piątek, 30 maja 2014

Rozdział 8 - Serce chcę, a dupa nie może.

Perspektywa Diany...
Stałam i patrzyłam na to co widzę. Misiek leżał z półnagą dziewczyną w jednym łóżku. Jest przytulona do niego, a on słodko uśmiecha się do siebie przez sen. Nie dowierzałam, chciałam wyjść, ale nie mogłam. Jakby coś mnie blokowało. Przez głowę przewijało mi się tylko jedno pytanie.
-Jak on mógł mi to wszystko zrobić? - myślałam o tym.
Mówił, że tak bardzo mnie kocha, spotkaliśmy się po tym wszystkim, co się stało, a ja teraz widzę go z inną w łóżku. Miałam małą ochotę przerwać im to spokojne czuwanie jednak nie potrafiłabym spojrzeć Michałowi w oczy. Kocham te piękne jego niebieskie patrzałki, ale one najwidoczniej nie są już moje. Straciłam te piękne oczy i moje Michała. Straciłam wszystko co kochałam. Nie ma już nas...nie ma już mnie. Cofnęłam się do tyłu zatrzymując się na ciele Bartmana. Spojrzałam na niego smutnymi oczami i wybiegłam z domu. Słyszałam jak krzyczy za mną, jednak nie reagowałam na to. Biegłam przed siebie, chciałam wejść do domu i już nigdy z niego nie wyjść. Nie chcę być już krzywdzona i poniżana. Mam tego dosyć, ludzie w ogóle nie potrafią docenić jaka jestem. Ja dużo nie oczekuje. Chcę być tylko kochana i szanowana. Jednak widzę, że to o wiele za dużo i muszę zmniejszyć swoje wymagania. Jedyną radą na to jest oddzielić się od szarej rzeczywistości albo zejść z tego świata. Coś mi się wydaje, że ta druga opcja będzie najskuteczniejsza i najlepsza. Nie tylko dla mnie, ale też dla reszty. Nic już nie ma sensu, a ja nie mam siły na to wszystko co się dzieje w moim życiu. Obiecałam sobie, że tego nigdy nie powiem jednak muszę.
-Poddaje się i do niczego więcej dążyć nie będę – wyszeptałam i spojrzałam w szare niebo.

Perspektywa Klauna...
Przebudziłem się, bo usłyszałem krzyki. Chłopaki o coś się kłócili. Byłem tak bardo zmęczony i chciałem odpocząć ale nie dadzą człowiekowi. Specjalnie zwlekłem się z łóżka by ich opieprzyć za to. Milena spała odkryta więc ją przykryłem. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się od razu go kuchni skąd dobiegały krzyki. Nie zdążyłem dobrze wejść w próg a już dostałem po twarzy. Aż się jeszcze bardziej obudziłem. Nie wiedziałem co się dzieję. Naprzeciwko mnie stał Mariusza i patrzył jak na złego psa.
-Dlaczego bijesz mnie po twarzy kolego? - zapytałem jak nienormalnego.
-Diana tutaj była – powiedział i walnął w stół.
-Tak – odparłem zadowolony – Gdzie jest? - zapytałem po chwili.
-Wybiegła stąd z takim żalem w oczach i łzami do tego, że raczej już nie masz dziewczyny.
-Co? - zaśmiałem się, myślałem, że sobie ze mnie żartują.
-Widziała Ciebie i Milenę w jednym łóżku, nie dała sobie nic wytłumaczyć i chyba sam rozumiesz, co pojęła.
-Ale przecież – nie dowierzałem w to wszystko, przecież ona teraz sądzi, że ja ją zdradziłem.
-Winiar dobrze wiesz, co ona przeszła, a teraz coś takiego – odezwała się Bartman.
-Ja to wiem, ale no sami wiecie, że jej nie zdradziłem tylko no zasnęliśmy nic więcej – tłumaczyłem się jak głupi.
-Zrób coś stary, bo nie wiadomo gdzie ona jest, wybiegła stąd bardo zdenerwowana. Musisz ją znaleźć – odezwał się Wlazły.

