Perspektywa
Diany...
Stałam
i patrzyłam na to co widzę. Misiek leżał z półnagą dziewczyną
w jednym łóżku. Jest przytulona do niego, a on słodko uśmiecha
się do siebie przez sen. Nie dowierzałam, chciałam wyjść, ale
nie mogłam. Jakby coś mnie blokowało. Przez głowę przewijało mi
się tylko jedno pytanie.
-Jak
on mógł mi to wszystko zrobić? - myślałam o tym.
Mówił,
że tak bardzo mnie kocha, spotkaliśmy się po tym wszystkim, co się
stało, a ja teraz widzę go z inną w łóżku. Miałam małą
ochotę przerwać im to spokojne czuwanie jednak nie potrafiłabym
spojrzeć Michałowi w oczy. Kocham te piękne jego niebieskie
patrzałki, ale one najwidoczniej nie są już moje. Straciłam te
piękne oczy i moje Michała. Straciłam wszystko co kochałam. Nie
ma już nas...nie ma już mnie. Cofnęłam się do tyłu zatrzymując
się na ciele Bartmana. Spojrzałam na niego smutnymi oczami i
wybiegłam z domu. Słyszałam jak krzyczy za mną, jednak nie
reagowałam na to. Biegłam przed siebie, chciałam wejść do domu i
już nigdy z niego nie wyjść. Nie chcę być już krzywdzona i
poniżana. Mam tego dosyć, ludzie w ogóle nie potrafią docenić
jaka jestem. Ja dużo nie oczekuje. Chcę być tylko kochana i
szanowana. Jednak widzę, że to o wiele za dużo i muszę zmniejszyć
swoje wymagania. Jedyną radą na to jest oddzielić się od szarej
rzeczywistości albo zejść z tego świata. Coś mi się wydaje, że
ta druga opcja będzie najskuteczniejsza i najlepsza. Nie tylko dla
mnie, ale też dla reszty. Nic już nie ma sensu, a ja nie mam siły
na to wszystko co się dzieje w moim życiu. Obiecałam sobie, że
tego nigdy nie powiem jednak muszę.
-Poddaje
się i do niczego więcej dążyć nie będę – wyszeptałam i
spojrzałam w szare niebo.
Perspektywa
Klauna...
Przebudziłem
się, bo usłyszałem krzyki. Chłopaki o coś się kłócili. Byłem
tak bardo zmęczony i chciałem odpocząć ale nie dadzą
człowiekowi. Specjalnie zwlekłem się z łóżka by ich opieprzyć
za to. Milena spała odkryta więc ją przykryłem. Wyszedłem z
pokoju i skierowałem się od razu go kuchni skąd dobiegały krzyki.
Nie zdążyłem dobrze wejść w próg a już dostałem po twarzy. Aż
się jeszcze bardziej obudziłem. Nie wiedziałem co się dzieję.
Naprzeciwko mnie stał Mariusza i patrzył jak na złego psa.
-Dlaczego
bijesz mnie po twarzy kolego? - zapytałem jak nienormalnego.
-Diana
tutaj była – powiedział i walnął w stół.
-Tak
– odparłem zadowolony – Gdzie jest? - zapytałem po chwili.
-Wybiegła
stąd z takim żalem w oczach i łzami do tego, że raczej już nie
masz dziewczyny.
-Co?
- zaśmiałem się, myślałem, że sobie ze mnie żartują.
-Widziała
Ciebie i Milenę w jednym łóżku, nie dała sobie nic wytłumaczyć
i chyba sam rozumiesz, co pojęła.
-Ale
przecież – nie dowierzałem w to wszystko, przecież ona teraz
sądzi, że ja ją zdradziłem.
-Winiar
dobrze wiesz, co ona przeszła, a teraz coś takiego – odezwała
się Bartman.
-Ja
to wiem, ale no sami wiecie, że jej nie zdradziłem tylko no
zasnęliśmy nic więcej – tłumaczyłem się jak głupi.
-Zrób
coś stary, bo nie wiadomo gdzie ona jest, wybiegła stąd bardo
zdenerwowana. Musisz ją znaleźć – odezwał się Wlazły.
