałem i wyszedłem z szatni. Wszedłem gdzieś w drugi korytarz. W małym koncie jakiś koleś całował się z laską. Wyglądała mi z ubioru i zachowania na dziewczynę, która wszystkim daje. Pokręciłem głową i poszedłem dalej. Stanąłem nad barierkami i patrzyłem w dół jak odbijają piłkę. Zaczęło mi się kręcić w głowie i wróciłem do chłopaków.
Rozmawiali o czymś, ale mało co z tego rozumiałem i nie chciałem się wtrącać. Nasi „przeciwnicy” się schodzili i była już ich większość. Przebrałem się i czekałem, by wyjść na boisko, móc zagrać i wrócić do domu. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Spojrzałem w kierunki odgłosu i wszedł ten sam chłopak, którego widziałem jak miział się z tą dziewczyną którą już oceniłem. Oparł się o framugę drzwi i robił coś w telefonie, a wszyscy panowie z jego drużyny. Wywnioskowałem, że jest jednym z nich zaczęli bić mu brawo. Uniósł głowę i spojrzał się na nich. Podszedł bliżej i patrząc jak na idiotów rozglądał się wokół siebie.
-Wiem, że jestem waszym guru, ale aż tak nie musicie mi schlebiać.
-Chciałbyś – wyśmiał go jakiś brunet.
-To czego się nabijacie? - dopytywał.
-Był tu Gardini i Maciek się wydał co robiliście w Kołobrzegu.
-Grube melo 24h na dobę co nie Bartek – przybił piątkę z kolesiem z tatuażem.
-Nie wiem, ale Maciek wspomniał coś o jakimś spaniu z nią – uniósł głowę i spojrzał na niego czerwony.
-Żartujesz sobie? - przełknął ślinę – On mnie zabije, a ja zabije Maćka.
Patrzył w ścianę, kiedy ponownie dostał SMS-a.
-Weź się za grę, a nie cały czas piszesz – upomniał go Bartek.
-To Blanka cały czas piszę, bo nie zabrałem jej.
-Jak ona się czuje? - zapytał jeden z nich.
-Jest lepiej, bo naprawdę ten wyjazd jej pomógł, ale nigdy nie będzie tak naprawdę dobrze.
Rozmawiali, a ktoś ponownie trzasnął drzwiami tak, że aż się szyby zatrzęsły. Wszedł blondyn, z którym rozmawiał Gardini.
-Jest i nasza papla – powiedział zgryźliwie miziator.
-To nie moja wina i Ty zaliczałeś wszystko, co się rusza, a nie ja – warknął na niego.
-Jeszcze jedno słowo i ja też zacznę mówić o czymś głośno – spojrzał mu w twarz i odparł.
Blondyn się od niego odsunął i usiadł na ławce. Widać, że on ma nad nimi wszystkimi władzę, a oni czują do niego respekt. Wreszcie zrobiło się cicho i każdy zajął się sobą. Do czasu aż blondynowi nie zadzwonił telefon.
-Blanka dzwoni – odparł i spojrzał na wyświetlacz.
-Nie odbieraj, bo ona się upiera, by tu przyjść – odezwał się miziator.
-Weź się ogarnij, to twoja dziewczyna, a traktujesz ją jak powietrze – zerknął na niego z pogardą i odebrał.