Wbiegłem do swojego pokoju, wyjąłem bylec o ze szafki i włożyłem na siebie. W tym samym czasie przebudziła i patrzyła się na mnie z uśmiechem. Dopiero po chwili spostrzegła, że coś jej nie tak.
-Michał, dlaczego jesteś tak bardzo zdenerwowany? - zapytała.
-Blanka tutaj była – odparłem krótko i zacząłem ubierać buty.
-Mogła poczekać chętnie bym ją poznała – wstała i zaczęła się ubierać.
-Milena, ale ona widziała nas obydwoje w łóżku i nie dała sobie wytłumaczyć, kto ty jesteś. Tylko wybiegła cała zapłakana i mamy duży problem teraz – wytłumaczyłem jej wszystko.
-Ale przecież dobrze wiesz, że no ja tylko się położyłam, zasnęliśmy i no spaliśmy nic więcej. Jesteśmy przyjaciółmi najlepszymi ja nigdy bym nic z Tobą nie zrobiła – mówiła szybko zdenerwowana.
-Mila przestań przecież ja to wiem, chłopaki też tylko no ona jest uparta, zrozumiała tak jak zrozumiała i nic jej nie było w stanie zatrzymać. Spokojnie znajdę ją i przyjadę z nią tutaj – ucałowałem ją w czoło.
-Obyś miał racje – powiedziała z nadzieją.
-Dobrze, ja jadę do niej, a ty idź do chłopaków i postaram się jak najszybciej wrócić – zabrałem telefon i zszedłem do auta.

Jechałem bardzo szybko do domu Blanki. Zastanawiałem się gdzie może być. Spojrzałem się na zegarek i no na hali to raczej jej nie ma tak, więc udałem się do domu. Wbiegłem na górę i pukałem do drzwi prawie 5 minut, ale nikt mi nie otwierał. Nie powiem z drażniło mnie to bardzo. Jednak wybrałem numer Diany, a za drzwiami usłyszałem jej dzwonek telefonu i jak coś spadło.
-Diana wiem, że tam jesteś proszę daj mi ze sobą porozmawiać ja nic nie zrobiłem – zacząłem się tłumaczyć.
-Idź stąd, bo już zaczynasz mnie irytować – kiedy usłyszałem jej głos aż się uśmiechnąłem.
-Wysłuchaj mnie, każdy człowiek na to zasługuje błagam – mówiłem.
-Po tym co mi zrobiłeś z całym szacunkiem, ale do ludzi to się już nie zaliczasz – odpyskowała mi.
Zaśmiałem się pod nosem. Nie mogłem uwierzyć jak głupia jest ta cała sytuacja i że pozwoliłem dopuścić do czegoś takiego.
-Diana kilka minut i zniknę tylko daj mi powiedzieć – prosiłem pod drzwiami.
-Michał proszę Cie idź do domu, bo i tak z Tobą nie będę rozmawiać, z nami koniec. W domu czeka na Ciebie dziewczyna. Nie zostawiaj jej tylko idź.
-Diana jedziemy jutro na zgrupowanie i potem mecz. Nie będzie mnie długo, chcę to wyjaśnić teraz.
-Nie chce Twoich wyjaśnień, po prostu idź stąd i będzie po kłopocie. Życzę szczęścia na pewno wygracie, pozdrów chłopaków, a mnie nie ma już w twoim życiu.
-Jak sobie chcesz, jednak ja nie odpuszczę. Gdy coś dzwoń na telefon o każdej porze, a ja jutro tutaj będę.
-Do widzenia – warknęła a ja się uśmiechnąłem.
Może to głupie, ale bawiła mnie cała ta sytuacja. A ona jest taka słodka jak się denerwuje.