Wbiegłem
do swojego pokoju, wyjąłem bylec o ze szafki i włożyłem na
siebie. W tym samym czasie przebudziła i patrzyła się na mnie z
uśmiechem. Dopiero po chwili spostrzegła, że coś jej nie tak.
-Michał,
dlaczego jesteś tak bardzo zdenerwowany? - zapytała.
-Blanka
tutaj była – odparłem krótko i zacząłem ubierać buty.
-Mogła
poczekać chętnie bym ją poznała – wstała i zaczęła się
ubierać.
-Milena,
ale ona widziała nas obydwoje w łóżku i nie dała sobie
wytłumaczyć, kto ty jesteś. Tylko wybiegła cała zapłakana i
mamy duży problem teraz – wytłumaczyłem jej wszystko.
-Ale
przecież dobrze wiesz, że no ja tylko się położyłam, zasnęliśmy
i no spaliśmy nic więcej. Jesteśmy przyjaciółmi najlepszymi ja
nigdy bym nic z Tobą nie zrobiła – mówiła szybko zdenerwowana.
-Mila
przestań przecież ja to wiem, chłopaki też tylko no ona jest
uparta, zrozumiała tak jak zrozumiała i nic jej nie było w stanie
zatrzymać. Spokojnie znajdę ją i przyjadę z nią tutaj –
ucałowałem ją w czoło.
-Obyś
miał racje – powiedziała z nadzieją.
-Dobrze,
ja jadę do niej, a ty idź do chłopaków i postaram się jak
najszybciej wrócić – zabrałem telefon i zszedłem do auta.
Jechałem
bardzo szybko do domu Blanki. Zastanawiałem się gdzie może być.
Spojrzałem się na zegarek i no na hali to raczej jej nie ma tak,
więc udałem się do domu. Wbiegłem na górę i pukałem do drzwi
prawie 5 minut, ale nikt mi nie otwierał. Nie powiem z drażniło
mnie to bardzo. Jednak wybrałem numer Diany, a za drzwiami
usłyszałem jej dzwonek telefonu i jak coś spadło.
-Diana
wiem, że tam jesteś proszę daj mi ze sobą porozmawiać ja nic nie
zrobiłem – zacząłem się tłumaczyć.
-Idź
stąd, bo już zaczynasz mnie irytować – kiedy usłyszałem jej
głos aż się uśmiechnąłem.
-Wysłuchaj
mnie, każdy człowiek na to zasługuje błagam – mówiłem.
-Po
tym co mi zrobiłeś z całym szacunkiem, ale do ludzi to się już
nie zaliczasz – odpyskowała mi.
Zaśmiałem
się pod nosem. Nie mogłem uwierzyć jak głupia jest ta cała
sytuacja i że pozwoliłem dopuścić do czegoś takiego.
-Diana
kilka minut i zniknę tylko daj mi powiedzieć – prosiłem pod
drzwiami.
-Michał
proszę Cie idź do domu, bo i tak z Tobą nie będę rozmawiać, z
nami koniec. W domu czeka na Ciebie dziewczyna. Nie zostawiaj jej
tylko idź.
-Diana
jedziemy jutro na zgrupowanie i potem mecz. Nie będzie mnie długo,
chcę to wyjaśnić teraz.
-Nie
chce Twoich wyjaśnień, po prostu idź stąd i będzie po kłopocie.
Życzę szczęścia na pewno wygracie, pozdrów chłopaków, a mnie
nie ma już w twoim życiu.
-Jak
sobie chcesz, jednak ja nie odpuszczę. Gdy coś dzwoń na telefon o
każdej porze, a ja jutro tutaj będę.
-Do
widzenia – warknęła a ja się uśmiechnąłem.
Może
to głupie, ale bawiła mnie cała ta sytuacja. A ona jest taka
słodka jak się denerwuje.
Perspektywa
Diany...
Siedziałam
na ziemi i patrzyłam w ścianę. Nie mogłam nic zrobić, czułam
pustkę i zarazem wielki ból. Bolało mnie serce i nie mogłam nic z
tym zrobić. Nikt nic z tym nie zrobi, bo poskładać jest je bardzo
ciężko.