-Cześć, co tam? - odebrał i zapytał się włączając na głośnik.
-Witaj skarbie – usłyszałem słodki głos dziewczyny.
Coś poczułem w sercu jakbym znał ten ton, brzmienie i aksamit tego dźwięku. Tylko nie mam pojęcia skąd.
-Ja tutaj jestem – odezwał się miziator.
-Mało mnie, to interesuje, bo wiem, że specjalnie nie odpisujesz – zabrzmiała groźnie.
-Blanka dobrze wiesz, że masz nie wychodzić i już więcej na ten temat odzywał się nie będę zresztą Gardinii tutaj jest i też nie byłby zadowolony jakby Cię spotkał.
-Mniejsza o to, a ja dzwonie do Maćka, a nie do Ciebie Arku– zbyła go.
-Czego ma pani życia potrzebuje – powiedział nad wyraz zabawnie.
-Chciałam zapytać jak tam samopoczucie i dowiedzieć się, kiedy będę mogła do was przyjść?
-Choć, by zaraz ja nie widzę przeszkody – odezwał się Maciek.
-A ja, jednak widzę i przestań ją podpuszczać – wtrącił się Arek.
-Nie podpuszcza mnie tylko rozumie – poprawiła.
-Kochanie weź lepiej poczytaj jakąś książkę albo prześpij się, a ja wieczorem będę w domu.
-Mówiłam, że z tobą nie rozmawiam.
-Jak sobie chcesz – wzruszył ramionami – Chłopaki idziemy na salę – krzyknął i wszyscy grzecznie bez sprzeciwu udali się za, nim.
Maciek został i dalej prowadził rozmowę.
-Dobra poszedł – powiedział zadowolony.
Położył telefon na ławkę, a sam zaczął się przebierać.
-Mam już go dosyć traktuje mnie jak dziecko i cały czas zachowuje się, jak Gardinii.
-Jesteś dzieckiem i dobrze, że o Ciebie dba.
-Tak dba, a wieczorami zamiast siedzieć ze mną chodzi na jakieś lewe treningi dobrze wiem, że nic takiego nie ma.
-Już kiedyś Ci coś na ten temat powiedziałem, a wiesz, że nie lubię się powtarzać.
-Wiem, ale, jednak ja go kocham i tak musi być – wymruczała.
-Oki Blanka spadam grać, a jutro jakoś Cię tu przemycę.
-Kocham Cię Maciuś – zapiszczała.
-Dobra, dobra – zaśmiał się – Idź odpoczywać, a my do roboty – puściła mu buziaka i rozłączył się.

Boże, skąd ja znam ten głos. To nie jest zwykły dźwięki, to jest, po prostu muzyka dla moich uszu.
Zdziwiła mnie ta cała sytuacja. Nie, którzy ludzie zachowują się, jak dzieci. Koleś ma dziewczynę, która go kocha i nie chcę go zostawić. Tak wywnioskowałem z tego co usłyszałem. A on ją zdradza z jakąś lalunią. Nie wiem jak można tak nie szanować samego siebie i drugiej osoby. Chłopaki wyszli, a ja siedziałem i patrzyłem się w ścianę. Przed każdym meczem myślałem o niej i o jej głosie. Nigdy jej nie zapomnę mimo tego, że mnie skrzywdziła dalej ją uwielbiam. Zakochałem się i to tak na poważnie. Nie mogę się od tego wybronić coś pierwszy raz jest ode mnie silniejsze. Usłyszałem jak ktoś idzie. Myślałem, że to chłopaki po mnie, ale okazało się, że to ten pan miziator. Uśmiechnął się do mnie i podszedł do torby po telefon. Wybrał jakiś numer i co jakiś czas zerkał w moją stronę.