Perspektywa Diany...
Siedziałam na ziemi i patrzyłam w ścianę. Nie mogłam nic zrobić, czułam pustkę i zarazem wielki ból. Bolało mnie serce i nie mogłam nic z tym zrobić. Nikt nic z tym nie zrobi, bo poskładać jest je bardzo ciężko.
Zerwałam się z podłogi i podbiegłam do szafki, noga mnie bardzo zaczęła boleć. Nie mogłam chodzić w protezie bo tak jakby mnie uwierała. Już sama nie wiem co się ze mną dzieję. Wzięłam z szuflady bardzo cienki metalik, dla nie których zwany jedynym wyjściem z sytuacji. Sama nie wiem po co to robię, ale sądzę, że większego bólu niż Michał to nikt ani nic mi nie sprawi. Weszłam do łazienki i usiadłam na wannie patrząc w lustro. Widziałam swój wrak człowieka. Nie byłam tak nawet załamana po wypadku, ale to co zrobił Michał dobiło mnie całkowicie, stawiałam na niego wszystko a teraz nie ma nic. Mam już dosyć siebie, swojego życia i ludzi którzy nie wiedzą co to miłość.
Spojrzałam raz jeszcze na swoją twarz i chwyciłam żyletkę. Przyłożyłam do nadgarstka i powoli po nim przejechałam, nie dociskałam do końca, chciałam poczuć co to większy ból i może też pewną ulgę. Powoli z rany leciała krew, skierowałam się wyżej i ponownie przejechałam metalikiem. Zasyczałam, a z moich oczu leciały łzy. Nic interesował mnie ból miałam tylko przed oczami mojego ZAKOCHANEGO KLAUNA. Był w mojej głowie i śmiał się ze mnie ale mówił kocham. Nie uwierzę już w te słowa. Nie chce żyć. Po ósmej kresce na kolejnej ręce. Usłyszałam pukanie do drzwi. Nie chciało mi się wstać i nie miałam też do tego zupełnie siły. Zrobiłam kolejną kreskę i usłyszałam jakby ktoś szedł w moją stronę. Nie patrzyłam na nic, przyłożyłam żyletkę do nadgarstka i ujrzałam w drzwiach Gardiniego, Michała i tą dziewczynę która leżała w łóżku z Michałem. Wujek spojrzał gniewnie na Winiara i podbiegł do mnie.
-Diana co ty wyprawiasz? - krzyknął i związał mi dłonie.
-Michał wyjdź z mojego domu i zabierz ze sobą koleżankę – warknęłam.
-Blanka ja nic nie zrobiłem dlaczego tak się krzywdzisz- potarł mój policzek.
-Nie ruszaj mnie- odskoczyłam i wtuliłam się wujka – Wynoś się z mojego domu i życia.
-Diana jestem jego przyjaciółką a nie kochanką daj sobie wytłumaczyć- odezwała się jego koleżanka.
-Wynoście się z mojego domu nie chce was znać.
-Wyjdźcie niech ona się nie denerwuje- odezwał się Gardinii swoją łamaną polszczyzną.
-Diana kocham cię- wyszeptał Michał odchodząc do drzwi.
-To już koniec wyjdź- nie spojrzałam mu w oczy tylko założyłam bluzę którą podał mi wujek.

Michał ze swoja koleżanką wyszedł, a Gardinii zabrał mnie do szpitala. Nie chciałam iść, bo się wstydziłam tego tak bardzo, jednak zaciągnął mnie tam siłą. Nie przecięłam żadnej żyły były to bardzo głębokie rany które z czasem się wygoją. Wypuścili mnie od razu, chciałam do domu, ale Andrea zabrał mnie do siebie. Nie podobało mi się to, ale nie miałam nic do gadania. Kiedy podjechaliśmy pod jego dom na parkingu stał już Wlazły i Bartman. Nie chciałam wyjść z auta, ale nie miałam wyboru. Kiedy byłam przy drzwiach wejściowych od razu do mnie podbiegli.