Zerwałam
się z podłogi i podbiegłam do szafki, noga mnie bardzo zaczęła
boleć. Nie mogłam chodzić w protezie bo tak jakby mnie uwierała.
Już sama nie wiem co się ze mną dzieję. Wzięłam z szuflady
bardzo cienki metalik, dla nie których zwany jedynym wyjściem z
sytuacji. Sama nie wiem po co to robię, ale sądzę, że większego
bólu niż Michał to nikt ani nic mi nie sprawi. Weszłam do
łazienki i usiadłam na wannie patrząc w lustro. Widziałam swój
wrak człowieka. Nie byłam tak nawet załamana po wypadku, ale to co
zrobił Michał dobiło mnie całkowicie, stawiałam na niego
wszystko a teraz nie ma nic. Mam już dosyć siebie, swojego życia i
ludzi którzy nie wiedzą co to miłość.
Spojrzałam
raz jeszcze na swoją twarz i chwyciłam żyletkę. Przyłożyłam do
nadgarstka i powoli po nim przejechałam, nie dociskałam do końca,
chciałam poczuć co to większy ból i może też pewną ulgę.
Powoli z rany leciała krew, skierowałam się wyżej i ponownie
przejechałam metalikiem. Zasyczałam, a z moich oczu leciały łzy.
Nic interesował mnie ból miałam tylko przed oczami mojego
ZAKOCHANEGO KLAUNA. Był w mojej głowie i śmiał się ze mnie ale
mówił kocham. Nie uwierzę już w te słowa. Nie chce żyć. Po
ósmej kresce na kolejnej ręce. Usłyszałam pukanie do drzwi. Nie
chciało mi się wstać i nie miałam też do tego zupełnie siły.
Zrobiłam kolejną kreskę i usłyszałam jakby ktoś szedł w moją
stronę. Nie patrzyłam na nic, przyłożyłam żyletkę do
nadgarstka i ujrzałam w drzwiach Gardiniego, Michała i tą
dziewczynę która leżała w łóżku z Michałem. Wujek spojrzał
gniewnie na Winiara i podbiegł do mnie.
-Diana
co ty wyprawiasz? - krzyknął i związał mi dłonie.
-Michał
wyjdź z mojego domu i zabierz ze sobą koleżankę – warknęłam.
-Blanka
ja nic nie zrobiłem dlaczego tak się krzywdzisz- potarł mój
policzek.
-Nie
ruszaj mnie- odskoczyłam i wtuliłam się wujka – Wynoś się z
mojego domu i życia.
-Diana
jestem jego przyjaciółką a nie kochanką daj sobie wytłumaczyć-
odezwała się jego koleżanka.
-Wynoście
się z mojego domu nie chce was znać.
-Wyjdźcie
niech ona się nie denerwuje- odezwał się Gardinii swoją łamaną
polszczyzną.
-Diana
kocham cię- wyszeptał Michał odchodząc do drzwi.
-To
już koniec wyjdź- nie spojrzałam mu w oczy tylko założyłam
bluzę którą podał mi wujek.
Michał
ze swoja koleżanką wyszedł, a Gardinii zabrał mnie do szpitala.
Nie chciałam iść, bo się wstydziłam tego tak bardzo, jednak
zaciągnął mnie tam siłą. Nie przecięłam żadnej żyły były
to bardzo głębokie rany które z czasem się wygoją. Wypuścili
mnie od razu, chciałam do domu, ale Andrea zabrał mnie do siebie.
Nie podobało mi się to, ale nie miałam nic do gadania. Kiedy
podjechaliśmy pod jego dom na parkingu stał już Wlazły i Bartman.
Nie chciałam wyjść z auta, ale nie miałam wyboru. Kiedy byłam
przy drzwiach wejściowych od razu do mnie podbiegli.
-Diana
źle to wszystko rozumiesz, Michał Cię nie zdradził. Milena to
jego przyjaciółka, znają się od wielu lat. Misiek przywiózł ją
z Łodzi, chciała cię bardzo poznać- mówił Zibi.