-Hej Kinga tutaj Arek słuchaj dzisiaj wieczorem, jednak możemy się spotkać.
------------------------------------------------------------------------------
-Nie ma sprawy, tak jak zawsze będę o tej godzinie.
------------------------------------------------------------------------------
-To już nie mój problem, a ja potrzebuje Ciebie. Przepraszam, ale zaraz mam mecz.
-----------------------------------------------------------------------------
-W porządku do zobaczenia buziaki – rozłączył się, a ja w tym momencie miałem ochotę walnąć go po pysku.
Nie znam go tylko kojarzę od jakiejś godziny, a tak naprawdę dowiedziałem się jakim jest sukinsynem. Spotyka się z różnymi dziewczynami, a w domu ma Anioła, którego nie chcę zabierać na mecze. W ogóle nie wiem, o co chodzi. Może nie powinienem wyciągać pochopnych wniosków, ale z tego co już dzisiaj usłyszałem i zobaczyłem, to mi wystarczy. Ten cały Arek wyszedł, a ja zaraz za, nim udałem się na salę.
Andrea jak zawsze wystawił mnie w pierwszej szóstce mimo tego, że od kilku spotkań moja gra nie była za dobra. Chłopaki, mimo że nie byli zawodowcami, to i tak bardzo dobrze dawali sobie radę. Przegrali z nami pierwszego seta tylko trzema punktami. Nie, którzy nie dobijają z nami nawet do dziesięciu.
W następnym secie każda z piłek szła w moim kierunku. Przyjęcie, wystawa przez Łukasza i idealny atak prosto na piękną buźkę tego miziatorka. Uwielbiam takie akcje i dołączenie do tego cynicznego uśmiechu w jego stronę. Po kilku takich piłkach on również zaczął zwracać na mnie uwagę. Właśnie o to mi chodziło, żeby zajść mu za skórę. Już w kolejnych piłkach nie dawał sobie rady z presja jaką na niego rzuciłem. Mariusz od razu, to zauważył i razem z Bartmanem próbowali mnie jakoś hamować, ale marnie, im szło. Zibi siedział na ławce, bo miał coś z ręką i cały czas mnie upomniał żebym zwolnił, ale nie słuchałem.
-Stary przestań przecież, to jest tylko zabawa – podszedł do mnie Wlazły.
-A on może się bawić tak kobietami?
-Co Cię, to interesuje ty się nimi nie bawisz, więc daj sobie spokój.
-Jednak nie znaczy, że będę spokojnie patrzył jak inni, to robią.
-Michał co się z tobą dzieję? – zapytał po kolejnej piłce na miziatorka.
-Ta dziewczyna, ten głos jakbym ją skądś znał, ale nie mogę tego sobie przypomnieć.
-Ale, jaki głos? - dalej nie rozumiał.
-Z tą dziewczyną co on rozmawiał. Ja znam jej barwę głosu rozumiesz.
-Nie rozumiem, ale niech Ci będzie – każdy z nas wrócił na swoje miejsce i dokończyliśmy mecz.
Wygraliśmy z nimi łatwe 3:0 w setach. Dzisiaj mamy tylko jeden mecz, ale jutro będzie tego już więcej. Po nas teraz grają dziewczęta. Lubie damską siatkówkę, bo bardzo różni się od naszej. Niby ta sama dyscyplina, a, jednak nie, to samo. Delikatne ruchy, odbicia, precyzja i harmonia gry. Stałem i przypatrywałem się zespołowi ten samej uczelni, z którą my graliśmy. Dziewczyny bardzo dobrze dawały sobie radę tak samo, jak ich koledzy. Cały czas z głośników leciało jedno imię „Diana”. To jakaś dziewczyna, która była podporą tego zespołu, ale teraz z przyczyn zdrowotnych nie ma jak grać. Znam jedną Dianę tak właśnie ma na imię mój anioł. Też gra w siatkówkę, ale to tylko dziwny zbieg okoliczności. Jak ja bardzo za nią tęsknie.
Wszedłem do szatni, a chłopaki jak zawsze się wygłupiali.
-Idzie nasz młot – odezwał się Kubiak.
-Daruj sobie – odgryzłem się.
-Ale taka prawda Winiar dostałeś nowe siły czyżby twoja pani się odezwała? - zapytał Bartman.
-Proszę was zajmijcie się sobą – warknąłem i wyszedłem na zewnątrz.
Uprzednio przepuszczając Maćka w drzwiach i idąc w tą samą stronę co on. Szedłem do toalety, a on skręcił w drugą stronę, jednak po chwili się zatrzymał. Spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem pana miziatora z jedną z zawodniczek. Zabawiali się w najlepsze, blondy spojrzał tylko i wściekły wrócił do szatni. Przemyłem twarz wodą i również wróciłem do chłopaków. Siatkarze byli już przebrani i dalej o czymś rozmawiali. Zawodnicy z przeciwnej drużyny siedzieli i również konwersowali. Blondyn siedział i tempo patrzył się w podłogę.