-Diana źle to wszystko rozumiesz, Michał Cię nie zdradził. Milena to jego przyjaciółka, znają się od wielu lat. Misiek przywiózł ją z Łodzi, chciała cię bardzo poznać- mówił Zibi.
-Potwierdzam to jednak ona musi odpocząć – odezwał się wujek i chwycił mnie za ramiona.
-Blanka robisz duży błąd nie można tak – mówił do mnie Mariusz.
-Wybaczcie ale nie chcę tego słuchać, Michała nie ma już w moim życiu.

Wbiegłam do domu, miałam tutaj swój pokój. Nie był osobiście mój tylko córki wujka. Jednak zawsze, kiedy tutaj nocowałam to w tym pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Kilka godzin a tak bardzo mnie to wszystko niszczy. Muszę się podnieść ale nie mogę. Coś mnie jakby przeważało do tego ta noga bardzo dokucza. Zdjęłam protezę i przykryłam się kołdrą. Usłyszałam jak wujek otwiera drzwi. Usiadł obok mnie na łóżku i patrzył na mnie kręcąc z politowaniem głową.
-Już dawno powinienem zadzwonić do twoich rodziców. Co ty robisz ze swoim życiem dziewczyno? - zapytał.
-Ja nie chce już nic, a nie jestem małym dzieckiem by mama nade mną stała i mówiła co mam robić.
-Diana, jednak ona nie wie nic. Czy ty pomyślałaś co ona poczuje jak zobaczy że masz protezę?- mówił patrząc na mnie – Ona cię kocha a jej jedyna córka wyprawia coś takiego.
-Córka nie daje sobie rady i mogłam to wszystko skończyć dzisiaj.
-Masz szczęście, że tego nie zrobiłaś bo nie wiem co by wtedy było. Bardzo źle się zachowujesz. Michał nie jest niczemu winny. Milena to jego przyjaciółka, do tego jest lesbijką, a ty nic nie dasz sobie powiedzieć tylko wciskasz kity. Dwa lata temu na pucharze europy była z nami na zgrupowaniu, cała drużyna ją zna. Z tego co mi wiadomo ma jakaś dziewczynę- tłumaczył mi a ja nie wiedziałam co mam zrobić.
-Wystarczy już- odparłam- Nie chce nic wiedzieć, nic słyszeć to nie moje życie.
-No właśnie nie Twoje życie, a kogo?- zapytał ze śmiechem- Ogarnij się do jutra, bo musisz jakoś wyglądać.
-Dlaczego?- nie wiedziałam o czym on mówi.
-Wszystko się okaże i masz stanąć na nogi- wyszedł z pokoju i usłyszałam jak trzasnął drzwiach wejściowymi a po chwili było słychać głos odpalanego silnika.

Leżałam i gapiłam się w sufit. Mój telefon cały czas dzwonił i dostawałam SMS-y nawet nie wiem od kogo bo mało mnie to interesowało. Włożyłam słuchawki do uszu i słuchałam swoich smentów. Już sama nie wiedziałam co może mi pomóc. Kilka minut przed 22 do pokoju przyszedł Andrea i powiedział bym zeszła na kolację, jednak nie miałam ochoty. Zrobił złą minę i zszedł do kuchni. Dalej leżałam chociaż oko lekko mi się już przymykało i chciałem spać. Pomyślałam raz jeszcze o Michale i przymknęłam oczka. Od razu opłynęłam w krainę snów.