-Potwierdzam
to jednak ona musi odpocząć – odezwał się wujek i chwycił mnie
za ramiona.
-Blanka
robisz duży błąd nie można tak – mówił do mnie Mariusz.
-Wybaczcie
ale nie chcę tego słuchać, Michała nie ma już w moim życiu.
Wbiegłam
do domu, miałam tutaj swój pokój. Nie był osobiście mój tylko
córki wujka. Jednak zawsze, kiedy tutaj nocowałam to w tym pokoju.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Kilka godzin a
tak bardzo mnie to wszystko niszczy. Muszę się podnieść ale nie
mogę. Coś mnie jakby przeważało do tego ta noga bardzo dokucza.
Zdjęłam protezę i przykryłam się kołdrą. Usłyszałam jak
wujek otwiera drzwi. Usiadł obok mnie na łóżku i patrzył na mnie
kręcąc z politowaniem głową.
-Już
dawno powinienem zadzwonić do twoich rodziców. Co ty robisz ze
swoim życiem dziewczyno? - zapytał.
-Ja
nie chce już nic, a nie jestem małym dzieckiem by mama nade mną
stała i mówiła co mam robić.
-Diana,
jednak ona nie wie nic. Czy ty pomyślałaś co ona poczuje jak
zobaczy że masz protezę?- mówił patrząc na mnie – Ona cię
kocha a jej jedyna córka wyprawia coś takiego.
-Córka
nie daje sobie rady i mogłam to wszystko skończyć dzisiaj.
-Masz
szczęście, że tego nie zrobiłaś bo nie wiem co by wtedy było.
Bardzo źle się zachowujesz. Michał nie jest niczemu winny. Milena
to jego przyjaciółka, do tego jest lesbijką, a ty nic nie dasz
sobie powiedzieć tylko wciskasz kity. Dwa lata temu na pucharze
europy była z nami na zgrupowaniu, cała drużyna ją zna. Z tego co
mi wiadomo ma jakaś dziewczynę- tłumaczył mi a ja nie wiedziałam
co mam zrobić.
-Wystarczy
już- odparłam- Nie chce nic wiedzieć, nic słyszeć to nie moje
życie.
-No
właśnie nie Twoje życie, a kogo?- zapytał ze śmiechem- Ogarnij
się do jutra, bo musisz jakoś wyglądać.
-Dlaczego?-
nie wiedziałam o czym on mówi.
-Wszystko
się okaże i masz stanąć na nogi- wyszedł z pokoju i usłyszałam
jak trzasnął drzwiach wejściowymi a po chwili było słychać głos
odpalanego silnika.
Leżałam
i gapiłam się w sufit. Mój telefon cały czas dzwonił i
dostawałam SMS-y nawet nie wiem od kogo bo mało mnie to
interesowało. Włożyłam słuchawki do uszu i słuchałam swoich
smentów. Już sama nie wiedziałam co może mi pomóc. Kilka minut
przed 22 do pokoju przyszedł Andrea i powiedział bym zeszła na
kolację, jednak nie miałam ochoty. Zrobił złą minę i zszedł do
kuchni. Dalej leżałam chociaż oko lekko mi się już przymykało i
chciałem spać. Pomyślałam raz jeszcze o Michale i przymknęłam
oczka. Od razu opłynęłam w krainę snów.
Perspektywa
Klauna...
Siedziałem
z piwem w dłoni i patrzyłem w ścianę. Chłopaki chodzili obok
mnie i tłumaczyli bym jechał do Diany, jednak coś mnie blokowało.
Kiedy znaleźliśmy ją w łazience, patrzyła na mnie takimi złymi
oczami, że aż sam jej się bałem. Zauważyłem jak bardzo to ją
boli. Do takiego stopnia, że chciała sobie zrobić krzywdę, a tak
naprawdę ja nic takiego nie zrobiłem. Spaliśmy tylko w jednym
łóżku. Nigdy w życiu nie dotknął bym Mileny. Jest tylko moją
przyjaciółką i tak na zawsze zostanie. Mogłem od razu wytłumaczyć
Blance po co jadę do Łodzi i że przyjadę z Milą. Niespodzianki
nie zawsze są dobre. Tak było właśnie tym razem.