-Maciek co jest z tobą? - odezwał się jeden z nich.
-Nic się nie dzieję – zaczął zbierać swoje rzeczy.
Widziałem jak bardzo był zły, gdy zobaczył, że ona ją zdradza. Nie dziwie się mu, bo z rozmowy z tą dziewczyny poczułem coś fajnego. Znam ten głos, ale nie mam pojęcia skąd. Mam nadzieję, że spotkam ją jeszcze przez ten tydzień. Do szatni wrócił miziator widocznie bardzo zaspokojony, bo na twarzy gościł mu wielki uśmiech.
-Jak tam chłopcy samopoczucie? - zapytał i usiadł na ławce.
-Dobrze i... - jeden z nich chciał coś powiedzieć, ale blondyn mu przerwał.
Wstał gwałtownie i stanął nad, nim. Wszyscy w tym momencie patrzyli w jego stronę. W jego oczach było widać taki gniew i ból, że nawet ja, to zauważyłem.
-Jesteś zjebany debilu – odparł i uderzył go pięścią w nos.
Upadł na ziemie, ale po chwili się podniósł.
-O co Ci chodzi człowieku? - zapytał i pomogli mu wstać.
-My spadamy, a wy się nie pozabijajcie – chłopaki z drużyny jeden po drugim opuścili szatnie. Z naszej drużyny zostało tylko kilka osób. Właściwie, to ja, Bartman, Wlazły, Kubiak i Igła.
-Jak możesz ją tak ranić? - zapytał blondyn.
-Nic nie zrobiłem – przebierał się i wybraniał zarazem.
-Człowieku przez Ciebie ona prawie straciła życie – krzyknął.
-Prawie – podkreślił.
-Nie oddasz jej już nigdy tego co przez Ciebie straciła, a będąc z nią tylko z litości, to do niczego nie prowadzi.
-Kocham ją i daj mi spokój. Zajmij się swoimi sprawami – zabrał swoje rzeczy i wyszedł.
Siedziałem z chłopakami i czekaliśmy na coś. Jednak po chwili Bartman stwierdził, że jest zmęczony i wracamy do domu. Zabrałem swoje rzeczy i skierowałem się do auta. Szedłem i próbowałem przypomnieć sobie ten głos. Byłem pewien, że go znam, ale...
                                                       ***
Hejoo wam wszystkim. Wiem, że musieliście czekać znowu tak długo, ale ja czekałam na przypływ weny i waszych komentarzy. Rozumiem zapewne to początek i każdy jeszcze nie wie co dokładnie będzie się działo.
Kilka spraw już nam się w tym rozdziale wyjaśniło. Wiem chociaż, kto będzie głównym bohaterem z siatkarzy. Hmm chyba już znacie naszego "Klauna" tego opowiadania. 
Już w następnych rozdziałach zajdą jeszcze większe zmiany. 
Naszła mnie taka myśl, by pobawić się w komentarze tak jak na moim poprzednim blogu. Podobała mi się ta licytacja. I chcę wam przypomnieć mi w tym nie zależy, ile ich będę ich miała, ale po to by poznać waszą opinie i jakieś propozycje. Dlatego żeby pojawił się kolejny rozdział chciałabym zobaczyć 25 komentarzy. Dziennie jest dużo wyświetleń, więc dacie radę. Będę czekać na to trzy dni hmm :) Miłego czytania życzę.  

6 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że Diana rzuci Arka i spotka się w końcu z Michałem.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj też bym bardzo chciała tego, ale okaże się co się zdarzy :)

      Usuń
  2. rozdział świetny i mam nadzieję że szybko uzbierasz te 25 komentarzy. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz wielki talent! Opowiadanie jest świetne! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boszee.. MICHAŁ WINIARSKI!? Zakochałam się w tym opowiadaniu! XDD Czekam na kolejne z niecierpliwością<3 Ej, ludzie dawajcie te 25 komów!!! Hmmm.. czekam na spotkanie Michała i Diany, ciekawa jestem ich reakcji jak nie wiem co! ;-]

    Pzdr :3 + jak możesz, to informuj mnie na GG : 45472080 lub w SPAMIE - http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/ Thx :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest się w czym kochać przecież to sam Michał. A w opowiadaniu to kochać się nie ma za bardzo w czym. Też czekam na komentarze, ale chyba sie nie doczekam i pogniewam. Dużo osób wchodzi czyta, a komentarze w opłakanym stanie. Dla mnie to znak, że opowiadanie jest słabe.

      Usuń