Perspektywa Klauna...
Siedziałem z piwem w dłoni i patrzyłem w ścianę. Chłopaki chodzili obok mnie i tłumaczyli bym jechał do Diany, jednak coś mnie blokowało. Kiedy znaleźliśmy ją w łazience, patrzyła na mnie takimi złymi oczami, że aż sam jej się bałem. Zauważyłem jak bardzo to ją boli. Do takiego stopnia, że chciała sobie zrobić krzywdę, a tak naprawdę ja nic takiego nie zrobiłem. Spaliśmy tylko w jednym łóżku. Nigdy w życiu nie dotknął bym Mileny. Jest tylko moją przyjaciółką i tak na zawsze zostanie. Mogłem od razu wytłumaczyć Blance po co jadę do Łodzi i że przyjadę z Milą. Niespodzianki nie zawsze są dobre. Tak było właśnie tym razem.
Milena stwierdziła, że narobiła za dużo złego i pojedzie do domu. Chciała jechać i jeszcze raz tłumaczyć to wszystko Dianie, ale nie zgodziłem się na to. Gadałem już z Andrea i na szczęście Dianie nic nie jest. Pokaleczyła się mocno, ale rany się zagoją i zostaną po tym tylko blizny.
Odwiozłem Milena na pociąg i życzyła mi szczęścia. Milion razy przepraszała mnie za to wszystko no, ale nic nie możemy zrobić. Przecież ona nie jest niczemu winna. Nikt nie jest, a ta cała sytuacja zrobiła więcej złego niż co warte.
Obok mnie usiadł Bartman i Wlazły. Patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem aż zaczęło mi to przeszkadzać.
-Będziesz tak siedział i patrzył w ścianę? - zapytał Zibi.
-A co mam takiego zrobić? Diana nie chce mnie znać – odparłem.
-No pewnie- zaśmiał się Mariusz- Lepiej siedzieć i pić piwo, nie wiem czy pamiętasz, ale jutro jedziemy na zgrupowanie, więc się kolego ogarnij, bo wylecisz od razu w drzwiach z drużyny.
-Małe nie zaszkodzi, a musiałem coś ze sobą zrobić. W tej sytuacji pasowała by tylko wódka, ale no nie mogę- mówiłem jak walnięty.
-Misiek ogarnij się i dobrze by było żebyś do jutra ją odzyskał, bo to zabawne nie jest. Ona chciał się zabić przez to wszystko.
-Dobrze wiecie, że ona nie da sobie wytłumaczyć tego wszystkiego. My nic nie zrobiliśmy, więc nie ma podstaw mnie oskarżać.
-Przecież ja nie muszę Ci tłumaczyć jakie są kobiety. Im się nie da przetłumaczyć dlatego trzeba za nimi chodzić i uświadomić co i jak- mówił do mnie Mariusz.
-Ja nie mam na to siły dzisiaj, a ona dosadnie mi powiedziała, że mam zniknąć. Gardinii też powiedział, że mam na razie ją zostawić by doszła do siebie.
-Jak sobie chcesz, ale obyś tego nie żałował bo będzie źle. Diana to naprawdę fajna dziewczyna i nie możesz tego zmarnować – odezwał się Zibi.
-Zgadzam się z Tobą, ale ja głową muru nie przebije. To jest trudna sytuacja i trzeba ją pokonać, ale no jutro już zgrupowanie.
-Rób jak uważasz, wymyślasz, jeśli Ci zależy to walcz do końca- spojrzeli się na mnie nikle i wyszli do siebie.

Na to wszystko brakowało jeszcze tylko Kubiaka. Wszyscy mnie już dzisiaj opieprzyli tylko nie on. Cały czas dostaje na dobrą sprawę za coś czego nie zrobiłem. Ale no nic na to nie poradzę i żyję się dalej. Misiek właśnie wrócił chyba od swojej Moniki. Spojrzał na mnie i widział, że nie mam humoru. Nie chciał mnie dobijać, ale odezwać się musiał.

-Nie będę cię pouczał, bo wiem, że Ci nie jest łatwo, ale...- nie dałem mu skończyć.
-Dlatego tego nie rób i proszę Cię idź już spać – odparłem.
-Misiek masz we mnie zawsze wsparcie i wiem że to jest wszystko głupie, ale walcz, bo z tego co wiem jest o co.
-Dzięki Ci – przybiliśmy piątkę – Muszę coś z tym zrobić – zatopiłem się w swoich myślach.