Milena
stwierdziła, że narobiła za dużo złego i pojedzie do domu.
Chciała jechać i jeszcze raz tłumaczyć to wszystko Dianie, ale
nie zgodziłem się na to. Gadałem już z Andrea i na szczęście
Dianie nic nie jest. Pokaleczyła się mocno, ale rany się zagoją i
zostaną po tym tylko blizny.
Odwiozłem
Milena na pociąg i życzyła mi szczęścia. Milion razy
przepraszała mnie za to wszystko no, ale nic nie możemy zrobić.
Przecież ona nie jest niczemu winna. Nikt nie jest, a ta cała
sytuacja zrobiła więcej złego niż co warte.
Obok
mnie usiadł Bartman i Wlazły. Patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem aż
zaczęło mi to przeszkadzać.
-Będziesz
tak siedział i patrzył w ścianę? - zapytał Zibi.
-A
co mam takiego zrobić? Diana nie chce mnie znać – odparłem.
-No
pewnie- zaśmiał się Mariusz- Lepiej siedzieć i pić piwo, nie
wiem czy pamiętasz, ale jutro jedziemy na zgrupowanie, więc się
kolego ogarnij, bo wylecisz od razu w drzwiach z drużyny.
-Małe
nie zaszkodzi, a musiałem coś ze sobą zrobić. W tej sytuacji
pasowała by tylko wódka, ale no nie mogę- mówiłem jak walnięty.
-Misiek
ogarnij się i dobrze by było żebyś do jutra ją odzyskał, bo to
zabawne nie jest. Ona chciał się zabić przez to wszystko.
-Dobrze
wiecie, że ona nie da sobie wytłumaczyć tego wszystkiego. My nic
nie zrobiliśmy, więc nie ma podstaw mnie oskarżać.
-Przecież
ja nie muszę Ci tłumaczyć jakie są kobiety. Im się nie da
przetłumaczyć dlatego trzeba za nimi chodzić i uświadomić co i
jak- mówił do mnie Mariusz.
-Ja
nie mam na to siły dzisiaj, a ona dosadnie mi powiedziała, że mam
zniknąć. Gardinii też powiedział, że mam na razie ją zostawić
by doszła do siebie.
-Jak
sobie chcesz, ale obyś tego nie żałował bo będzie źle. Diana to
naprawdę fajna dziewczyna i nie możesz tego zmarnować – odezwał
się Zibi.
-Zgadzam
się z Tobą, ale ja głową muru nie przebije. To jest trudna
sytuacja i trzeba ją pokonać, ale no jutro już zgrupowanie.
-Rób
jak uważasz, wymyślasz, jeśli Ci zależy to walcz do końca-
spojrzeli się na mnie nikle i wyszli do siebie.
Na
to wszystko brakowało jeszcze tylko Kubiaka. Wszyscy mnie już
dzisiaj opieprzyli tylko nie on. Cały czas dostaje na dobrą sprawę
za coś czego nie zrobiłem. Ale no nic na to nie poradzę i żyję
się dalej. Misiek właśnie wrócił chyba od swojej Moniki.
Spojrzał na mnie i widział, że nie mam humoru. Nie chciał mnie
dobijać, ale odezwać się musiał.
-Nie
będę cię pouczał, bo wiem, że Ci nie jest łatwo, ale...- nie
dałem mu skończyć.
-Dlatego
tego nie rób i proszę Cię idź już spać – odparłem.
-Misiek
masz we mnie zawsze wsparcie i wiem że to jest wszystko głupie, ale
walcz, bo z tego co wiem jest o co.
-Dzięki
Ci – przybiliśmy piątkę – Muszę coś z tym zrobić –
zatopiłem się w swoich myślach.
Jutro
zaczyna się zgrupowanie, a ja tak naprawdę nie mam jeszcze nic
zrobionego. Nie jestem spakowany, bo nie mam na to siły. W głowie
mam tylko Dianę i to co całe zamieszanie, które wynikło z tego
wszystkiego.