Jutro zaczyna się zgrupowanie, a ja tak naprawdę nie mam jeszcze nic zrobionego. Nie jestem spakowany, bo nie mam na to siły. W głowie mam tylko Dianę i to co całe zamieszanie, które wynikło z tego wszystkiego.
Udałem się do swojego pokoju i zaczęłam rzucać potrzebne rzeczy do torby. Na dobra sprawę nie patrzyłem nawet co robię, ale z drugiej strony, co za różnica w czym ja tam będę chodził. Dres, bluza i będę żył. Nie mam ochoty jechać, to dziwne. Zawsze cieszyłem się jak głupi że grupowanie, nowe przygody i co najważniejsze fajna gra, a teraz nie działa to na mnie w ogóle. Podejrzewam że jeśli Diana by ze mną porozmawiała i wszystko wróciło by do normy to wtedy mój zapał też by powrócił a tak to nie mam na nic ochoty.
Kiedy byłem spakowany, poszedłem pod prysznic by zmyć z siebie tak jakby pewien ciężar. Jednak mało co to pomogło. Ubrałem czyste bokserki i położyłem się do łóżka.

To była okropna noc, nie robiłem nic tylko cały czas kręciłem się z boku na bok. Wstałem o 8 i nie mogłem dłużej spać. Zrobiłem chłopakom śniadanie, a sam jakoś nie mogłem jeść. Siatkarze obudzili się po chwili i zajadali jajecznice. Wypiłem herbatę i poszedłem po swoje rzeczy. Kilka minut przed 9 staliśmy przed bagażnikiem naszego auta. Wszystko idealnie weszło i pojechaliśmy na parking. Tam mieliśmy się spotkać i też zostawić auta. Wszyscy się witali, spotkałem jeszcze Gardiniego powiedział coś że mam uważać. Włożyłem bagaż do bagażnika i wszedłem do autokaru. Właściwie wszyscy już siedzieli, zawsze siedziałem z tyłu razem z Wlazłym jednak szeptał coś że go kolano boli i rozwalił się na całym fotelu.
-Trenerze ja nie jadę – wydarłem się na cały autokar.
-A to dlaczego? - zapytał zdziwiony Andrea.
-Gdyż nie ma dla mnie miejsca – tupnąłem zabawnie nogą, chociaż nie miałem na to humoru.
-Mariuszek umiera ale Twoje miejsce jest zaraz za mną i zapraszam – skierował rękę w stronę środkowych fotelów.

Chłopaki mieli ze mnie niezły ubaw, a ja chciałem tylko usiąść, włożyć słuchawki w uszy i odjechać daleko. Wbiłem się na fotel i słuchałem muzyki. Odwróciłem się by spojrzeć kto siedzi za mną, jednak nie było

nikogo widać tylko długie nogi lekko wychylały się zza fotela. Uniosłem głowę wyżej i aż słuchawki wypadły mi z uszu. Życie jest bardzo przeplatane, ale wychodzi mi na dobre. Nie wiedziałem co zrobić osoba spojrzała na mnie i łzy poleciały po jej policzkach. Gwałtownie wstała i już miała wyjść jednak...
*** 
Hej wszystkim sama nie wiem co mam pisać. Po prostu trak jak mówiłam chcę wrócić do normalnego blogowania, a nie tak jak ostatnio ciągle przerywać pisanie. Mam już kilka rozdziałów w przód. Czekam tylko na wasze komentarze i będziemy startować również w blogiem o Julce. Już nie mogę się doczekać. Pozdrawiam i czekam na komentarze tutaj. Mam nadzieję, że już dobrze wszystko ustawiłam i nie będzie problemów.

5 komentarzy:

  1. Na początek to super,że wróciłaś! :)
    To się nam wszystko pomieszało..no, a było tak pięknie, ale mam nadzieję,że się pogodzą, ona wszystko zrozumie i będzie super :)
    Rozdział super, był długi było co czytać:D
    Oby tak dalej!
    Pozdrawiam serdecznie ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. swietny jak zawsze! Pozdrawiam i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. widze, ze moje skozystalas z mojej rady, rozdzial fajny i czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny, czekam na następne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny czekam na następne :)

    OdpowiedzUsuń