Udałem
się do swojego pokoju i zaczęłam rzucać potrzebne rzeczy do
torby. Na dobra sprawę nie patrzyłem nawet co robię, ale z drugiej
strony, co za różnica w czym ja tam będę chodził. Dres, bluza i
będę żył. Nie mam ochoty jechać, to dziwne. Zawsze cieszyłem
się jak głupi że grupowanie, nowe przygody i co najważniejsze
fajna gra, a teraz nie działa to na mnie w ogóle. Podejrzewam że
jeśli Diana by ze mną porozmawiała i wszystko wróciło by do
normy to wtedy mój zapał też by powrócił a tak to nie mam na nic
ochoty.
Kiedy
byłem spakowany, poszedłem pod prysznic by zmyć z siebie tak jakby
pewien ciężar. Jednak mało co to pomogło. Ubrałem czyste
bokserki i położyłem się do łóżka.
To
była okropna noc, nie robiłem nic tylko cały czas kręciłem się
z boku na bok. Wstałem o 8 i nie mogłem dłużej spać. Zrobiłem
chłopakom śniadanie, a sam jakoś nie mogłem jeść. Siatkarze
obudzili się po chwili i zajadali jajecznice. Wypiłem herbatę i
poszedłem po swoje rzeczy. Kilka minut przed 9 staliśmy przed
bagażnikiem naszego auta. Wszystko idealnie weszło i pojechaliśmy
na parking. Tam mieliśmy się spotkać i też zostawić auta.
Wszyscy się witali, spotkałem jeszcze Gardiniego powiedział coś
że mam uważać. Włożyłem bagaż do bagażnika i wszedłem do
autokaru. Właściwie wszyscy już siedzieli, zawsze siedziałem z
tyłu razem z Wlazłym jednak szeptał coś że go kolano boli i
rozwalił się na całym fotelu.
-Trenerze
ja nie jadę – wydarłem się na cały autokar.
-A
to dlaczego? - zapytał zdziwiony Andrea.
-Gdyż
nie ma dla mnie miejsca – tupnąłem zabawnie nogą, chociaż nie
miałem na to humoru.
-Mariuszek
umiera ale Twoje miejsce jest zaraz za mną i zapraszam – skierował
rękę w stronę środkowych fotelów.
Chłopaki
mieli ze mnie niezły ubaw, a ja chciałem tylko usiąść, włożyć
słuchawki w uszy i odjechać daleko. Wbiłem się na fotel i
słuchałem muzyki. Odwróciłem się by spojrzeć kto siedzi za
mną, jednak nie było
nikogo widać tylko długie nogi lekko
wychylały się zza fotela. Uniosłem głowę wyżej i aż słuchawki
wypadły mi z uszu. Życie jest bardzo przeplatane, ale wychodzi mi
na dobre. Nie wiedziałem co zrobić osoba spojrzała na mnie i łzy
poleciały po jej policzkach. Gwałtownie wstała i już miała wyjść
jednak...
***
Hej wszystkim sama nie wiem co mam pisać. Po prostu trak jak mówiłam chcę wrócić do normalnego blogowania, a nie tak jak ostatnio ciągle przerywać pisanie. Mam już kilka rozdziałów w przód. Czekam tylko na wasze komentarze i będziemy startować również w blogiem o Julce. Już nie mogę się doczekać. Pozdrawiam i czekam na komentarze tutaj. Mam nadzieję, że już dobrze wszystko ustawiłam i nie będzie problemów.
Na początek to super,że wróciłaś! :)
OdpowiedzUsuńTo się nam wszystko pomieszało..no, a było tak pięknie, ale mam nadzieję,że się pogodzą, ona wszystko zrozumie i będzie super :)
Rozdział super, był długi było co czytać:D
Oby tak dalej!
Pozdrawiam serdecznie ;))
swietny jak zawsze! Pozdrawiam i czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńwidze, ze moje skozystalas z mojej rady, rozdzial fajny i czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńŚwietny, czekam na następne :)
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na następne :)
OdpowiedzUsuń